Jak informuje "Gazeta Wyborcza", Grzegorz J. za łapówki miał m.in. załatwiać pracę w spółkach Skarbu Państwa. Jego proces zakończył się w Sądzie Rejonowym w Rybniku. W mowie końcowej prokurator domagał się 4,5 roku pozbawienia wolności dla byłego posła Prawa i Sprawiedliwości. Jego obrońcy oraz oskarżony wnosili o uniewinnienie.
- Był uważany w środowisku za wszechmogącego, a przynajmniej kreującego się na taką osobę - mówił śledczy Tomasz Stelmasiak. Z kolei jeden z obrońców stwierdził, że Centralne Biuro Antykorupcyjne wykreowało sytuację kryminalną.
Prokurator mówił o tym, że miała istnieć grupa osób powiązanych m.in. towarzysko i wspierających się nawzajem w załatwieniu różnych spraw, np. stanowisk w radach nadzorczych. Do przekazywania pieniędzy miało dochodzić m.in. w trakcie wspólnego oglądania meczów piłkarskich.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Prawdziwie mistrzowska feta. Nigdy tego nie zapomną
Podczas rozprawy Grzegorz J. wspominał czasy, gdy był prezesem klubu ROW 1964 Rybnik. Za jego kadencji śląski zespół rywalizował w I lidze, czyli na zapleczu Ekstraklasy. Przypominał czasy startu do sejmiku województwa śląskiego z list przygotowywanych wspólnie przez PO i PiS.
Rybniczanie w I lidze grali ostatnio w sezonie 2013/2014. Klub rywalizujący pod nazwą Energetyk ROW zajął 17. miejsce i zdobył 33 punkty. Wyprzedził jedynie ekipę Okocimskiego Brzesko. Do utrzymania zabrakło ośmiu punktów.
Przez kolejnych pięć lat ROW był II-ligowym średniakiem. Dziś klub ten gra w IV lidze i walczy o przetrwanie.
Oprócz łącznej kary 4,5 roku więzienia dla Grzegorza J. prokurator zażądał 140 tys. zł grzywny, zakazu zajmowania stanowisk m.in. w organach państwowych, samorządowych i spółkach prawa handlowego na 15 lat, podania wyroku do publicznej wiadomości i przepadku korzyści z przestępstw. Wyrok ma zapaść w maju.
Proces toczył się od dwóch lat. Prokurator oskarżył Grzegorza J. o to, że od czerwca 2017 r. do grudnia 2018 r. w związku z pełnieniem funkcji posła RP przyjmował korzyść majątkową w postaci gotówki w kwotach od 500 do 1,2 tys. zł (łącznie 5 tys. zł) w zamian za rekomendowanie i przyczynienie się do powołania jednej z osób na prezesa zarządu spółki zarządzającej liniami kolejowymi.
Z kolei od lutego do maja 2017 roku miał trzykrotnie przyjąć gotówkę w kwocie łącznej 6 tys. zł w zamian za rekomendowanie i przyczynienie się do jego powołania na prezesa zarządu spółki specjalizującej się w realizacji szkoleń i kursów zawodowych. Wcześniej przyjął 1,5 tys. zł w podobnej sprawie.
Czytaj także:
Takich słów o Robercie Lewandowskim jeszcze nie było. Łukasz Piszczek nie ma wątpliwości
Dyrektor Interu potwierdził transfery. Zieliński zmieni klub