Niewinne selfie może go słono kosztować. Trwa śledztwo w sprawie kibica

Twitter / Na zdjęciu: kraksa w Tour de France
Twitter / Na zdjęciu: kraksa w Tour de France

Nie milkną echa kraksy spowodowanej przez kibica podczas niedzielnego etapu Tour de France. Francuskie media donoszą, że sprawca został rozpoznany przez policję i za swoje nieodpowiedzialne zachowanie może zostać ukarany.

W tym artykule dowiesz się o:

Do zdarzenia doszło 128 kilometrów przed metą 15. etapu Tour de France. Jeden z kibiców nie zachował bezpiecznej odległości od przejeżdżającego peletonu i doprowadził do upadku Amerykanina Seppa Kussa. Kolejni kolarze przewracali się niczym kostki domina. Na powtórce telewizyjnej można dostrzec, że sprawca zdarzenia wyciągnął rękę z telefonem do przodu i zahaczył nią o ciało zawodnika ekipy Jumbo-Visma.

Kibic najprawdopodobniej chciał zrobić sobie tylko selfie, ale może się okazać, że będzie go to wiele kosztowało. Według dziennika "Le Parisien", policja zidentyfikowała sprawcę zdarzenia, którym jest mieszkaniec aglomeracji Annecy.

Losy śledztwa będą zależały od tego, czy główny poszkodowany Sepp Kuss i jego zespół Jumbo-Visma wniosą oficjalną skargę. Jeśli tak się nie stanie, kibic może otrzymać jedynie zarzut spowodowania zagrożenia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zatańczyli przed... selekcjonerem. I ten komentarz!

W ostatnich latach najgłośniejszym przypadkiem kraksy spowodowanej przez postronnego widza był przypadek młodej kobiety, która 2 lata temu na pierwszym etapie wyścigu prezentowała do kamer transmisyjnych baner z pozdrowieniami dla babci i dziadka.

Kartonowy baner zahaczył o przejeżdżających kolarzy i doprowadził do ogromnego wypadku z udziałem połowy peletonu. Wówczas żadna z poszkodowanych drużyn nie wniosła skargi, a ta wniesiona przez organizatora wyścigu została później wycofana.

Sprawczyni zdarzenia sama zgłosiła się na policję i stanęła przed sądem, który nałożył na nią symboliczną grzywnę "ku przestrodze" w wysokości jednego euro.

Zobacz też:
Nie żyje Wojciech Walkiewicz
Lekarze dali jej jeden procent szans. "Gdy mnie zobaczyli, nie mogli uwierzyć"

Komentarze (0)