Giro d'Italia: Lekarze uspokoili po zatrważającym upadku

- Życie nie było zagrożone - uspokoili lekarze po groźnie wyglądającym wypadku Domenico Pozzovivo na trasie trzeciego etapu Giro d'Italia.

Pierwszy z tegorocznych wielkich wyścigów ułożył się fatalnie dla jadącego z numerem "1" Domenico Pozzovivo. Filigranowy kolarz brał udział w kraksie już na niedzielnym, płaskim etapie. Poobijany przystąpił do następnego odcinka i zapowiadał, że zamierza odrabiać poniesioną stratę. Na zjeździe z najwyższego wzniesienia Barbagelata stracił panowanie nad rowerem, upadł i z dużą siłą uderzył głową o szosę.
[ad=rectangle]
Kolarz AG2R La Mondiale stracił przytomność, a grozę budziła krew na twarzy Pozzovivo. Włoch nie podniósł się o własnych siłach, a opuścił trasę na noszach. Służby medyczne pojawiły się szybko na miejscu wypadku, a do szpitala w Genui został przetransportowany helikopterem. Giovanni Tredici tłumaczył następnie, że nie była to konieczność, a decyzja podjęta na wszelki wypadek.

Jeszcze w trakcie trwania trzeciego etapu z Rapallo do Sestri Levante grupa AG2R poinformowała, że jej reprezentant był przytomny, świadomy i oddychał samodzielnie. Ta informacja uspokoiła zaniepokojonych kibiców.

- Stan Pozzovivo jest poważny, ale stabilny. Pierwsze wrażenie jest takie, że urazy głowy nie były groźne, ale oczekujemy na dokładne wyniki badań - cytują media Trediciego, który dodał, że choć upadek wyglądał źle, nie było zagrożenia życia. Pozzovivo doznał wstrząśnienia mózgu i urazu twarzy.

Służby medyczne zaznaczały, by nie zestawiać zdarzenia z poniedziałku z tragicznym z 2011 roku, kiedy także na trasie trzeciego etapu Giro w okolicach Rapallo śmiertelnemu wypadkowi uległ kolarz Wouter Weylandt.

Komentarze (1)
avatar
steffen
12.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Źle to wyglądało w pierwszej chwili, ale na szczęście chyba na strachu się skończy.