Karol Basz wraz z Kosmic Racing jako liderzy mistrzostw Europy dysponowali bardzo dobrym tempem od samego początku weekendu. W kwalifikacjach udało im się wywalczyć drugie miejsce, a podczas wyścigów kwalifikacyjnych Polak również utrzymywał się w czołówce i przed niedzielnymi zmaganiami zdobył czwarte pole startowe.
W trakcie walki o pierwszą pulę punktów - w prefinale Basz utrzymał pozycję, z której startował finiszując zaledwie 1,2 sekundy za najszybszym zawodnikiem. To zwiastowało zaciętą walkę w finale, jednak jak okazało się w pierwszym zakręcie - nie na czele stawki. Jeden z głównych rywali Polaka w walce o mistrzowską koronę wypchnął go z toru, co zaowocowało spadkiem na odległe miejsce. Mimo tego, że Basz wykręcił później najszybsze okrążenie, to jednak udało mu się dojechać do mety na dopiero 11. pozycji.
Sytuacja w tabeli punktowej wygląda jednak znacznie bardziej optymistycznie. Przewaga wyrobiona podczas dwóch pierwszych rund sprawiła, że mimo tak dalekiego miejsca na mecie Basz jest drugi w klasyfikacji i traci zaledwie pięć punktów. Losy mistrzostw Europy poznamy podczas finałowej rundy na torze w Genk, która odbędzie się w ostatni weekend lipca.
- Tym razem niestety zawody nie stały pod znakiem sportowego zachowania. Joyner zdecydowanie zyskał na wywiezieniu mnie z toru i objął prowadzenie w klasyfikacji - skomentował Basz. - Na pewno nie powinno tak, być jednak sporty motorowe są znane z bardzo zaciętej walki i podczas kolejnej rundy na pewno nie dopuszczę do takiej sytuacji. Obecnie zajmujemy w drugie miejsce w tabeli ze stratą zaledwie pięciu punktów, więc wszystko może się zdarzyć. Czekamy na Genk, gdzie miejmy nadzieję, wszystko pójdzie po naszej myśli - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Krychowiak: Nic jeszcze nie osiągnęliśmy (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}