Tour de France. Rafał Majka królem piekła

Rafał Majka po raz trzeci w karierze wygrał górski etap wyścigu Tour de France. Polak tym razem ujarzmił słynne Tourmalet. Z uśmiechem na twarzy pokonał piekło.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Podróż z Pau do Cauterets była wyzwaniem tylko dla orłów. Organizatorzy w drugiej części pirenejskiego tryptyku zafundowali kolarzom trzy mordercze wspinaczki. Najwyższy ze szczytów - Tourmalet - znalazł się 2115 metrów nad poziomem morza. To właśnie tam Majka wrzucił wyższy bieg.
Polak wykręcił rywalom ten sam numer, co rok temu. Wtedy też w wysokich górach decydował się na samotne ucieczki, a kiedy ruszał z kopyta, nikt nie był w stanie go dorwać. Majka został pierwszym od 2010 roku obcokrajowcem, który sięgnął po nagrodę Jacquesa Goddeta. Otrzymuje ją ten, kto wygra podjazd pod Tourmalet. 26-latek z Zegartowic pokonał piekło. Na wymagającą trasę nałożyły się zabójcze warunki pogodowe. Słońce grzało od rana, a kolarze musieli wspomagać się lodem, którym smarowali karki. Temperatura sięgała czterdziestu stopni. Otwieranie samochodowych okien groziło buchem gorącego powietrza. Majka potwierdził jednak to, co powtarza zawsze - im trudniejsze warunki, tym dla niego lepiej.

To była pierwsza wielka ucieczka tegorocznego Tour de France. Od razu polska. Wcześniej harcownicy regularnie musieli obchodzić się smakiem. Udało się tym razem. Majka samotnie pedałował przez pięćdziesiąt kilometrów. Ujarzmił nie tylko dwie góry (fragment podjazdu pod Cauterets trudno było pokonać piechotą!). Znakomicie spisał się też na szaleńczym zjeździe, podczas którego kolarze przebijali na liczniku "setkę".

Polak powoli wykuwa swój pomnik. Na razie w radiu wyścigu wciąż nazywany jest "Mażką". Robi wszystko, żeby to zmienić. Metę przekroczył z szerokim uśmiechem, a zwycięstwo zadedykował Ivanowi Basso, u którego zdiagnozowano raka jąder. Włoch wycofał się z wyścigu i w środę trafił na stół operacyjny. Zabieg przebiegł pomyślnie.
Rafał Majka pokazał znakomitą formę Rafał Majka pokazał znakomitą formę
Historia sukcesu Majki jest niezwykła, bo do Wielkiej Pętli przystępował pogodzony z losem. Podczas wywiadów sprawiał wrażenie przygaszonego. Od początku do końca wyścigu miał być głównym przybocznym Alberto Contadora. Naciągać peleton w górach, dawać z siebie wszystko i pracować ku chwale Hiszpana.

Polakowi na francuskich szosach szło jednak jak po grudzie. Przed środowym etapem do lidera tracił czterdzieści minut. Pierwsze spotkanie z Pirenejami było bolesne. Majka nie był w stanie wspomagać lidera, na metę dotarł ponad kwadrans po najlepszych. W ciągu kilkunastu godzin zmieniło się wszystko.

- Wiedziałem, że będzie ciężko wygrać etap, ale postanowiłem wykorzystać swoją szansę. Przyjechałem tutaj po to, żeby pomagać Contadorowi. To dopiero połowa wyścigu i jeszcze wiele może się zdarzyć. Wciąż wierzymy w wygraną w generalce - nie krył nasz zawodnik po zakończeniu etapu.

Wieczorem o sukces Polaka zapytaliśmy Stephena Roche'a. Jednego z dwóch kolarzy, którzy w ciągu jednego sezonu wygrali Giro d'Italia, Tour de France i mistrzostwo świata. Prywatnie - wujka Daniela Martina, który po wspaniałej szarży na metę etapu wpadł jako drugi, minutę po Majce. Zawodowo - jednego z opiekunów gości Skody podczas Wielkiej Pętli.

- Nie jest do dla mnie niespodzianka - podkreśla Irlandczyk w rozmowie ze SportoweFakty.pl. - Taktyka Tinkoff-Saxo jest bardzo otwarta. Majka przed rokiem po świetnej jeździe wygrał dwa górskie etapy, więc rano wiedzieliśmy, że może być zdolny do walki także tym razem.

Polak przed rokiem został okrzyknięty królem Alp. Teraz chce sięgnąć po panowanie w Pirenejach, choć łatwo o to nie będzie. - W środę czeka nas naprawdę ciężki etap. Majka wygrywając zużył bardzo dużo energii i nie wiem, czy kolejnego dnia będzie w stanie znów jechać w czołówce - przyznaje Roche. W naszego zawodnika jednak wierzy. - Jestem przekonany, że znów może wygrać klasyfikację na najlepszego górala - podkreśla.

Nasz kolarz dał ważny sygnał właścicielowi zespołu, Olegowi Tinkoffowi. Majka po raz kolejny potwierdził, że w wysokich górach, przy potwornym upale potrafi jeździć lekko i pięknie. Zwyciężył w warunkach, których jesienią można spodziewać się podczas Vuelta a Espana. Według planów Bjarne Riisa - wiosną zwolnionego - Polak miał być w Hiszpanii liderem zespołu. Teraz potwierdził, że warto mu zaufać.

Z Pau,
Kamil Kołsut

Oficjalnym partnerem Tour de France jest Skoda.

#dziejesiewsporcie: Zawodniczka zemdlała podnosząc ciężary
Źródło: sport.wp.pl
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×