Niebieskie oczy Walerii patrzą na nas z ekranu telefonu. Jasne kręcone włosy spadają na ramiona spod różowej puchatej czapki z pomponem. Chłód im nie przeszkadza, tamtego wieczora są z tatą w świetnym humorze.
Waleria ma pięć lat. Miesiąc temu usłyszała w przedszkolu, że Rosja może ruszyć na Ukrainę. Zapytała w domu: mamo, czemu ci ludzie chcą tutaj przyjść? Wiktoria nie wiedziała, co odpowiedzieć. Dziś po raz kolejny czytała w internecie, jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie.
Gdy wyjeżdżała z Winnicy na Podolu, pożegnała się z córką i mężem bez większych ceremonii. Krótki uścisk, buziak. No to cześć!
Początkowo odmówiła rozmowy, tłumacząc, że to zbyt trudne. Kilka godzin później przekazała przez wspólnego znajomego: przyjeżdżaj.
Spotykamy się w Krakowskim Klubie Kajakowym. Wiktoria Dobrotworska dobrze zna ten ośrodek. To siedmiokrotna mistrzyni Ukrainy, dwa razy stawała na podium Pucharu Świata. Zgrupowanie reprezentacji miało trwać do piątku, więc Wiktoria była przekonana, że wkrótce zobaczy się z rodziną.
Aż do czwartkowego poranka.
NAJPIERW SZOK. POTEM DO MNIE DOTARŁO: WOJNA
Zbudził ją telefon, który co chwilę wibrował. Cholera, kto się tak dobija nad ranem? Przetarła zaspane oczy, leniwie zerknęła na ekran. Dziesiątki wiadomości. "Co za tragedia!", "boję się", "co teraz będzie?". Zerwała się z łóżka.
- Razem z drużyną włączyliśmy wiadomości i osłupieliśmy. Wojna. Niedługo później dostaliśmy informację, że nasz lot został odwołany. Nie mieliśmy jak wrócić do kraju. W pierwszej chwili chciałam biec w kierunku granicy, byle zbliżać się do męża i córki. Później trochę się uspokoiłam, choć wciąż nie dociera do mnie, co się dzieje. Jestem wdzięczna dyrektorowi ośrodka, że możemy tu zostać. Mamy dach nad głową i jedzenie - opowiada Wiktoria.
Jest zawodniczką i jednocześnie trenerką grupy młodzieżowej. Przyjechało ich do Krakowa jedenastu, teraz co chwilę ktoś znika. Iwan i Oleksiej ruszyli wczoraj do Wrocławia, pierwszy ma tam rodzinę. Rodzice 14-letniej Julii zadzwonili, że przyjedzie po nią siostra. Zabrała ją do Holandii. Andriej poleciał do Gruzji do dziewczyny.
- Muszę zostać, bo są z nami niepełnoletni zawodnicy. Trzeba ich chronić. Z kolei mąż, Siergiej, nie chciał w pierwszych godzinach wojny ruszać w drogę z małym dzieckiem. Na ulicach wybuchają bomby, na granicy są kilometrowe korki. Mąż i córka starają się nie wychodzić z domu. W Winnicy mieszkamy w bloku na dziewiątym piętrze. Rosyjskie samoloty latają dosłownie nad ich głowami. Boję się o nich - mówi Wiktoria.
Na początku Waleria była przerażona. Teraz z każdą godziną staje się twardsza. "Mamusiu, musimy się ubierać i uciekać z tatą do garażu, bo znów wyją syreny. Zadzwonimy później". Głos pewny, spokojny, jak gdyby opowiadała o kolejnym dniu w przedszkolu.
Córka się rozłącza, ale Wiktoria i tak siedzi z nosem w telefonie. Scrolluje nieszczęścia.
Rosjanie blisko Kijowa.
Nad Odessą pociski.
Płonie baza wojskowa w Charkowie.
Przyjaciółka wysyła filmik z Moskwy. Protestują przeciw wojnie, bije ich policja.
Zbombardowane budynki stolicy. Ludzie stłoczeni na dworcu. Matka z chłopcem nad trumną męża.
Wiktoria chowa telefon, żeby go zbytnio nie zmoczyć.
TU SIĘ URODZIŁEM I TU UMRĘ
- Na naszych ulicach giną dzieci. Staram się nie myśleć, że mogłaby to być Waleria. Na zewnątrz jestem twarda, a w środku się rozpadam.
Po wybuchu wojny ukraińscy kajakarze skontaktowali się z prezesem swojego związku. Usłyszeli, że mają czekać, bo podróż jest zbyt niebezpieczna.
Za dnia jakoś to jest. Możesz powiosłować albo pobiegać, żeby głowa choć przez chwilę odpoczęła. Najgorsze są noce. Przekręcasz się z boku na bok. Są cali i zdrowi? A jeśli się coś stało? Zadzwonić? Może nie śpią? Kiedy to się wszystko skończy?
Wiktoria nie może zmrużyć oka. Myśli.
O rodzicach.
Tata jest uparty jak osioł. Mówi, że Putin może sobie wjechać czołgami, a on i tak się nie ruszy z Winnicy. Tu się urodził, tu umrze. Jest trenerem, byłym znakomitym kajakarzem. Ostatnio wsiadł na rower i pedałował przez miasto, żeby schować kajaki swoich zawodników w bezpieczniejszym miejscu. Cholera, tato, jest wojna!
O Walerii.
Żywe srebro, wszędzie jej pełno. Wczoraj mama wysłała jej zdjęcie córki ukrywającej się w garażu. Wiktoria uciekła do sali konferencyjnej, żeby nie płakać przy młodych kajakarzach. Są zagubieni, nie do końca rozumieją, co się dzieje. Brakuje, żeby trenerka przy nich rozpaczała.
O Siergieju.
Są razem od szesnastu lat, wychowali się w tym samym mieście. Siergiej też jest trenerem. Zanim zaiskrzyło, widywali się na zawodach.
Ogień i woda. Ona - wybuchowa, energiczna. On - racjonalny, spokojny. Kiedy się kłócą, to Siergiej zawsze mówi pierwszy: OK, nie denerwujmy się, coś wymyślimy. Kilka razy się rozchodzili, zawsze do siebie wracali. Gdy chciała skończyć ze sportem po wybuchu pandemii, powiedział: Nie martw się, następne igrzyska są w Paryżu. Walcz, przecież o nich marzysz!
Posłuchała.
Siergiej nie przyjedzie do niej z córką. Nawet gdyby zmienił początkową decyzję, mężczyźni od 18 do 60 lat nie mogą opuszczać Ukrainy. Nie pytała, czy chwyci za broń. On też o tym nie wspominał. Od niektórych pytań lepsza jest cisza.
- Możesz sobie gadać, że nigdy nie pójdziesz walczyć. Gdy wróg bombarduje twój dom, perspektywa się zmienia. Każdy z nas powinien zrobić wszystko, by zatrzymać Rosję. Jeśli Siergiej pójdzie, zrozumiem. Ale jakaś część mnie przypomina mi, że to mój mąż. Ojciec Walerii. Chcemy, by miała wokół siebie najbliższych. Byśmy byli razem.
W sobotę Siergiej ma urodziny. Wiktoria kupiła mu w galerii handlowej piękny biały zegarek z czarną tarczą. Marzył o takim. Żona wyobraża sobie, jak bardzo by się ucieszył.
- Nie chcę go stracić. Po prostu.[b]
WIEM, ŻE TO DOBRZY LUDZIE. ALE TO ONI WYBRALI PUTINA [/b]
Czwartkowy poranek.
Pierwszy szok już minął. Ukraińscy kajakarze schodzą na śniadanie, potem narada.
Za pół godziny mają rozpocząć trening z Rosjanami, którzy też przyjechali na zgrupowanie do Krakowa.
Jak przywitać się z człowiekiem, gdy jego kraj właśnie najechał twój?
Jak z nimi rozmawiać?
Może w ogóle nie trenować?
- O niczym nie wiedzieli. Rosyjskie media propagandowe nie informowały, że Putin zaatakował Ukrainę. Zaczęliśmy im tłumaczyć, co się stało. Zrobili wielkie oczy. "Niemożliwe!". Targają nami sprzeczne emocje. Wiem, że ci kajakarze to dobrzy ludzie, ale mogliby teraz głośno protestować przeciw wojnie. Nie robią tego. Poza tym to oni wybrali Putina na swojego prezydenta.
- Tamtego dnia mieliśmy z nimi rywalizować. Obiecaliśmy sobie, że wejdziemy do kajaków i im dokopiemy. Tak właśnie zrobiliśmy. Teraz niech nasz kraj dokopie ich armii - dodaje Wiktoria.
Nagle między kajakarzami wyrósł niewidzialny mur. Na śniadaniu rosyjski trener zagadał Wiktorię, jak sytuacja w kraju. Rzuciła, że jest ciężko. Rozeszli się do swoich stolików. Tyle.
Bo co można jeszcze powiedzieć?
GRA KOMPUTEROWA
Kiedy zaczęła się wojna w Donbasie, bolało dużo mniej, tłumaczy Wiktoria. Cierpisz. Żałujesz rodaków. Ale wojna jest na ekranie telewizora, a nie za oknem. W twoim mieście piekarnie nadal sprzedają chleb, autobus odjeżdża o zwykłej porze.
Teraz nad jej domem latają pociski. W słuchawce słyszy syreny. Czuje strach.
- Czasem myślę, że to gra komputerowa. Nasz prezydent ma rację, zostaliśmy sami. Rosja ma sankcje gdzieś. A myślałam, że Europa nam pomoże.
Jestem bardzo wdzięczna, że ludzie przyjmują Ukraińców pod swój dach, wpłacają pieniądze, przesyłają słowa wsparcia. Choćby w sprawie naszej drużyny Polacy zachowali się wspaniale. Chciałabym jednak, by zrobiono dużo więcej, by zatrzymać tę wojnę. Kocham ten kraj, nie chcę uciekać.
Jestem Ukrainką, nie Rosjanką. Gdy słyszę, że w Donbasie niektórzy marzą o mieszkaniu w Rosji, myślę: to pakujcie manatki i wyjeżdżajcie, tu jest Ukraina!
Nie znam się na polityce. Wytłumaczy mi pan, dlaczego Niemcy i kilka innych krajów sprzeciwiają się odcięciu Rosji od tego całego SWIFT? Tak, wiem, ekonomia i pieniądze są ważne, ale nie wtedy, gdy na ulicach giną niewinni ludzie! Błagam wszystkie kraje: otwórzcie oczy!
Czytałam ostatnio wypowiedź prezydenta USA Joe Bidena. "Bądźcie silni". "Walczcie". Biedna Ukraina. Zamiast lać wodę, niech zapyta samego siebie, czy zrobił wystarczająco dużo, żeby nam pomóc.
Długo nie wierzyłam, że Putin zaatakuje cały kraj. Teraz wierzę we wszystko. To szalony człowiek.
A świat rozkłada ręce.[b]
ZEGAREK [/b]
Wiktoria śmieje się przez łzy, że trochę się u niej pozmieniało.
Miesiąc temu podczas treningu wpadł jej do wody telefon. Kiedy Siergiej podarował jej nowy, skakała z radości.
Jeszcze trzy dni temu marzyła o igrzyskach. Z Tokio nie wyszło, ale może będzie Paryż? Od dziecka śniła, jak wypływa na olimpijską trasę.
Mówi, że te marzenia są już nic nie niewarte. Potargała je, zmięła w papierową kulkę i wyrzuciła do kosza.
Teraz marzy o Siergieju i Walerii. O powrocie. Dniu bez rannych, zabitych i eksplozji.
Na razie się na to nie zapowiada, ale Wiktoria w końcu się doczeka. Przytuli męża i córeczkę, wręczy Siergiejowi urodzinowy prezent.
Razem zaczekają, aż biały zegarek z czarną tarczą wskaże godzinę, w której nie zawyją już syreny.