Maciej Mikołajczyk: Jak rozpocząłeś swoją przygodę z kolarstwem górskim?
Andrzej Kaiser : Swoją przygodę z rowerem zacząłem w Bytowskiej Baszcie już jakiś czas temu. Kluczowe były organizowane tam przez klub zawody, w których brali udział uczniowie szkół i to właśnie przez nie stałem się cyklistą.
Czemu wybrałeś akurat wyścigi MTB, a nie rywalizację na torze, czy szosie, które wydaję mi się, że są w naszym kraju znacznie bardziej popularne?
- Odpowiedz jest prosta. W klubie, w którym jeździłem latem, rywalizowałem na szosie, a zimą było natomiast kolarstwo przełajowe, które i tak trwało bardzo długo do czasu, gdy w kraju zostały organizowane zawody MTB i szosę zastąpiłem rowerem górskim.
Jak zachęciłbyś młodych ludzi do rozpoczęcia treningów właśnie w tej konkurencji, w której startujesz?
- Rower górski myślę, że ma każdy i to jest najprostszy sposób, aby wystartować w maratonie, których jest teraz wysyp, gdyż prawie co tydzień są one organizowane w różnych częściach kraju, gdzie może każdy brać udział. Na pewno nie jest to jednak lekki sport, ale daje dużo satysfakcji .
Od kiedy do kiedy tak naprawdę trwa sezon kolarstwa górskiego?
- Sezon MTB trwa w podobnym okresie do szosowego, czyli rozpoczyna się na początku kwietnia, a kończy się przeważnie w pierwszym tygodniu października .
Co oznacza, że już powoli będziesz mógł odpocząć od startów w najróżniejszych zawodach?
- Niestety w tym roku jest nieco inaczej, bo zamiast powoli kończyć sezon, to trzeba szykować formę , gdyż ktoś wpadł na "pomysł", aby we wrześniu (27.09) organizować mistrzostwa Polski w maratonie.
Czym się różni rower, na którym ty jeździsz z tymi, na jakich rywalizują ze sobą "szosowcy"?
- Szosa od górala różni się wszystkim, a jedyne, co jest takie same, to siodło. Rower MTB jest przystosowany do jazdy w ciężkim terenie, ma amortyzator, szerokie opony i przełożenie, które pozwala pokonywać bardzo strome podjazdy.
Jak przygotowujesz się do swoich startów w przerwie pomiędzy sezonami?
- Przygotowania do nowego sezonu rozpoczynam w listopadzie. Początkowo są to ćwiczenia ogólnorozwojowe na sali, siłownia, narty biegowe i oczywiście rower. Można też mnie spotkać na zawodach przełajowych, bo bardzo lubię tę formę treningu.
Czy można być znakomitym kolarzem szosowym, który odnosi także sukcesy w wyścigach MTB? Po tym, co zaprezentował ostatnio Lance Armstrong raczej nikt nie powinien mieć wątpliwości. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?
- Lance to znakomity kolarz. Jeśli zdecydował się na start w wyścigu MTB, to znaczy, że jest wszechstronny, że potrafi jeździć w każdych warunkach i na każdym rowerze, nie tylko na szosie, ale zarówno w MTB jak i przełaju, bo widziałem go na liście startowej Las Vegas. Z pewnością jest to forma przygotowań do następnego sezonu, gdyż jak wiemy - Lance ma wystartować w styczniu w wyścigu w Australii. Na zachodzie Europy przełaj jest bardzo popularny. Już od grudnia bardzo dużo zawodników z szosy startuje w wyścigach, aby jak najlepiej przygotować się do wiosennych klasyków.
Jak podsumujesz ten rok?
- Sezon jeszcze się nie zakończył, więc poczekajmy z jego oceną do ostatniego wyścigu.
A z jakiego występu jesteś najbardziej zadowolony?
- Myślę, iż MTB Trophy w Istebnej to mały sukces, bo od drugiego etapu jechałem ze stanem zapalnym, a jaki to trudny wyścig wie ten, kto go przejechał, a ja zająłem w nim drugie miejsce.
Co uważasz dotychczas za swój największy sukces?
- Mistrzostwo Polski w maratonie, które zdobyłem w 2004 roku.
Czy w wyścigach MTB często zdarzają się przypadki dopingu?
- Nie wiem, bo kontroli nie ma na żadnych zawodach, a z tego, co wiem, to nie ma jej również na szosie, więc naprawdę trudno mi się wypowiadać w tej sprawie.
Co zazwyczaj jesz przed zawodami? Jak w ogóle wyglądają twoje posiłki? Kolarze muszą przestrzegać jakiejś specjalnej diety?
- Przed zawodami ładuje się węglowodanami i białkiem. Śniadanie to płatki, musli, biały ser, dżem, miód, jajecznica. Na obiad natomiast – makaron, ryż lub kasza, mięso czerwone, ryby, sałata, czy owoce. Waga zawodnika jest bardzo istotna, dlatego muszę przestrzegać diety, kiedy zawodnicy ścigają się w górach, to odczuwalny jest każdy kilogram nadwagi, a to przecież odbija się na jeździe, a co za tym idzie również i na wyniku.
Na najdłuższym dystansie wygrałeś ostatnio zawody MTB w Olsztynie. Jak podsumujesz tą imprezę?
- Ogólnie fajna. Trasa bardzo szybka jak na maraton MTB, o czym świadczy nasza prędkość 32km/h na dystansie 94km, co mówi, o tym, że w żadnym stopniu się nie obijaliśmy.
Jakie masz plany na najbliższe lata? Jak widzisz swoje szanse na start za trzy lata na igrzyskach w Londynie?
- Raczej będę skupiał się na maratonach, a ścigać planuje się jeszcze przez najbliższe dwa, czy trzy sezony. Na IO powinni pojechać młodsi.
Jak ocenisz poziom kolarstwa w naszym kraju? Który jego rodzaj ma się w Polsce najlepiej?
- Kolarstwo górskie mamy naprawdę na światowym poziomie, a myślę tu szczególnie o konkurencji XC. Jeśli chodzi natomiast o tor, to wystarczy cofnąć się do marca, kiedy mieliśmy w Polsce mistrzostwa świata – wtedy wyniki nie zachwycały, a na szosie mamy trzech zawodników w cyklu ProTour jak i w zagranicznych klubach, gdzie jest zupełnie inne ściganie i o wiele lepszy poziom sportowy niż w naszym kraju.
Czy kiedykolwiek przed startem wyścigu miałeś problemy z motywacją?
- Akurat z tym nigdy nie miałem kłopotu. Zawsze mam jakiś cel, który staram się zrealizować. Wszystkie zawody traktuję poważnie, choć teraz już jestem trochę zmęczony sezonem i czekam, kiedy go zakończę i pojadę na wakacje.
Jak w MTB wyprzedza się rywali? Jest to chyba zdecydowanie trudniejsze od takich manewrów na szosie, czy welodromie?
- Zgadza się. Wyprzedzanie jest trudniejsze, a zwłaszcza wtedy, gdy jedzie się wąską ścieżką w górach lub na zjazdach, a może to być niebezpieczne dla mnie jak i wyprzedzonego kolarza. Na maratonach jeśli wykonuje ten manewr, to grzecznie proszę zawodnika, aby na moment zrobił mi miejsce przejazdu i tyle. Nigdy nie było z tym problemu (śmiech).
Czy w MTB zespoły posiadają w ogóle lidera? W górach raczej trudno, aby członkowie danej ekipy mogli mu pomagać…
- W maratonach oraz wyścigach etapowych zdarzają się takie sytuacje, kiedy kolega z grupy pomaga liderowi. Tak też jest i u nas, czyli w DHL-Author. Niejednokrotnie pracowałem dla zawodników ze swojej drużyny, ale bywa, że oni mi również. Mamy zatem bardzo zgrany team.
W jakich warunkach atmosferycznych rywalizacja jest najbardziej niebezpieczna, a w których lubisz jeździć?
- Jeśli mówimy już o niebezpieczeństwie, to z pewnością zalicza się do niego deszcz w górach. Wówczas jest bardzo ślisko na zjazdach i nie trudno o wypadek. Mi odpowiadają każde warunki, choć nie lubię zimna.
I na koniec chciałbym zadać Ci dość nietypowe pytanie. Czy kiedykolwiek w poważniejszych zawodach, w których brałeś udział, kolarze próbowali pojechać nieco skróconą trasą? Czy jest to możliwe? Wiadomo, że jeśli chodzi o tą sprawę, to macie przynajmniej łatwiej od "szosowców", nie wspominając już o "torowcach"?
- W czołówce nie spotkałem się jeszcze z czymś takim, ale raczej w maratonach można nieco nadrobić dystansu, choć jeżeli ktoś skróci, to nie zrobi tego celowo. Nie raz wystarczy przekręcić jedną, czy dwie strzałki na trasie, aby zawodnicy pojechali złą drogą i pogubili się.