150 tysięcy złotych nieprawidłowo zrealizowanych dotacji będą musiały zwrócić władze PKOl-u do ministerstwa sportu. Choć całość raportu NIK wciąż nie została ujawniona, to Radosław Piesiewicz już w środę musiał tłumaczyć się przed członkami prezydium zarządu PKOl. Działacze przyjęli informację ze zrozumieniem i - przynajmniej na razie - nie wywołała ona wielkiej konsternacji.
Nieprawidłowości w wydawaniu pieniędzy dotyczą 26 dotacji, ale przeważnie są to stosunkowo niewielkie kwoty, które składają się w sumie na wspomniane wcześniej 150 tysięcy złotych. Co ciekawe, do części nieprawidłowości miało dojść jeszcze za rządów poprzedniego szefa PKOl-u Andrzeja Kraśnickiego. Prosiliśmy o komentarz w tej sprawie przedstawicieli PKOl, ale ci zapewnili nas, że odpowiedzą na pytania po ujawnieniu raportu przez NIK.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robi wrażenie. Natalia Grzyb zaprezentowała sylwetkę
Na podstawie wniosków pokontrolnych organizacja będzie musiała zwrócić pieniądze do ministerstwa. Uczestnicy środowego spotkania mówią jednak o dobrym nastroju Piesiewicza i triumfalnym tonie prezesa organizacji. Choć wykryto nieprawidłowości, to nie potwierdziły się zarzuty byłego ministra sportu Sławomira Nitrasa, który mówił o gigantycznej skali nadużyć w Polskim Komitecie Olimpijskim, które miały sięgać nawet 92 mln zł.
Mimo braku wsparcia ze spółek Skarbu Państwa, władze organizacji zebrały już pieniądze na pokrycie kosztów wylotu reprezentacji Polski na najbliższe zimowe igrzyska olimpijskie w Mediolanie-Cortinie.
Co więcej, podczas spotkania - w luźnych rozmowach - miało nawet paść zapewnienie, że PKOl zapewni medalistom olimpijskim dokładnie takie same nagrody, jak w przypadku olimpijczyków z Paryża.
- Mamy już podpisane umowy ze sponsorami na nagrody rzeczowe, czyli diamenty, wycieczki, obrazy, a przede wszystkim mieszkania. To na pewno pozostanie bez zmian. Co do nagród finansowych, to obecnie trwa ustalanie przyszłorocznego budżetu, dlatego wstrzymujemy się z podawaniem oficjalnych kwot. Przedstawimy je publicznie w połowie grudnia. Oczywiście prezes pracuje nad tym, by były one jak najwyższe - przyznała Katarzyna Kochaniak-Roman, rzecznik PKOl.
Przypomnijmy, że medaliści igrzysk olimpijskich z Paryża mieli obiecane 250 tys. zł za złoty medal, 200 tys. za srebrny i 150 tys. za brązowy. Ze względu na zerwanie umów z PKOl-em przez spółki Skarbu Państwa, sportowcy musieli czekać na wypłatę środków aż do lutego, ale ostatecznie otrzymali obiecane nagrody. Dodatkowo mieszkania otrzymała nie tylko Aleksandra Mirosław, ale także srebrne medalistki.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty