Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak z WP ustalili, że "firma Łukasza Mejzy obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Obecny wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa - 80 tys. dolarów. Metoda, którą zachwalał, nie ma medycznego potwierdzenia".
Po tych ustaleniach aktywność polityczna Łukasza Mejzy ograniczyła się praktycznie do zera. Tymczasem w piątek znów zawitał do Sejmu.
"Długo nie trwał ten urlop" - komentuje na gorąco dziennikarz TVN24 Radomir Wit.
Ostatnio w Ministerstwie Sportu i Turystyki doszło do kontroli poselskiej. "Rzeczpospolita" donosiła, że przeprowadzili ją przedstawiciele Lewicy. Udało się ustalić, że w pracy nie pojawił się się od 21 października, gdy objął stanowisko wiceministra sportu. Posłowie zaznaczali ponadto, że nie ma śladu po jego działalności w resorcie.
- Nie było dosłownie nic, nawet jednego dokumentu z podpisem wiceministra Mejzy. Kompletne zero aktywności - powiedział w rozmowie z "Rz" poseł Maciej Kopiec.
Jeżeli chodzi natomiast o Sejm, to Mejza sam informował, że wystąpił do marszałek "o urlop z wykonywania obowiązków poselskich". Tym bardziej dziwi fakt, że pojawił się na sali sejmowej i uczestniczy w głosowaniach.
Posłanka KO Izabela Leszczyna, która zabrała głos z mównicy, prosiła o "wykluczenie z obrad" posła Mejzy.
Długo nie trwał ten urlop… @tvn24 pic.twitter.com/Tg1DOgYfWA
— Radomir Wit (@RadomirWit) December 17, 2021
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
Czytaj także:
> Nie żyje Rafał Boba. Był zakażony koronawirusem
> Już nie piłka nożna. Ta dyscyplina jest najpopularniejsza w Polsce. Dwustukrotny wzrost