WP SportoweFakty: Piąte miejsce, prawie pięć minut straty do lidera, przed nami ostatni tydzień Giro d'Italia. O co walczy tak naprawdę Rafał Majka?
Wacław Skarul: O podium w klasyfikacji generalnej. Nie sądzę, aby coś się zmieniło. Znam Rafała i wiem, że się nie podda.
Ciężko myśleć o podium mając w pamięci, jak łatwo Polak stracił kontakt z czołówką podczas wspinaczki na Passo Valparola. Steven Kruijswijk i Estaban Chaves jak nacisnęli na pedały, to wydawało się, że reszta stawki po prostu stanęła.
- Przed Giro fachowcy mówili o Vincenzo Nibalim, Alejandro Valverde, również Rafale Majce. A tutaj się okazało, że do gry weszli nieco mniej doświadczeni kolarze. Na wspomnianym przez pana podjeździe pokazali faworytom, gdzie raki zimują. Valverde, mówiąc po kolarsku, puścił bańkę, Nibali miał następnego dnia słabiutką czasówkę, na co złożył się również defekt. Nasz kolarz też miał ciężkie chwile. Mimo wszystko uważam, że wyszedł z opresji z twarzą.
Na 13. etapie Majka nie miał przy sobie nikogo z partnerów z zespołu. Paweł Poljański od początku źle się czuje, ma problemy zdrowotne. Okazało się, że nie ma go, kto zastąpić i Polak pozostał bez pomocnika. Tinkoff to największy problem naszego zawodnika?
- W tegorocznym Giro, tak. Zdecydowanie. Rafał od początku wyścigu, nie tylko w decydujących momentach tych górskich etapów, bo tam i tak większość liderów jechała sama, musi liczyć tylko na siebie. Niestety, Polak nie ma tak mocnego pomocnika, jakim sam był podczas Tour de France dla Alberto Contadora W tym można upatrywać faktu, że zajmuje piąte miejsce i ma prawie dwie minuty straty do podium.
ZOBACZ WIDEO Rio 2016: Fawele, czyli ciemna strona Brazylii (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Przed nami trzeci tydzień i kolejne dwa piekielne ciężkie etapy. Nadal więc kibicujemy Polakowi?
- Oczywiście, przecież trzytygodniowe wyścigi rządzą się swoimi prawami. Tutaj trzeba umieć rozłożyć siły.
No właśnie, pytanie czy Kruijswijk i Chaves o tym pamiętali. Być może ich też dopadnie kryzys?
- Dwie, trzy minuty przewagi w klasyfikacji generalnej to sporo, ale... Teoretycznie, jak liderowi odetnie prąd na jednym z podjazdów i nie będzie miał obok siebie pomocnika, to na tej jednej górze może stracić nawet pięć i więcej minut. A Astana...
[b]
... nie popuści. Ekipa Nibaliego z pewnością narzuci na tych dwóch etapach takie tempo, które wytrzymają tylko najlepsi. Może się okazać, że w tej grupie będą właśnie Nibali, Valverde i Majka. A to by oznaczało, że wskoczą w komplecie na podium. Realne?[/b]
- Bardzo bym chciał. Potrafię sobie to wyobrazić. Z drugiej strony, byłoby pięknie, gdyby Rafał nie czekał na pracę Astany, a po prostu na jednym z tych dwóch etapów wyprowadził nokautujący cios. Jak się uda, wskoczy na podium, a może nawet wygra generalkę. Jak się nie uda? Najwyżej spadnie jedną, czy dwie lokaty. W czołowej dziesiątce i tak skończy Giro. Praktycznie nic nie ryzykuje.
Przyzna pan, że organizatorzy przygotowali bardzo trudną trasę. Dzięki temu Giro jest bardzo ciekawe, a emocje będą trzymały do samego końca. To już poziom Tour de France?
- Nie starałbym się na siłę ustawiać kolejności. Dla mnie stopień trudności TdF i Giro jest dokładnie na tym samym poziomie. Włosi już w zeszłym roku przygotowali świetną trasę. W tym roku jest chyba, pod kątem emocji, jeszcze lepsza. Dzięki temu doszli TdF i kroczą z Francuzami w jednym szeregu. Vuelta nieco została z tyłu.
Forma Majki - w perspektywie igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro - martwi prezesa PZKol? Czy spokojnie obserwuje pan rywalizację we Włoszech?
- Jedno jest pewne, Rafał i Michał Kwiatkowski będą mieli w Brazylii na pewno lepszy zespół, niż Tinkoff podczas Giro. A to daje gwarancję, że będziemy walczyć o najwyższe cele. Pamiętajmy jednak, że to zupełnie inna sytuacja niż podczas wielkiego wyścigu. W Rio będzie się liczyła nie tylko forma i dyspozycja dnia, ale też szczęście. Jeden defekt może pozbawić szans na medal. Pewnie dlatego wyścig olimpijski jest tak piękny i tak wyczekiwany przez kibiców.
Rozmawiał Marek Bobakowski