Najważniejsze tytuły prasowe w Europie, "La Gazzetta dello Sport" (Włochy) i "L'Équipe" (Francja), wieszczą na niedzielnych pierwszych stronach pierwszy triumf Australijczyka w Tour de France. Jeśli Evans dojedzie do mety ostatniego etapu, wygra 98. edycję największej imprezy kolarskiej.
"Zajęło mu trochę czasu" i dalej "Evans, pochwała cierpliwości" - w ten sposób wita żółtą koszulkę Evansa paryska "L'Équipe". W jak zwykle sugestywnym komentarzu obrazkowym rysownik przedstawia mistrza-elekta Tour de France w stroju uczestnika safari, dzierżącego za ogony dwa lamparty z twarzami Andy'ego i Fränka Schlecków (liderów grupy Leopard), których dzięki sobotniemu etapowi jazdy indywidualnej na czas Evans wyprzedził w klasyfikacji generalnej wyścigu.
Według "L'Équipe" Evans, "często krytykowany i popełniający błędy w ciągu swojej kariery, w końcu odnalazł godzinę chwały". 34-letni Australijczyk będzie najstarszym zwycięzcą Tour de France po II wojnie światowej. Legendarny Gérard Ejnés, także historyk kolarstwa, w swojej rubryce nazywa go "człowiekiem bez brata" i "Cadel le Kangouroudoudou".
Nazwisko Evansa nigdy nie było uwikłane w afery dopingowe. Z tego powodu ten mistrz świata z 2009 roku stał się faworytem wyznawców idei "czystego kolarstwa".
O tej roli Evansa, dyskutowanej także przez Krzysztofa Wyrzykowskiego i Tomasza Jarońskiego, komentatorów Eurosportu, już na pierwszej stronie pisze "La Gazzetta dello Sport": "Ludzie kochają sport, bo wcześniej czy później triumfuje w nim sprawiedliwość. Bo wcześniej czy później rachunki się zgadzają, wygrywają ci dobrzy. Razem z Evansem w Tour de France zwycięża kolarstwo, z nim z kolei sport, a z nim sprawiedliwość."
Tytuły w mediolańskiej gazecie to "W końcu Evans" i "Zrobił to!". Włosi poświęcają Australijczykowi szczególną uwagę, bo mówi w ich języku, jest żonaty z Włoszką (pianistką Chiarą Passerini) i pracował pod opieką znanego trenera Aldo Sassiego (w jego ośrodku pojawił się jeszcze jako kolarz górski), którego pamięci Evans zadedykował swoją żółtą koszulkę. "Kolarstwo to ludzka komedia" - pisze "La Gazzetta". "Zawsze jest w niej kot, niekoniecznie czarny, albo pies, niekoniecznie o czterech łapach, który przebiega ulicę, i jest też przeznaczenie kolarza, nawet jeśli nazywa się Evans. Jeśli w sporcie istnieje sprawiedliwość, wygrywa Evans".