We wtorek kolarze musieli pokonać 187 kilometrów między Acqui Terme i Andorą. Był to wymagający etap, bowiem po drodze do pokonania było 2079 metrów przewyższenia. Etap był jednak przeznaczony dla sprinterów, lecz tuż przed metą uczestników Giro d'Italia czekała wspinaczka pod Capo Mele. Ze szczytu do finiszu pozostawały tylko 3 kilometry.
I właśnie tam do ataku ruszył Filippo Ganna z grupy INEOS Grenadiers. Zresztą Włoch już na początku etapu załapał się do ucieczki, ale zrezygnował z ataku już po 20 kilometrach i poczekał na peleton. Jak widać, miał swój scenariusz na ten etap.
Włoski kolarz na 4 kilometry przed metą próbował zaskoczyć rywali. Ganna zyskał przewagę nad peletonem. Na szczycie miał 5-7 sekund zapasu nad grupą pościgową. Wydawało się, że odniesie zasłużone zwycięstwo
ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze
Nic bardziej mylnego. Na ostatnich metrach tempo zwiększył peleton i po szaleńczej pogonii na 500 metrów przed metą Ganna został dogioniony. Duża w tym zasługa zawodników grupy Lidl-Trek.
Następnie rozpoczął się sprint, w którym najlepszy był właśnie kolarz Lidl-Treka, Jonathan Milan. Na podium stanęli Kaden Groes i Phil Bauhaus. Stanisław Aniołkowski był szesnasty, a Rafał Majka zajął 124. miejsce.
Liderem klasyfikacji generalnej jest Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), który ma 46 sekund przewagi nad Geraintem Thomasem (INEOS Grenadiers) i 47 sekund zaliczki nad Danielem Martinezem (Bora-hansgrohe). Majka jest 54., a Aniołkowski jest 134.
Czytaj także:
Defekt i upadek nie powstrzymał gwiazdora. A później wielkie słowa o Polaku
Ruszyło Giro d'Italia: ten kolarz miał niespotykanego pecha. Zobacz, co się stało