Pantani nie radził sobie w życiu osobistym, a kokaina doprowadziła go do śmierci w młodym wieku. Odszedł na zawsze 14 lutego 2004 roku w Rimini. Na szosie był jednym z ostatnich wielkich mistrzów kolarstwa, który nie oglądał się za rywalami, a sam atakował.
16 lipca 2000 roku Pantani dał kolejny popis. Dwa lata wcześniej triumfował w Tour de France, potem zaczęła się era Armstronga. To Amerykanina jako ostatniego zostawił za plecami na finałowym podjeździe, 5,5 km przed metą w Courchevel. Dzień potem "La Gazzetta dello Sport" krzyczała na pierwszej stronie: Pantani, jaki cudowny!
Dekadę później największy dziennik sportowy w Italii pisze o słynnym etapie: Na ostatnim kilometrze był tunel, prawie metafora momentu. Z tego długiego ciemnego korytarza Marco wyłania się samotnie. Beppe Martinelli [dyrektor sportowy] nie przestaje trąbić w klakson, by utrzymał rytm. Na lewo stoi camper z mamą Toniną i ojcem Ferdinando, zwanym Paolo. Na szczycie jest także dziewczyna Christina. Całe jego życie ma syntezę na tym ostatnim kilometrze.