- Największym problemem jest to, że nikt nie ciśnie od dołu. I nikogo nie oskarżam, nie czepiam się, nie dokuczam. Tylko stwierdzam fakt. Nie ma następców "Korzenia" czy Otylii. Ich nikt nie naciska! Nikt nie zmusza do wielkiego wysiłku - zdiagnozował problem polskiego pływania Słomiński. - Ja bym bardzo chciał, żeby była taka sytuacja w polskim pływaniu jak w australijskim, gdzie Felicity Galves nie łapie się na igrzyska, a przyjeżdża do Manchesteru i bije dwa rekordy świata. To jest sytuacja, która zmusza taką Jessikę Schipper do ciągłej pracy nad sobą - dodał.
To jednak nie jedyny problem. W Polsce w dalszym ciągu brakuje miejsc, gdzie pływacy mogliby w spokoju i przyzwoitych warunkach przygotowywać się do ważnych imprez. - Dla Otylii to już ósmy rok ciągłego życia na walizkach. To musi powodować zmęczenie materiału - przyznał. - Nie mogę zarzucić nikomu, kto pojechał na mistrzostwa Europy czy świata, że nie chciało mu się walczyć. No, może poza sztafetą, którzy w Manchesterze popłynęli beznadziejnie. Ale wszyscy starają się na treningach tak jak mogą. Co prawda, moim zdaniem mogą jeszcze więcej, ale to tylko ludzie. Ulegają emocjom, są zmęczeni fizycznie, psychicznie. Do tego od wąskiego grona osób wymaga się wielkich rzeczy, a to może powodować, że w pewnych sytuacjach bardzo się usztywniają.