Szczere wyznanie zwycięzcy Tour de Pologne. "Myślałem, że moja kariera się skończyła"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jonas Vingegaard
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jonas Vingegaard

Jonas Vingegaard przyjechał na Tour de Pologne jako główny faworyt do zwycięstwa i swoje zadanie wykonał. W rozmowie z dziennikarzami przyznał, że po tym, jak wypadek prawie zakończył jego karierę, każdy kolejny sukces smakuje dla niego wyjątkowo.

W tym artykule dowiesz się o:

Jonas Vingegaard wygrał 81. edycję Tour de Pologne z przewagą 13 sekund nad drugim Diego Ulissim i 20 nad swoim zespołowym kolegą z Visma Lease a Bike Wilco Keldermanem. Duńczyk nie wygrał żadnego etapu, a zwycięstwo w Polsce zapewnił sobie podczas jazdy indywidualnej na czas w Karpaczu.

Uzyskał wtedy drugi czas przejazdu i objął prowadzenie, którego nie oddał już do końca zmagań. Ekipa w żółtych strojach oprócz triumfu w klasyfikacji generalnej zgarnęła również 2 etapowe skalpy, dzięki sprinterskim umiejętnościom Olava Kooija, który był najlepszy w Prudniku oraz w Krakowie.

- To był dobry tydzień, nie tylko dla mnie, ale i dla całego zespołu. "Generalka" i 2 etapy Olava. Dziś starałem się pomagać właśnie jemu, więc też goniłem ucieczkę. Nic na tym nie straciłem, a dzięki temu zdobyliśmy coś jeszcze jako drużyna  - powiedział Jonas Vingegaard w rozmowie z dziennikarzami tuż po dekoracji.

ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich

W ostatnich latach nie mieliśmy na Tour de Pologne takiej gwiazdy jak Vingegaard. Może się nam wydawać, że triumf w Polsce to dla dwukrotnego zwycięzcy Tour de France bułka z masłem, ale nie można zapominać o tym, że lider holenderskiej ekipy przeżył w tym sezonie prawdziwy koszmar.

W kwietniu w Wyścigu Dookoła Kraju Basków uczestniczył w jednej z największych kolarskich kraks ostatnich lat. Duńczyk złamał obojczyk, żebra, a na dodatek doznał odmy płucnej. Choć wydawało się, że tak poważny wypadek uniemożliwi mu dalszy start, to jednak lider Visma Lease a Bike powrócił do ścigania podczas Tour de France i to w wielkim stylu, zajmując 2. miejsce w klasyfikacji generalnej. Zaraz po zakończeniu Wielkiej Pętli zapowiedział, że rezygnuje z udziału w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, a jego kolejnym celem będzie Tour de Pologne.

- Szczerze mówiąc, po tym, co stało się w Kraju Basków, myślałem, że mój sezon już się zakończył, a może i nawet moja kariera się skończyła. Ale jednak wróciłem na Tour de France, byłem drugi, no a tutaj wygrałem cały wyścig. To zdecydowanie więcej niż mogłem sobie wyobrazić - wyznał Vingegaard.

Warto pamiętać o tym, że to właśnie podczas Tour de Pologne 2019 rozpoczęła się wielka kariera Vingegaarda, kiedy wygrał nieoczekiwanie etap w Kościelisku. Mimo to Duńczyk nie traktuje powrotu do Polski jak sentymentalnej podróży w czasie.

- Nie powiedziałbym, że to zwycięstwo jest dla mnie sentymentalne. Oczywiście jestem mega szczęśliwy i dumny z tego, że mogłem odnieść zwycięstwo tutaj, ale myślę, że większe znaczenie, po tym przez co przeszedłem, miał wygrany etap podczas Tour de France - przyznał Duńczyk.

Kolejnym celem Vingegaarda najprawdopodobniej będą mistrzostwa świata w Zurychu, które odbędą się w drugiej połowie września. Górska trasa, jaką przygotowali Szwajcarzy, powinna stawiać Duńczyka w gronie faworytów.

Zobacz też:
Co tam się stało? Polka wygrała Tour de France!
Niespodzianki nie było. Faworyt triumfatorem Tour de Pologne

Źródło artykułu: WP SportoweFakty