"Oszukiwaliśmy od dziesięcioleci". Grigorij Rodczenkow przekazał nowe szokujące informacje ws. dopingu w Rosji

Getty Images / Oli Scarff / Na zdjęciu: badanie antydopingowe
Getty Images / Oli Scarff / Na zdjęciu: badanie antydopingowe

"Ta książka ponownie rozpali wojnę na słowa między Rosją Władimira Putina i resztą świata sportu" - informują brytyjskie media. Były dyrektor moskiewskiego laboratorium antydopingowego wydaje autobiografię, w której demaskuje działalność Rosjan.

"Oszukiwaliśmy od dziesięcioleci" - nie ukrywa Grigorij Rodczenkow, który kilka lat temu ujawnił wielką aferę dopingową w rosyjskim sporcie. 61-latek był szefem moskiewskiego laboratorium antydopingowego, które tuszowało informacje o zażywaniu zakazanych substancji przez rosyjskich sportowców.

W związku z licznymi nieprawidłowościami Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) przed rokiem nałożyła na rosyjskich sportowców zakaz startowania pod flagą swojego kraju podczas międzynarodowych wydarzeń, takich jak igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata.

"Afera Rodczenkowa"

W listopadzie 2015 r. Rodczenkow wyleciał z Rosji do USA, gdzie zaczął ujawniać światu skandale dotyczące dopingu w Rosji. Jego dowody zostały wykorzystane do skazania setek oszustów, a naukowiec, w obawie o swoje życie, pozostaje w areszcie ochronnym w USA. Tam też napisał swoją autobiografię "Afera Rodczenkowa", w której wyjawia kolejne szokujące informacje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis Huberta Hurkacza. Trafił idealnie

Premiera książki będzie miała miejsce w przyszłym tygodniu, ale do jej fragmentów dotarło już "Daily Mail". Przekazane informacje rzucają nowe światło na kluczowe wydarzenia w świecie sportu sprzed 30-40 lat.

Zamiast bojkotu igrzysk, strach przed kontrolami

Na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles w 1984 r. zabrakło sportowców Związku Radzieckiego i większości państw socjalistycznych. Oficjalnie decyzję argumentowano obawą przed atakami terrorystycznymi na rosyjskich sportowców i smogiem panującym w Los Angeles. Zachód doskonale wiedział, że decyzja miała jednak charakter czysto polityczny. Była swego rodzaju rewanżem za bojkot wcześniejszych igrzysk w Moskwie przez USA, które w taki sposób odpowiedziało na radziecką inwazję na Afganistan.

Rodczenkow przedstawia jednak inne informacje dotyczące tej sytuacji. Według byłego szefa moskiewskiego laboratorium antydopingowego, w ZSRR tak naprawdę bali się kontroli dopingowych w USA.

"Sowieci planowali ukryć swoje laboratorium kontroli antydopingowej na pokładzie statku w porcie w Los Angeles po tym jak Amerykanie ogłosili, że na igrzyskach są w stanie wykryć wszystkie niedozwolone substancje, w tym stanozolol i testosteron" - pisze Rodczenkow.

Rosjanie tuż przed zawodami chcieli testować swoich zawodników w tajnym laboratorium, ale ostatecznie władze Los Angeles odmówiły przyjęcia statku w porcie. Dopiero ta decyzja miała wpłynąć na bojkot igrzysk.

Cztery lata później Związkowi Radzieckiemu podobno udało się już ukryć tajne laboratorium na pokładzie luksusowego statku w pobliżu Seulu. ZSRR pewnie wygrali klasyfikację medalową igrzysk, sięgając po 132 medale, w tym 55 złotych. Impreza przeszła jednak do historii za sprawą licznych afer, także dopingowych, a ta najgłośniejsza dotyczyła rekordzisty świata i złotego medalisty w biegu na 100 m - Bena Johnsona.

Mógł wpaść już wcześniej

Rodczenkow informuje, że o stosowaniu dopingu przez Kanadyjczyka wiedział już dwa lata wcześniej, ale musiał zatuszować tę informację. W 1986 r., podczas pierwszych Igrzysk Dobrej Woli w Moskwie, które miały stanowić alternatywę dla zbojkotowanych dwa lata wcześniej igrzysk olimpijskich, w organizmie Johnsona znaleziono stanozol. Analizę jego testu Rodczenkow miał przeprowadzać osobiście.

To właśnie na tej imprezie Johnson został pierwszym Kanadyjczykiem w historii, który przebiegł 100 m poniżej 10 sekund (9,95). "Analiza kontroli dopingowej na Igrzyskach Dobrej Woli była formalnością. Nasze laboratorium odkryło 14 pozytywnych wyników, ale aparatczycy z radzieckiego Ministerstwa Sportu zdecydowali się ich nie zgłaszać - nikt nie chciał oczerniać alternatywnych igrzysk olimpijskich" - napisał Rodczenkow.

Johnson odmówił komentarza w tej sprawie, ale przyznał na łamach "Daily Mail", że "nigdy nie został poinformowany o żadnym pozytywnym teście w 1986 roku".

"Historia rosyjskiego sportu w pigułce"

61-latek wspomina też sytuację z 2015 r., gdy pływaczka Jana Martynowa, nazywana narodową bohaterką, przed mistrzostwami świata w Kazaniu w obecności Władimira Putina odczytała "przysięgę sportowca", zapewniając, że angażuje się w sport bez dopingu i oszukiwania.

W tej samej chwili Rodczenkow miał siedzieć w laboratorium w Moskwie, wprowadzając informację, że Martynowa nie przeszła testu na obecność niedozwolonych substancji. "Oto historia rosyjskiego sportu w pigułce" - pisze Rodczenkow.

Czytaj też:
-> Koronawirus. Bali wpuści turystów, ale liga wciąż zawieszona
-> Władimir Putin i Aleksandr Łukaszenka stali się wrogami. Przez koronawirusa

Komentarze (21)
avatar
Eljot Nes
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dopingują się wszyscy ale tylko niektórzy dają się złapać. 
avatar
miro-miro
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Olimpiad nie oglądam od Seulu, nie interesują mnie wysiłki naszprycowanych debili brojlerow! 
avatar
Włókniarz
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
wszedzie sie zarzekaja ze sa czysci i wszedzie sie szprycuja,u nas tez,to nie sport tylko pop 
Olgino
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To jakiś żart? Czytaj całość
avatar
śmiechu82
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Powiedział tylko to co od lat wiadomo..... Putin jest tam carem i żadne pozorowane wybory że jakoby Rosjanie mieli na coś wpływ... tego nie zmienią...