Jazda sankami na stokach może zakończyć się tragedią. Tak było na stoku w rejonie szczytu Corno del Renon koło Bolzano. 38-letnia Polka wraz z 8-letnią córką zdecydowały się zjechać ze stromej góry na sankach. Straciły panowanie nad sankami i uderzyły w drzewo (pisaliśmy o tym wypadku TUTAJ >>). - To skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie - słyszymy od pracownika ośrodka narciarskiego w Zakopanem.
Córka zmarła na miejscu, o życie matki lekarze walczyli przez 40 dni, ale nie udało się jej uratować.
Dzieci uwielbiają jeździć na sankach. W niektórych miastach powstają nawet specjalne górki saneczkowe, gdzie rodzice mogą przyjść z dziećmi, a te w bezpiecznych warunkach mogą zjeżdżać czy to na sankach, czy tzw. jabłuszkach. W górach wygląda to inaczej. Rodzice czasem ryzykują i pozwalają dzieciom zjeżdżać ze stromych stoków, na których niepodzielnie rządzą narciarze i snowboardziści. Zdarza się, że zjeżdżają na sankach razem z pociechami.
Miejscowa prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wypadku Polek w rejonie szczytu Corno del Renon. Wiadomo jedynie, że na trasie obowiązywał zakaz jazdy na sankach. Na jej początku umieszczona była tablica informująca o zakazie. Napis był w języku niemieckim, gdyż to głównie za jego pomocą porozumiewają się mieszkańcy tego rejonu Włoch.
ZOBACZ WIDEO: Rok 2018 w skokach. Najdziwniejszy konkurs w historii IO. "Mało kto pamiętał zimniejsze zawody"
Zobacz także: Niepokojące informacje ws. Stefana Horngachera. Prosto z Niemiec
Sprawdziliśmy, jak w Polsce można bezpiecznie jeździć na sankach. W regulaminach polskich ośrodków narciarskich znajdują się zapisy, które kategorycznie zakazują takiej formy aktywności na narciarskich stokach. Tego wymaga ustawa. - Każdy ośrodek narciarski w Polsce kategorycznie zabrania zjeżdżania na trasach narciarskich. Reguluje to ustawa o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich - tłumaczy Beata Markiewicz z ośrodka Szczyrk Mountain Resort.
Trasy narciarskie są odpowiednio oznakowane. W miejscach dostępnych dla pieszych ustawione są znaki, które zabraniają wejścia na przestrzeń dostępną dla narciarzy i snowboardzistów. Incydentalnie zdarza się, że turyści łamią zakazy. - Na terenie ośrodka działa skipatrol. Codziennie po trasach porusza się około 6-8 osób i monitoruje bezpieczeństwo, odpowiada za właściwe użytkowanie tras przez narciarzy i snowboardzistów, zabezpiecza oraz rozwiązuje różne sytuacje - dodaje Markiewicz.
Zobacz także: Syn Marit Bjoergen idzie w ślady matki. 3-latek wystartuje w memoriale Vibeke Skofterud
W regulaminach innych ośrodków narciarskich również znajdują się zapisy zabraniające wstępu z sankami na stoki. "Na trasach narciarskich zabroniony jest ruch pieszych oraz zjazd na sankach lub innych przedmiotach niż narty lub snowboard" - przekazała stacja narciarska Rusiń-Ski w Bukowinie Tatrzańskiej. W wielu ośrodkach saneczkarzy odsyłają do specjalnie utworzonych stref.
Na sankach nie można zjeżdżać na żadnym stoku narciarskim w Polsce, chyba że umieszczone są na nim specjalne strefy. Saneczkarze na trasach narciarskich stwarzają duże niebezpieczeństwo. Zagrażają nie tylko narciarzom i snowboardzistom, ale przede wszystkim sobie.