Powrót do szkoły. Wychowanie fizyczne kończy z trybem online. Nauczyciele: nowy rok szkolny to zagadka

Gry zespołowe? Na razie nie ma mowy. Dystans społeczny na lekcjach? Musi być. Z nowym rokiem szkolnym wychowanie fizyczne w szkołach kończy z trybem online. Ale to nie znaczy, że będzie takie, jak przed pandemią

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Lekcja WF-u Newspix / MACIEJ GILEWSKI / 058sport/NEWSPIX.PL / Lekcja WF-u
Informując o wytycznych dla szkół na nowy rok szkolny, w którym mimo trwającej pandemii uczniowie i nauczyciele mają skończyć ze zdalnym nauczaniem i wrócić do klas, Ministerstwo Edukacji zapewniało, że jest na ten powrót doskonale przygotowane. Ci, którzy lada dzień znów będą prowadzić stacjonarne lekcje WF-u, nie mają takiego przekonania. O pierwszym września mówią: zagadka.

Gier zespołowych nie będzie

Na razie pewne jest tylko to, że będzie inaczej. I to zdecydowanie. Zgodnie z zaleceniami ministerstwa, wuefiści mają prowadzić zajęcia w maskach albo w przyłbicach. Kontakt między uczniami oraz między uczniami a nauczycielami ma być jak najmniejszy. Gimnastyka, lekkoatletyka, bieganie, tenis stołowy, badminton - tak. Dopóki jest dobra pogoda - jak najwięcej lekcji na świeżym powietrzu. Piłka nożna czy koszykówka - na razie nie ma mowy.

- Musieliśmy zmodyfikować program. Piłkę nożną na razie obcięłam z dwudziestu godzin na sześć, bo może sytuacja się zmieni i będzie można gry zespołowe przywrócić do programu. Jednak na początku roku na pewno nie będzie ich na lekcjach - zaznacza Małgorzata Klich, nauczycielka wychowania fizycznego w II Liceum Ogólnokształcącym imienia hetmana Jana Tarnowskiego w Tarnowie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył nie w Wiśle, a... do wody! Efektowne salto Karla Geigera
Monika Górska, która w warszawskiej Szkole Podstawowej numer 46 imienia Stefana Starzyńskiego uczy klasy 4-8, zaproponuje swoim uczniom m.in. marszobiegi, konkurencje lekkoatletyczne, badmintona, zamierza też poświęcić dużo czasu na naukę zachowywania dystansu. Ale WF-u bez gier zespołowych sobie nie wyobraża. - Przecież dzieci je uwielbiają - mówi.

Na jej lekcjach siatkówka, koszykówka czy piłka ręczna będą się pojawiać, choć nie w formie rywalizacji, a nauki tych elementów, które można wykonywać indywidualnie. Może poza siatkówką, w której dużego kontaktu między uczestnikami meczu nie ma.

Górska uważa, że jej dzieciaki będą rozczarowane, gdy na lekcjach WF-u ulubioną grę zespołową zastąpią im marszobiegi i ćwiczenia gimnastyczne. Klich spodziewa się podobnej reakcji swoich trochę starszych uczniów. - Zwłaszcza chłopców, którzy przecież najbardziej lubią, jak da się im piłkę i pozwoli zagrać mecz. W czasie wakacji pewnie w jakimś wymiarze uprawiali sporty zespołowe, a teraz im powiem, że przez najbliższe dwa miesiące będziemy na lekcjach spacerować. Jak to usłyszą, to chyba mnie zjedzą - przewiduje.

Jak utrzymać dystans?

Nawet przy założeniu, że gry zespołowe nie będą się pojawiać na lekcjach, dużym wyzwaniem dla wuefistów będzie stosowanie się do innej wytycznej ministerstwa - utrzymywania półtorametrowego dystansu. - Wśród moich uczniów to będzie bardzo trudne. 10- czy 11-latki są bardzo żywiołowe, potrzebują dużo ruchu i kontaktu rówieśniczego. A przecież nie widziały się przez prawie pół roku, stęskniły się za sobą i mogą zapominać, że mają rozmawiać ze sobą zachowując odległość. Jeszcze trudniej będzie z zachowywaniem dystansu w najmłodszych klasach. Współczuję nauczycielom, którzy będą musieli tego pilnować - mówi Górska.

Wśród starszych, bardziej świadomych tego, co się dzieje, licealistów w teorii o zachowywanie dystansu powinno być łatwiej. Łatwiej, bo na pewno nie łatwo.

Klich: - Zaleca się nam, żebyśmy jak najczęściej zabierali dzieci na powietrze. No więc wyobraźmy sobie, że zabieram klasę na spacer do parku. Mam 20 uczniów, więc pierwszego od ostatniego dzieli 30 metrów. Po drodze musimy przejść przez jezdnię. I jak to zrobić, żeby utrzymać dystans, ale jednocześnie mieć wszystkich na oku? Chyba na trzy razy, ale wtedy ci co już przeszli nie będą mogli się zatrzymać i czekać, bo przecież znajdą się zbyt blisko siebie.

Rok pełen wyzwań

To tylko jedna z wielu sytuacji, z jakimi nauczyciele będą musieli się zmagać w pandemicznej codzienności. Nie we wszystkich da się zarówno przestrzegać wytycznych, jak i zapewnić uczniom bezpieczeństwo. Jeśli się nie da, na pierwszym miejscu nauczyciel zawsze musi postawić to drugie.

Klich zwraca też uwagę, że niektóre z wytycznych są po prostu nieprzemyślane. I podaje konkretny przykład. - Jak zabierałam dzieci na basen, a w tym roku też będą u nas takie lekcje WF-u, to chociaż kilkoro dzieci z różnych powodów nie mogło pływać, jechali wszyscy. Teraz już nam zapowiedziano, że na basen mają jechać tylko pływające dzieci. Dla mnie to problem, bo co zrobić z pozostałymi? W liceum nie ma świetlicy, a nie zostawię ich przecież samych - mówi.

Mama piłkarza Leeds United wśród przepisów, które będą wyzwaniem dla nauczycieli, wymienia również te nie związane tylko z wychowanie fizycznym. Chociażby takie: - Jak jedno z dzieci kilka razy kaszlnie, mamy praktycznie obowiązek to zgłosić, a ucznia zaprowadzić do izolatki. Stosowanie się do tego może być dla nas wszystkich koszmarnym doświadczeniem.

Z formą nie będzie tak źle

Wracając jednak do lekcji WF-u, te pokażą, jak kilka miesięcy życia w koronawirusowym świecie, w świecie obostrzeń, czasu spędzanego głównie w domu i ograniczonej aktywności fizycznej, wpłynęło na zdrowie i kondycję dzieci i młodzieży.

- Ja już wiem, że kilku moich uczniów przybrało na wadze - mówi Górska. - Na pewno zaczniemy spokojnie, będzie musiało minąć trochę czasu, zanim przejdziemy do intensywniejszych lekcji.

Obie nasze rozmówczynie uważają jednak, że dramatu nie będzie, bo choć codzienność wygląda teraz inaczej niż jeszcze w marcu tego roku, to życie sportowe wśród młodych ludzi całkowicie nie umarło. - Boiska i hale nie są zamknięte. Młodzi ludzie nie przestali grać w piłkę, trenować ulubionych dyscyplin. Były obozy sportowe - argumentuje Klich.

- Mieliśmy lato, a to czas, gdy dzieci są aktywne, spędzają dużo czasu na powietrzu. Nie powinno być tak źle. Byłoby dużo gorzej, gdybyśmy teraz wracali do lekcji po zimnych i deszczowych miesiącach, bo wtedy dzieci pewnie całe dnie spędzałyby w domu - tłumaczy Górska.

- Ci, którzy lubią aktywność fizyczną, nadal będą sprawni. Gorzej może być z tymi, którym ze sportem nie po drodze. Tylko że teraz będzie ich trudniej zachęcić do jakiegoś wysiłku, bo spacery i bieganie mogą im się szybko znudzić - zwraca uwagę mama Mateusza Klicha.

Są obawy, ale wrócić trzeba

Mimo wszystko nauczycielka WF-u z tarnowskiego liceum uważa, że powrót do szkół po dużo dłuższej przerwie niż zwykle jest właściwym posunięciem. Jasne, ma wiele pytań, na które na razie nikt jej nie odpowie. Czy uda się opanować chaos, który w pierwszych dniach, może nawet tygodniach, będzie nieunikniony. Jak będzie wyglądało funkcjonowanie szkoły w praktyce? Czy jej uczniowie okażą się odpowiedzialni, czy będą lekceważyć nowe przepisy? Martwi się o najstarszą kadrę nauczycielską, bo przecież dla osoby w podeszłym wieku zachorowanie będzie o wiele groźniejsze, niż dla nastolatka. Ale jej zdaniem wrócić trzeba. - Jak dzieci nie dostaną znowu szkolnej rutyny - że muszą rano wstać, ubrać się, wyjść z domu, strasznie się rozleniwią. Bardzo dobrze, że wracamy - podkreśla.

Wiele zależy od rodziców

U Górskiej dominują za to obawy. O to, czy w przeładowanych szkołach uda się dopilnować przestrzegania dystansu. Czy żywiołowe dzieciaki, które potrzebują się wygadać, wybiegać i wybawić, będą chciały pamiętać o dystansowaniu się i higienie. - Chaos będzie na pewno - nie ma złudzeń. I dodaje, że sukces operacji "Wracamy do szkoły" nie będzie możliwy bez pracy rodziców.

- Oni odgrywają teraz kluczową rolę. Ich zdaniem jest uświadomienie dzieciom, że to co się dzieje to nie zabawa, że trzeba przestrzegać wprowadzonych zasad. My, nauczyciele, będziemy taką postawę wzmacniać. Nie chodzi tylko o zdrowie uczniów i nauczycieli, przecież po lekcjach wszystkie dzieci do kogoś wracają. Zachowując się w szkole mądrze i odpowiedzialnie zadbają o zdrowie swoich bliskich - podkreśla nauczycielka z warszawskiej podstawówki numer 46.

Młodzi szybko się uczą

Klich stawia sprawę jasno - wrzesień to będzie wóz albo przewóz. Albo okaże się, że edukacja w tradycyjnej formie jest dziś możliwa, albo skończy się ponownym zamknięciem szkół i powrotem do zdalnego nauczania na dłużej. - Ja staram się być dobrej myśli - przyznaje Klich. - A może się okaże, że uczniowie pozytywnie nas zaskoczą, że przez te kilka miesięcy życia w dobie koronawirusa nauczyli się odpowiednich zachowań? W końcu im człowiek młodszy, tym szybciej się uczy.

Czytaj także:
Marcelo Fronckowiak pełen obaw przed startem sezonu. "Boję się, że będziemy mieli przerwy w PlusLidze"
PlusLiga. Trefl Gdańsk prawie pokonał pandemię. Trener ma do dyspozycji niemal wszystkich zawodników

Czy uważasz, że powrót do stacjonarnego nauczania w szkołach już od 1 września to dobra decyzja?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×