Kilka dni temu Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) przedstawiła raport, który nie zostawił suchej nitki na Rosji. Niszczenie próbek, kontrolowanie testów antydopingowych podczas igrzysk olimpijskich w Soczi przez pracowników Federalnej Służby Bezpieczeństwa, korupcja. W efekcie tych ustaleń Światowa Federacja Lekkiej Atletyki (IAAF) zawiesiła rosyjskich sportowców. Istnieje realna możliwość, że zawodników zza naszej wschodniej granicy nie zobaczymy podczas zbliżających się igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Niezidentyfikowane próbki
- Moskiewska afera, to dopiero wierzchołek góry lodowej - mówił na specjalnej konferencji prasowej Dick Pound, były szef WADA.
Po Rosji przyszedł czas na Czarny Ląd. We wrześniu, w Kongo, odbyły się 11. Igrzyska Afrykańskie. Sportowcy z 54 krajów rywalizowali w 22 dyscyplinach. To było święto boksu, pływania, podnoszenia ciężarów, piłki nożnej, siatkówki, lekkiej atletyki, itd. Święto sportu.
Podczas zawodów organizatorzy przeprowadzili setki kontroli dopingowych. Próbki zostały przesłane do laboratorium w Paryżu, gdzie je przebadano. - Ośmiu sportowców stosowało środki dopingowe, a kolejnych 12 próbek mają znamiona obecność zakazanych środków - poinformowała w specjalnym raporcie WADA.
W tym momencie nasza wiedza się kończy. Nigdy nie poznamy nazwisk sportowców-oszustów. - Okazuje się, że podczas Igrzysk Afrykańskich nie dopełniono podstawowych standardów i nie wiemy do kogo należą te próbki - przyznała WADA. - Wystąpiliśmy o ujawnienie nazwisk, ale okazało się, że to niemożliwe. Próbki nie zostały odpowiednio opisane.
Klątwa szamana
Wiemy jedynie, że przyłapanych na dopingu zostało trzech ciężarowców, trzech lekkoatletów i dwóch zapaśników. Obserwatorzy z ramienia WADA (pod przewodnictwem dr Hansa Coomana) określili kontrolę antydopingową podczas igrzysk, jako "chaotyczną i niezorganizowaną". Serwis internetowy Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej (AIPS) zasugerował, że pozytywnych próbek byłoby o wiele więcej, gdyby nie fakt, że część sportowców została w ostatniej chwili usunięta z list startowych. Kiedy federacje dowiedziały się, że podczas zawodów będą przeprowadzane kontrole, niektórzy kenijscy sprinterzy, ale również i nigeryjscy ciężarowcy opuścili Kongo i wrócili do domów.
Niektórzy wyjechali, a byli i tacy, którzy odmówili poddania się kontroli. Jeden z bokserów reprezentacji Togo został wylosowany do badania. Pięściarz stwierdził, że nie ma zamiaru współpracować z kontrolerami. Do sprawy włączył się nawet prezes Afrykańskiej Konfederacji Boksu (AIBA), który... poparł zawodnika. Nie dziwi informacja, że szefem tej organizacji jest Kelani Bayor pochodzący właśnie z Togo. - Na nic zdały się nasze groźby, że tym samym pięściarz zdaje się na pewną dyskwalifikację - powiedział jeden z kontrolerów. - Na koniec postraszono nas klątwą, która miał zrzucić jeden z miejscowych szamanów.
To był tylko bałagan?
Podczas igrzysk pobrano 545 próbek moczu i przeprowadzono 24 badania krwi. Do systemu ADAMS wprowadzono jedynie 328 próbek. A to właśnie dzięki temu systemowi można identyfikować wyniki. - Dopiero po naszych uwagach, w drugim tygodniu zawodów, kontrolerzy zaczęli poprawnie obsługiwać system komputerowy i postępować zgodnie z procedurą - można przeczytać w raporcie WADA.
Co prawda obserwatorzy wprost nie oskarżyli organizatorów Igrzysk Afrykańskich o specjalną dezorganizację pracy kontrolerów, ale naprawdę trudno uwierzyć, że tylko i wyłącznie bałagan w pracy odpowiednich osób spowodował, iż WADA nie może teraz zidentyfikować złapanych na stosowaniu środków dopingujących. - Chcieliśmy pokazać, jak wiele jeszcze trzeba zrobić w Afryce, aby można było powiedzieć, że walka z dopingiem jest tam na akceptowalnym poziomie - dodał Cooman. - Zaleciliśmy wprowadzenie wielu rozwiązań, które mają ucywilizować procedury.