W czwartek (16 maja) kolarze podczas Giro d'Italia musieli pokonać 193 kilometry pagórkowatego terenu. Co prawda oznaczone były tylko i wyłącznie cztery podjazdy czwartej kategorii, jednak wspinaczek było zdecydowanie więcej.
Praktycznie od początku etapu nie brakowało zawodników chętnych do ucieczki. Ostatecznie na takich ruch zdecydowało się ponad 30 kolarzy. Ostatecznie taka decyzja opłaciła się jedynie Julian Alaphilippe, bo to on do samego końca utrzymał się na prowadzeniu.
Zawodnik ekipy Soudal Quick-Step wraz z Włochem Mirco Maestri (Team Polit Kometa) zawiązali znakomitą współpracę. Ta pozwoliła im odpierać ataki grup pościgowych, które robiły wszystko, by napędzić się za ich plecami.
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski nie może tylko odcinać kuponów. "Pracuję, aby utrzymywać rodzinę"
Tymczasem Alaphilippe dbał o to, by Maestri na długo pozostał z nim na czele. Z tego powodu praktycznie odpuścił rywalizację na premiach. Ostatecznie jednak duet ten narzucił takie tempo, że wytrzymał je tylko i wyłącznie Francuz.
Było nieco ponad 15 kilometrów do mety, kiedy to triumfator etapu zdecydował się na samotną ucieczkę. Ostatecznie zdołał pokonać ostatni fragment odcinka i tym samym mistrz świata z 2020 i 2021 roku mógł cieszyć się z końcowego triumfu po tym, jak zaatakował już na około 130 km przed końcem czwartkowych zmagań.
- Nie planowałem 125-kilometrowej ucieczki. To dla mnie wspaniałe zwycięstwo po trudnym okresie - przyznał po zakończeniu etapu Alaphilippe.
31 sekund do zwycięzcy stracił Ekwadorczyk Jhonatan Narvaez, a 33 Belg Quinten Hermans. Wysokie, 12. miejsce zajął Rafał Majka z UEA Team Emirates. Jednocześnie z nim linię mety przekroczył kolega z zespołu, a także lider wyścigu Tadej Pogacar. Duet ten stracił do Alaphilippe 5,25 minut. Z kolei Stanisław Aniołkowski po udanym odcinku w środę (więcej TUTAJ) tym razem był 145.