Kuriozalna sytuacja na finiszu wyścigu

Twitter / Vuelta a Burgos / Na zdjęciu: kraksa na 2. etapie Vuelta a Burgos, trzech kolarzy Jumbo-Visma zmierza samotnie do mety
Twitter / Vuelta a Burgos / Na zdjęciu: kraksa na 2. etapie Vuelta a Burgos, trzech kolarzy Jumbo-Visma zmierza samotnie do mety

Środa nie okazała się dobrym dniem dla kolarstwa. Fatalny wypadek oglądaliśmy nie tylko w Tour de Pologne, ale również na drugim etapie Vuelta a Burgos. Losy finiszu potoczyły się w taki sposób, że całe podium zajęli zawodnicy z tego samego zespołu.

W tym artykule dowiesz się o:

Fatalna kraksa miała miejsce zaledwie 500 metrów przed metą drugiego etapu Vuelta a Burgos. Na czele stawki znajdowało się wówczas czterech kolarzy z grupy Jumbo-Visma. Jeden z członków tego zespołu David Dekker zanotował upadek, a za nim wielu innych zawodników.

Tak się przy tym złożyło, że pozostałych trzech kolarzy Jumbo-Visma pozostało na prowadzeniu z dość sporą przewagą nad "ocalałymi" zawodnikami. Ostatecznie pierwszy linię mety minął Timo Roosen, drugi był Edoardo Affini, a trzeci Chris Harper.

Okazało się, że przyczyną upadku Dekkera był... próg zwalniający. Wielu kolarzy go nie widziało, a o jego istnieniu w tym punkcie trasy nie wiedział także sam sprawca kraksy. Holender mocno ubolewa nad tym, co się stało.

ZOBACZ WIDEO: Messi haruje na początku sezonu, a żona?! Te zdjęcia robią furorę

"Wszystko w porządku, biorąc pod uwagę to, co się stało. Wydaje się, że nic nie jest złamane, z wyjątkiem mojej moralności, ale mam wiele ran" - napisał Dekker w krótkim oświadczeniu w mediach społecznościowych.

"Nie widziałem zbliżającego się progu zwalniającego i przy tej dużej prędkości na zjeździe straciłem całkowitą kontrolę. Mam szczerą nadzieję, że wszyscy zaangażowani w tę kraksę mają się dobrze i wkrótce wyzdrowieją. Dziękuję za wszystkie wiadomości" - dodał.

Zaskoczenia nie ukrywał też zwycięzca etapu. Timo Roosen nie ukrywa, że nie był to najpiękniejszy sposób na dojechanie do mety na pierwszej pozycji.

- Nie wiadomo skąd pojawił się jakiś próg zwalniający, którego tak naprawdę nie widziałem. Słyszałem coś za sobą, ale nie wiedziałem, co się stało. Spojrzałem za siebie i pomyślałem, że to David, a potem usłyszałem, że się rozbił. Dojechałem do ostatniego zakrętu na 250 metrów i po prostu dotarłem do mety. Z powodu wypadku byłem tam i mogłem wygrać - powiedział Roosen, cytowany przez Eurosport.

Nagranie z kraksy można zobaczyć tutaj:

Czytaj także:
"Rosjanie śmieją nam się w twarz". Nagle stali się... Hiszpanami

Komentarze (0)