Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak donoszą za pośrednictwem wiadomosci.wp.pl, że firma Łukasza Mejzy obiecywała, że wyleczy chorych na Parkinsona czy Alzhaimera, a także umierających na raka oraz stwardnienie rozsiane i tych, którzy zmagają się z innymi nieuleczalnymi przypadłościami.
"Obecny wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa - 80 tys. dolarów. Metoda, którą zachwalał, nie ma medycznego potwierdzenia" - zaznaczono.
Okazuje się, że w oficjalnych folderach przedstawiciele firmy obiecywali leczenie w Ameryce Północnej. W Polsce pacjenci mieli otrzymywać wsparcie medyczne po zabiegu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rozklepali rywala, a potem... Kapitalna bramka piłkarza Realu Madryt!
Chorymi miała opiekować się spółka Vinci NeoClinic. KRS wskazuje na to, że wiceminister sportu nadal jest jej prezesem, mimo że firma zmieniła nazwę i adres.
Wirtualna Polska donosi, że spółka Mejzy miała organizować terapie "pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi".
"To metoda uznawana przez lekarzy w Polsce i na całym świecie za niesprawdzoną i niebezpieczną. Pomysł nie wypalił" - zauważono.
WP dotarła do osób, które miały styczność z firmą Łukasza Mejzy. Niektórzy w porę zorientowali się, że coś jest nie tak. Inni zaufali. W przypadku 6-letniej Poli kluczową rolę odegrał wspólnik wiceministra sportu, którzy rzekomo został wyleczony.
- Każdego dnia będę walczyć o oddech i uśmiech mojego dziecka. Jednak zaufaliśmy niewłaściwym osobom - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Paulina Materna.
Jej córka choruje na mukowiscydozę. Niestety, od firmy Mejzy nie uzyskała tak bardzo wyczekiwanej pomocy. Przeżyła za to serię rozczarowań. A takich przypadków było więcej... Obszerny materiał na ten temat znajdziesz TUTAJ.
Czytaj także:
> Nie radził sobie z presją, został jednym z najlepszych na świecie. Odmienił go Ancelotti
> Wulgarna przyśpiewka kibiców Chelsea. Uderzyli w polskich bramkarzy