Wspaniały rok hiszpańskiego kolarstwa

Cóż to był za rok w hiszpańskim kolarstwie! Jeszcze nigdy w historii profesjonalnego sportu rowerowego jedna nacja nie zmonopolizowała sezonu tak jak obywatele Królestwa Hiszpanii w roku 2008. Triumfy w trzech wielkich tourach, dwa olimpijskie złota a na dodatek zwycięstwo w cyklu ProTour - oprócz mistrzostw świata cały kolarski splendor powędrował w obrębie ostatnich dwunastu miesięcy za Pireneje.

Sport hiszpański nie przeżył takiego roku i z dużą dozą prawdopodobieństwa już im się to więcej nie zdarzy. Rafael Nadal wygrał tenisowe Roland Garros i Wimbledon, został numerem jeden na świecie. Reprezentacja piłkarska zdobyła mistrzostwo Europy. Na sukces mocno zapracowali też kolarze.

Trudno nie przyznać, że człowiekiem, który najbardziej zasłużył na miano najlepszego kolarza minionego roku jest Alberto Contador. Mieszkaniec podmadryckiego Pinto na początku sezonu dowiedział się, że z planów obrony żółtej koszulki zwycięzcy Tour de France nici. Jego nowa ekipa, Astana nie była mile widziana we Francji, gdzie rok wcześniej narobiła za sprawą Aleksandra Winokurowa sporego zamieszania dopingowego. Contador nie dramatyzował i praktycznie nieprzygotowany do ogromnego wysiłku trzytygodniowego wyścigu już w maju pojechał z kazachskim zespołem na Giro d'Italia. Po tygodniu jego koledzy chcieli wracać do domu, ale niezwykle zmotywowany Contador ani o tym myślał. Zaczął za to mocniej naciskać na pedały. Wygrał "różowy wyścig".

Hiszpański Tour

Tour de France przed startem w Brest jakichś tam swoich faworytów miał. Carlos Sastre był jednym z nich, choć w pierwszym rzędzie po triumf się zrazu nie ustawił. "Wielka Pętla" 2008 w ogóle zaczęła się od mocnego uderzenia ze strony Alejandro Valverde, oczywiście Hiszpana. Castre okazał się jednak najtwardszy a na pewno odważniejszy od Cadela Evansa i dzięki atakowi na mitycznej L'Alpe d'Huez zyskał żółtą koszulką, której nie oddał do Paryża. Dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia ten sam trykot został za 15 tys. euro spieniężony na aukcji internetowej, której dochód Castre przeznaczył na fundację swojego ojca, od lat wspierającej rodzime kolarstwo.

Kolejni bohaterowie kolarskiej Hiszpanii zaprezentowali się nam w sierpniu, ale daleko stąd, bo w Pekinie. Samuel Sanchez, 30-latek z Oviedo jako pierwszy finiszował z grupy uciekinierów w wyścigu szosowym igrzysk olimpijskich. To największy jego sukces i być może większego już nie dane będzie zwycięzcy pięciu etapów w Vuelta a Espana odnieść.

Z Majorki pochodzi Joan Llaneras, człowiek już w sile wieku (39 lat), ale za to bijący na głowę rywali swoim doświadczeniem na torze kolarskim. W pekińskich igrzyskach wielokrotny mistrz świata triumfował w wyścigu punktowym a wspólnie z Antonio Taulerem wywalczył srebrny medal w Madisonie.

Contador dołącza do wielkich

Niedługo po powrocie z Chin zaczęło się ściganie dookoła Hiszpanii, Vuelta. Jeżeli wszystkie najważniejsze laury do tego czasu zbierali kolarze spod Madrytu czy z Asturii to czy w ich ojczyźnie mogło być inaczej? Contador triumfował w swoim drugim wielkim tourze tego sezonu, w wyścigu, w którym gdyby wszystko potoczyło się według jego planów, nawet nie wziąłby udziału. Zamiast obrony tytułu w Tour de France zyskał jednak coś chyba jeszcze bardziej wartościowego: przejście do historii. Ten 26-latek przed którym, mimo wygrania trzech wielkich wyścigów kariera wciąż stoi otworem, wszedł do panteonu kolarstwa wygodnie rozsiadając się obok Merckxa, Hinault i Anquetila.

Kolejność wymienienia tych wielkich postaci sportu nieprzypadkowa. Contador jako piąty człowiek w historii wygrał trzy wielkie toury. Felice Gimondiemu zajęło to przed czterdziestoma laty 1035 dni a Tour de France pan ten wygrał w swoim debiucie. Eddy Merckx skompletował wielki kolarski szlem najszybciej, w 323 dni. W ciągu jednego roku Giro, Tour i Vueltę wygrał też Bernard Hinault. Pierwszym, który to uczynił był Jacques Anquetil (389 dni). Contador plasuje się za pierwszą czwórką, ale to nie zarzut. Na Polach Elizejskich w żółtej koszulce stanął 29 lipca 2007 roku. 21 września 2008 udekorowany został jako triumfator Vuelty. 420 dni. Najpiękniejszych dni w jego życiu, jak sam przyznaje.

Po raz drugi w dziejach zdarzyło się, że reprezentanci jednej nacji wygrywają wszystkie trzy wielkie toury w jednym sezonie. W 1964 roku prym w kolarstwie wiedli Francuzi: Anquetil triumfował w Giro i w Tourze a Raymond Poulidor w Vuelcie. Po takich sukcesach Hiszpanie mogli czuć się nieco zawiedzeni brakiem medalu na mistrzostwach świata. Joaquin Rodriguez był szósty w wyścigu wspólnym i to jest ich najlepszy rezultat z Varese.

Kolekcjoner klasyków

Ostatnim bohaterem, który dołożył cegiełkę do hiszpańskiego sukcesu na szosie w 2008 roku jest Alejandro Valverde. Wygrał trzy wielkie klasyki: Liege-Bastogne-Liege, San Sebastian i Paris-Camembert. Lider Caisse d'Epargne (w sumie 12 zwycięstw w sezonie, rekord) wygrał indywidualnie a dzięki temu również jega ekipa zarówno klubowa jak i narodowa triumfowały w cyklu ProTour, czyli kolarskiej Lidze Mistrzów.

Ciekawe czy sami kibice hiszpańscy spamiętają pełną listę sukcesów swoich kolarzy w zakończonym sezonie. Było ich poza najważniejszymi co nie miara: Gent-Wevelgem (Oscar Freire), Wyścig dookoła Portugalii (David Blanco), Eneco Tour (Ivan Gurierrez), Wyścig dookoła Walencji (Ruben Plaza) i wiele innych, mistrzostwo świata dla Margi Fullany w MTB wliczając a wręcz podkreślając pośród tych niewielu pozytywnych wyników damskiego kolarstwa na półwyspie Iberyjskim.

Nawet po takim niesamowitym sezonie Hiszpanie dostrzegają w swoim sporcie rowerowym niebezpieczny trend: to rodzime grupy zawodowe. W cyklu ProTour na rok 2009 trzy ekipy są zarejestrowane w Hiszpanii. Euskatel-Euskadi, Fuji-Servetto (niedawno Saunier-Duval) i Caisse d'Epargne. Ta ostatnia jest zdecydowanie najsilniejsza, ale rodaków Valverde i Contadora smuci to, że ich największa kolarska grupa zawodowa jest finansowana przez francuską firmę. Z rozrzewnieniem wspominają czasy wielkich ekip, ONCE czy Banesto. Cóż, co kraj to obyczaj. U nas choćby i zagraniczny kapitał w kolarstwo nie inwestuje, więc takich problemów nie rozumieć mamy prawo.

Komentarze (0)