Ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne trasa 16. etapu Giro d'Italia musiała zostać skrócona. Odcinek prowadzący z Livigno na szczyt podjazdu pod Monte Pana miał liczyć dokładnie 206 kilometrów, ale został ostatecznie "uszczuplony" o włosko-szwajcarską przełęcz Umbrail.
Etap rozstał rozgrany zatem na dystansie 118 kilometrów. Wygrał go Tadej Pogacar, jednak jak przyznał po przekroczeniu mety Rafał Majka, w pierwotnym planie nie było wcale kolejnego zwycięstwa etapowego. - Właściwie nie chcieliśmy dzisiaj wygrać - mówił polski kolarz z ekipy UAE Team Emirates.
- Kiedy inne zespoły próbowały dogonić uciekinierów, powiedzieliśmy sobie "dlaczego nie". Wciąż tam byliśmy, w trzech zawodników. Przyspieszyłem więc na ostatnim podjeździe i w pewnym momencie zobaczyłem, że to tylko on był przed moim rowerem i tak się stało - kontynuował.
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski nie może tylko odcinać kuponów. "Pracuję, aby utrzymywać rodzinę"
- Pogacar kazał mi jechać i wygrać etap, ale po przyspieszeniu poczułem się zmęczony, więc powiedziałem mu, żeby to on jechał i go wygrał - zdradził Rafał Majka w rozmowie z Eurosportem, który pomógł Słoweńcowi w zwycięstwie.
A później opublikował w mediach społecznościowych wideo z Tadejem Pogacarem i podpisał je żartobliwie: "Polak na pięć liter".
Drugi był Giulio Pellizzari z Włoch (VF Group - Bardiani CSF - Faizane), a podium uzupełnił Kolumbijczyk Daniel Felipe Martinez, reprezentujący BORA-hansgohe. Na pięć etapów przed końcem wyścigu Giro d'Italia Tadej Pogacar ma nad wspomnianym wyżej Martinezem już siedem minut przewagi.
Kolejny etap - z Selva di Val Gardena do Passo Brocon - odbędzie się w środę. Kolarze będą mieć do przemierzenie 159 kilometrów.
Czytaj także:
Znalazł się pogromca lidera Giro d'Italia w "czasówce"
Polak o krok od zwycięstwa etapowego podczas Giro d'Italia! Świetny występ naszego sprintera