Już 26 lipca rozpoczną się zmagania w ramach igrzysk olimpijskich 2024 w Paryżu. Walka o medale trwać będzie do 11 sierpnia i w tym czasie zobaczymy rywalizację w wielu konkurencjach. Na turnieju nie zabraknie oczywiście reprezentantów Polski.
Dość mało popularną dyscypliną, szczególnie w naszym kraju, jest kitesurfing. Mimo to rywalizują w niej Polacy i zajmują wysokie miejsca w przypadku Maksa Żakowskiego, Jana Marciniaka czy też Julii Damasiewicz.
Na nadchodzących igrzyskach olimpijskich odbędzie się rywalizacja o medale w kitesurfingu. Udział w niej miał wziąć Jackson James Rice, ale na nieco ponad miesiąc przed startem zmagań zginął tragicznie w wypadku nurkowym w wieku 18 lat.
Nastolatek nurkował ze wstrzymanym oddechem, kiedy to o 12:15 pod łodzią znaleziono jego ciało. Wówczas podjęte zostały próby reanimacji, ale te nie przywróciły mu funkcji życiowych. Do śmierci miało dojść z powodu awarii prądu w płytkiej wodzie.
Śmierć 18-letniego reprezentanta Tonga potwierdził już jego ojciec Darren dla serwisu Matangi Tonga.
Rice urodził się w Stanach Zjednoczonych w rodzinie brytyjskiej, ale dorastał na grupie wysp Ha'apai. Wszystko z uwagi na to, że jego rodzice Darren i Nina Rice są właścicielami Matafonua Island Lodge. Stąd też nastolatek był reprezentantem Tonga, do tego postrzegając się jako Tongańczyk. Miał wystąpić dla tego kraju na igrzyskach olimpijskich 2024 w Paryżu, po tym, jak uzyskał kwalifikację do nowej konkurencji.
"Zostałam pobłogosławiona najbardziej niesamowitym bratem na całym świecie i z bólem muszę powiedzieć, że on nie żyje. Był niesamowitym kitesurferem i na igrzyskach olimpijskich zdobyłby wielki, błyszczący medal. Poznał wielu niesamowitych przyjaciół na całym świecie" - napisała po jego śmierci siostra Lily Rice.
Przeczytaj także:
Polscy kitesurferzy w czołówce Mistrzostw Europy