Nie tylko Rosja ma problem z dopingiem. Ten kraj może się skompromitować jeszcze bardziej

Od 10 lat Hiszpanie nie mogą sobie poradzić z aferą doktora Eufemiano Fuentesa. Sąd skutecznie blokuje wydanie 211 woreczków z krwią słynnych sportowców, którzy wspomagali się nielegalnie u tego lekarza. A zegar tyka...

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
PAP/EPA / Jean-Christophe Bott / PAP/EPA / Jean-Christophe Bott

W ostatnich tygodniach jesteśmy bombardowani informacjami na temat afery dopingowej, która dotknęła rosyjski sport. Z informacji przekazanych przez dziennikarzy oraz Światową Agencję Antydopingową (WADA) wyłania się dramatyczny obraz. - W Rosji brali wszyscy, niezależnie, czy byli to medaliści igrzysk olimpijskich w Soczi, gwiazdy największego formatu sportu zawodowego, czy początkujący juniorzy - przyznają anonimowo ludzie, którzy mają wgląd do dokumentów objętych klauzulą poufności.

W efekcie, do teraz nie wiemy, czy rosyjscy lekkoatleci pojawią się podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro (decyzja ma zostać podjęta 17 czerwca). Podobna kara groziła siatkarzom, ale Międzynarodowa Federacja Siatkówki (FIVB) nie zdecydowała się na taki krok, nadal zawieszona jest Maria Szarapowa.

Gwiazdy sportu żyją w niepewności

W tle rosyjskiej afery dopingowej, w Hiszpanii, może dojść do jeszcze większego skandalu. WADA już zapowiada, że nie zostawi tak tej sprawy. Grozi poważnymi konsekwencjami. A przede wszystkim dziwi się miejscowym politykom, iż nie są w stanie od wielu lat dostosować systemu prawnego do najnowszych przepisów antydopingowych. Bomba może eksplodować latem tego roku.

ZOBACZ WIDEO Historia igrzysk - Los Angeles 1984 (źródło TVP)

Przenieśmy się do Barcelony. - W tym budynku przechowujemy 211 woreczków z krwią sportowców - dziennikarz "NY Times" usłyszał od rzecznika prasowego miejscowego laboratorium. - Oczywiście utrzymujemy je w odpowiedniej temperaturze, aby można było ją w każdej chwili przebadać i zidentyfikować dane osobowe jej właścicieli.

To krew, którą zarekwirowała hiszpańska policja dziesięć lat temu. W maju 2006 roku przeprowadzono największą w historii Hiszpanii akcję antydopingową. - Gdybym miał ujawnić wszystkie nazwiska moich klientów, to przez sport przeszedłby huragan - tłumaczył potem przed sądem Eufemiano Fuentes.

W 2013 roku został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i otrzymał czteroletni zakaz wykonywania zawodu lekarza. Podobno działa obecnie w triathlonie. Doradza w kwestii "optymalnego odżywiania".

Wpadli tylko kolarze. A piłkarze, tenisiści, lekkoatleci?

Światło dzienne ujrzały jedynie nazwiska kolarzy. Nastąpił przeciek do mediów i wszyscy dowiedzieliśmy się, że Jan Ullrich, Ivan Basso czy Alejandro Valverde współpracowali z Funtesem. Nie tylko oni. Lista obejmowała prawie 50 nazwisk. Francuscy dziennikarze z "Le Monde" przeprowadzili śledztwo i ujawnili, że po doping sięgali również: piłkarze z ligi hiszpańskiej (FC Barcelona, Real Madryt, Valencia CF, Sevilla FC, Real Sociedad, Betis Sewilla, itd.), tenisiści, lekkoatleci. Problem w tym, że francuski dziennik nie miał dowodów. Musiał za artykuł przeprosić i wypłacić sowite odszkodowanie.

Do dzisiaj więc nie znamy właścicieli tych 211 próbek krwi (niektórzy sportowcy mieli więcej niż jedną próbkę, fachowcy twierdzą, że nie znamy nazwisk 35 sportowców). Dlaczego od prawie 10 lat nie podjęto decyzji o ujawnieniu?

Bo sędzia Julia Patricia Santamaria prowadząca tę sprawę nie pozwala na przekazanie próbek do zbadania i skojarzenia z DNA sportowców. - To skandal - grzmi Rafael Nadal, hiszpański tenisista, którego niektórzy podejrzewają o to, że jego krew jest wśród tych 211 próbek. - Jak mam się bronić, skoro sąd nie pozwala na zbadanie tej krwi? Ujawnijcie proszę wszystko, jestem czysty, niczego się nie obawiam.

- Nie mogę przekazać woreczków z krwią przed zakończeniem sprawy - tłumaczy się Santamaria.

Sprawa zostanie przedawniona

Sprawa zakończyła się w sądzie w Madrycie w grudniu 2015 roku. Wyrok miał zostać publicznie ogłoszony w marcu 2016 roku. Mija drugi miesiąc po tym terminie i... - Niestety, mieliśmy bardzo skomplikowany proces odwoławczy - tłumaczy Santamaria. - Dlatego wszystko się opóźnia.

- Nie ma nawet nowego harmonogramu! - grzmią szefowie WADA. - Hiszpanie nie chcą zadeklarować, kiedy w końcu będziemy mogli przejąć te próbki.

A czas w całej sprawie jest kluczowy. Otóż z początkiem 2016 roku wszedł nowy kodeks WADA, który wydłużył okres przedawnienia w sprawach dopingowych z ośmiu do dziesięciu lat. A dziesięć lat mija w czerwcu 2016... - Pamiętajmy, że WADA musi mieć jeszcze czas, aby przeprowadzić specjalistyczne badania - można przeczytać w "NY Times". - To już naprawdę ostatni dzwonek, aby wydać próbki. Jeżeli w ciągu dosłownie kilku, może kilkunastu dni do tego nie dojdzie, sprawa zostanie zamieciona pod dywan.

Co na to hiszpański sąd? Santamaria już kilka razy odrzuciła wnioski WADA, aby wydać woreczki z krwią. Mało tego, w jednym z wywiadów stwierdziła, że po zakończeniu procesu te dowody zostaną zniszczone. Potem co prawda pod naciskiem hiszpańskich polityków zmieniła zdanie, ale... jeżeli zakończy oficjalnie sprawę powiedzmy we wrześniu tego roku, to próbki będą już całkowicie nieprzydatne dla WADA (minie już okres 10 lat). Wtedy będzie można bez żadnych problemów zlecić zniszczenie dowodów.

A sportowcy odetchną. Chociaż, Fuentes wielokrotnie zapowiadał, że wyda książkę, w której wszystko opisze i pokaże dowody, które zbierał od lat. Czekamy. Bo może się okazać, że na hiszpański sąd nie ma co liczyć.

Marek Bobakowski



Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×