MLB: Dramatyczny mecz w San Francisco

Po ostatnim meczu w San Francisco z tamtejszymi Giants Colorado Rockies mogli zmniejszyć swoją przewagę do półtora meczu lub powiększyć ją do trzech i pół. Po dramatycznej końcówce udało im się wygrać i na tak krótko przed zakończeniem sezonu jest to spora różnica.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie powtórzyła się sytuacja sprzed kilku tygodni i tym razem Colorado Rockies udało wywieźć się jedno, ale jakże ważne zwycięstwo z San Francisco. Była to ich dopiero druga wygrana w jedenastym starciu z Giants w tym sezonie i ostatnia, bowiem oba zespoły już się nie spotkają. Od początku sezonu wśród głównych kandydatów do nagrody dla najlepszego miotacza National League był Matt Cain. Jednak na początku sierpnia przeżył załamanie formy i od tamtego czasu cztery z jego pięciu decyzji to porażki. Do szóstej doszło w meczu z Rockies, po tym jak w sześciu inningach oddał cztery punkty, w tym jak się okazało kluczowego home runa w szóstej zmianie. Dla odmiany świetnie sobie radził Jorge De La Rosa, który nie odniósł ani jednego zwycięstwa w kwietniu i maju, ale od tamtego czasu ma ich najwięcej, bo aż piętnaście. Tym razem przez osiem inningów oddał tylko trzy punkty i zaliczył dziewięć strikeouts, ale jego zwycięstwo znalazło się w opałach w dziewiątym inningu. Franklin Morales, który jest tymczasowym closerem Rockies pozwolił gospodarzom na szybkie trzy odbicia dające im pierwszy run. W kolejnej akcji zamiast double play goście pogubili się w defensywie i pozwolili na zdobycie kolejnego punktu. Stratę do jednego runu kosztem drugiego outu zmniejszył Randy Winn i wydawało się że Giants mają zwycięstwo, a przynajmniej remis w zasięgu ręki. Jednak kolejny w kolejności Nate Schierholtz dał się wyautować poprzez strike i marzenia "Gigantów" o sweepie boleśnie się rozmyły.

Po wczorajszej bójce między New York Yankees a Toronto Blue Jays posypały się tylko dwa zawieszenia. Równo po trzy spotkania będą musieli opuścić catcher Yankees Jorge Posada oraz reliever Blue Jays Jesse Carlson. "Jaskółki" nic na tym nie tracą bo po pierwsze zmiennik miotacza nie jest najważniejszym elementem zespołu, a i tak nie mają już szans na awans do playoffs. A przy ofensywnej sile zespołu z Bronxu brak Posady też nie jest praktycznie żadnym osłabieniem. Blue Jays przekonali się o tym w drugim meczu na Yankee Stadium, który przegrali w samej końcówce. Przy prowadzeniu przyjezdnych 4:2 w ósmym inningu 2-RBI home runa zdobył Hideki Matusi, doprowadzając do remisu. W ostatniej regulaminowej zmianie single i skradzioną drugą bazę Brett’a Gardner’a wykorzystał głęboki rezerwowy Francisco Cervelli i zaliczył single dające "Jankesom" zwycięstwo walk-off 5:4. Dzięki temu zwycięstwu Yankees utrzymali przewagę sześciu i pół meczu nad drugimi na wschodzie American League Boston Red Sox, którzy właśnie wygrali swój siódmy mecz z rzędu. Poza tym Bronx Bombers maja duże szanse aby zostać jedynym w tym sezonie zespołem z liczbą stu zwycięstw. Środowa wygrana z Blue Jays była ich dziewięćdziesiątą czwartą.

Cztery porażki z rzędu Texas Rangers i siedem zwycięstw z rzędu Boston Red Sox może oznaczać tylko jedno. Co prawda Rangers mają jeszcze matematyczne szanse na zdobycie dzikiej karty, ale wszystko wskazuje na to, że nie będzie niespodzianki i mistrzowie sprzed dwóch i sprzed pięciu lat awansują trzeci sezon z rzędu do fazy pucharowej. W starciu na szczycie American League po raz drugi pokonali Los Angeles Angels, tym razem przy świetnej ofensywie i przy słabiutkim miotaniu. Red Sox zdobyli pięć punktów w szóstej zmianie i wydawało się, że zdominują końcówkę spotkania. Jednak w odpowiedzi na to Angels w siódmym inningu odrobili stratę i wyszli na dwupunktowe prowadzenie po 2-RBI double Juana Rivery. Do remisu 7:7 w ósmej zmianie doprowadził jednak Alex Gonzalez. I tym razem Angels postawili na swoim i wyszli na jednopunktowe prowadzenie. W inningu ostatniej szansy gospodarzy dla "Aniołów" miotał oczywiście Brian Fuentes, lider savów w American League. Obok tego ma także najwięcej zmarnowanych szans na save w swojej lidze i tym razem zrobił to po raz siódmy. Najpierw przy pełnych bazach i dwóch outach oddał walk, a po chwili single zaliczył Gonzalez, zdobywając swój trzeci i zwycięski punkt.

Detroit Tigers wykonali niesamowitą pracę po katastrofalnym ostatnim sezonie, kiedy zajęli ostatnie miejsce w dywizji centralnej American League. Druga sprawa to to, że grają w zdecydowanie najsłabszej grupie w Major League Baseball. Dla porównania z ich bilansem .538 zajmowaliby czwarte miejsce w dywizji zachodniej National League. Mimo to należy im się słowo uznania po tak nieudanym sezonie. Co prawda ze wszystkich liderów dywizji mają jeszcze najwięcej pracy, bowiem ich przewaga nad Minnesota Twins to tylko cztery i pół meczu, ale prowadzili niemal bez przerwy cały sezon i powinni utrzymać to do końca. Pomogło im w tym środowe zwycięstwo nad Kansas City Royals, w którym po raz drugi w tym sezonie pierwszym miotaczem był Eddie Bonine. Tigers od dłuższego czasu mają problem ze znalezieniem piątego pewnego startera. W playoffs nie jest to już tak wielki problem, gdzie pomiędzy kolejnymi meczami jest zazwyczaj dzień przerwy, ale póki potrzebne są im kolejne zwycięstwa jest to uciążliwe. Po prowadzeniu Royals 3:0 w czwartym inningu Tigers zdobyli po dwa punkty w czwartej i szóstej zmianie, wygrywając 4:3. 2 RBI zdobył dla nich najskuteczniejszy w tym meczu Adam Everett. Po tym zwycięstwie magiczny numer "Tygrysów" to trzynaście.

Pozostałe wyniki:

Minnesota Twins - Cleveland Indians 7:3

St. Louis Cardinals - Florida Marlins 2:5

Los Angeles Dodgers - Pittsburgh Pirates 3:1

San Diego Padres - Arizona Diamondbacks 6:5

Atlanta Braves - New York Mets 6:5

Detroit Tigers - Kansas City Royals 4:3

Baltimore Orioles - Tampa Bay Rays 4:2

New York Yankees - Toronto Blue Jays 5:4

Philadelphia Phillies - Washington Nationals 6:1

Boston Red Sox - Los Angeles Angels 9:8

Cincinnati Reds - Houston Astros 6:5

Chicago Cubs - Milwaukee Brewers 5:9

Texas Rangers - Oakland Athletics 0:4

Seattle Mariners - Chicago White Sox 4:3

San Francisco Giants - Colorado Rockies 3:4

Komentarze (0)