Mistrz świata z 2018 roku miał duże szanse, by w Tokio obronić tytuł wywalczony przed rokiem w Baku. Wygrał cztery kolejne walki, jednak w piątej irańskie władze nakazały mu przegrać.
Dlaczego? Irańczycy nie chcieli, by w walce o złoto Mollaei zmierzył się ze znakomitym Izraelczykiem Sagim Mukim, a Iran już od lat bojkotuje Izrael w rywalizacji sportowej i zabrania swoim reprezentantom mierzyć się z zawodnikami z tego kraju.
Do judoki najpierw dzwonił wiceminister sportu Davar Zani. Gdy jego namowy nie przyniosły efektu, zatelefonował prezes Irańskiego Komitetu Olimpijskiego Reza Salehi Amiri i poinformował, że w domu rodziców Mollaeiego są agenci służb bezpieczeństwa.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Brzęczek o problemie strzeleckim Krzysztofa Piątka. "Trudno zdobyć bramkę, jak nie otrzymuje się podań"
Mollaei poddał swój pojedynek półfinałowy z Belgiem Matthiasem Casse i to on w starciu o złoto walczył z Mukim. Muki wygrał przez ippon, a potem przyznał, że Irańczyk to zawodnik, który jest dla niego inspiracją. Podłamany Mollaei przegrał też walkę o brąz z Gruzinem Luką Maisuradze.
Czytaj także:
- MMA: Efektowny triumf byłej gwiazdy KSW
- KSW 50: Osiem walk w rozpisce gali w Londynie
Pozbawiony szansy na wielki sukces dżudoka nie zamierzał milczeć. Powiedział prezesowi Międzynarodowej Federacji Judo Mariusowi Vizerowi, czego zażądał od niego Irański Komitet Olimpijski. Postanowił też zrezygnować z reprezentowania Iranu. Chce teraz występować pod flagą olimpijską.
- Chcę rywalizować kiedy tylko mogę. Żyję w kraju, którego prawo mi to uniemożliwia. Potrzebuję pomocy. Nawet jeśli władze mojego kraju mówią mi, że mogę wrócić bez problemów, to ja się boję - przyznał Mollaei, który po mistrzostwach świata nie wrócił do swojego kraju. Wyjechał do Niemiec, gdzie posiada mieszkanie. Zaprzeczył jednak, że ubiega się w Niemczech o azyl.