Afera z udziałem ministra sportu?! OKO.press: szef resortu żądał ogromnych pieniędzy

PAP / Andrzej Lange  / Na zdjęciu: Kamil Bortniczuk (w środku)
PAP / Andrzej Lange / Na zdjęciu: Kamil Bortniczuk (w środku)

Czarne chmury pojawiły się nad Ministerstwem Sportu. Nie tylko ze względu na postać Łukasza Mejzy, który od pewnego czasu jest negatywnym bohaterem mediów. Publikacja portalu OKO.press stawia w złym świetle także szefa resortu - Kamila Bortniczuka.

W tym artykule dowiesz się o:

Sprawa dotyczy Grupy Azoty ZAK, która jest głównym sponsorem drużyny siatkarskiej w Kędzierzynie-Koźlu. Kamil Bortniczuk zasiadał w jej zarządzie od 30 marca 2017 roku. Łącznie przepracował tam 21 miesięcy. W połowie listopada 2018 poinformował radę nadzorczą, że zamierza objąć mandat poselski po jednym z polityków Prawa i Sprawiedliwości.

Za wypełnianie swoich obowiązków w spółce otrzymał blisko milion złotych wynagrodzenia. Według informacji OKO.press minister sportu walczył, aby wypłacono mu kolejne 200 tysięcy złotych za powstrzymanie się od konkurencyjnych działań.

W przypadku odmowy miał zagrozić Grupie Azoty ZAK, że ta straci miliony złotych. Wygląda więc na to, że polityka nie obchodziły dalsze losy tej właśnie spółki. Zapytany o całą sprawę, odpowiedział, że nikogo nie straszył. Miał jedynie "informować", ponieważ takie rozwiązania mogłyby być fatalne w skutkach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające sceny. Nagranie polubiło już ponad milion osób!

Ostatecznie doszło do wypowiedzenia umowy o zakazie działalności konkurencyjnej, którą Kamil Bortniczuk otrzymał pod koniec listopada 2018 roku. Sam zainteresowany stwierdził, że kierował się właściwymi wartościami. Nigdy też nie chciał podejmować działalności konkurencyjnej wobec spółki.

Miał też zwracać się do służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ekonomiczne państwa. "Jednak nie wszyscy /tak jak ja/ w swoich decyzjach kierują się odpowiedzialnością za dobro wspólne i patriotyzmem gospodarczym" - odpowiedział polityk Partii Republikańskiej, cytowany przez OKO.press.

Od tamtego czasu Kamil Bortniczuk skupia się głównie na polityce. Pod koniec października został szefem Ministerstwa Sportu. Dzień po objęciu stanowiska powołał Łukasza Mejzę na swojego następcę. To właśnie wiceminister resortu jest negatywnym bohaterem w ostatnim czasie.

Wszystko przez publikację dziennikarzy Wirtualnej Polski - Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka. Ci dokładnie opisali podejrzane interesy biznesmena, a także jego spółki Vinci NeoClinic. Firma miała namawiać nieuleczalnie chorych do leczenia się metodami, które przez ekspertów są uznawane za niesprawdzone i niebezpieczne.

Sprawa wywołała ogromne poruszenie w całej Polsce. Obszerny materiał na ten temat znajdziesz TUTAJ. Nic więc dziwnego, że nad Ministerstwem Sportu zbierają się to coraz ciemniejsze chmury.

Zobacz też:
Dotarliśmy do mieszkańca Kuźnicy. Mówi, co tam się dzieje naprawdę
"Straszliwy wypadek". Dramat polskiego klubu

Źródło artykułu: