To tam, nad brzegiem Morza Tyrreńskiego została jego dziewczyną Annachiara. Petacchi jako kawaler mieszkał kilka kilometrów na północ, w miejscowości Molicciara. Po ślubie przeniósł się na południe, do Marina di Massa. Dziś mieszka w Lido di Camaiore. A w ogóle urodził się ledwie 30 km dalej, w Spezii.
Na dziewięć dni przed klasykiem Sanremo, przed największymi rywalami, przy własnym publiczności, Petacchi został bohaterem włoskich mediów. - To jedno z najpiękniejszych zwycięstwo w mojej karierze - mówił.
Zasługa Bernucciego
Świetnie rozprowadził Ale-jeta Lorenzo Bernucci, który już zanim tamten przekroczył "kreskę", wznosił ręce w górę. Zwycięzca wymownym gestem zadedykował sukces 10-miesięcznemu synowi Ale juniorowi, którym pochwalił się podczas dekoracji.
- To był świetny wyścig w moim wykonaniu. Byłem mocny na wzniesieniach, a moim koledzy mnie chronili: [Danilo] Di Luca, Bernucci, wszyscy. Wygrać po takiej porcji nieszczęścia i innych problemach, jakie mnie spotkały w związku z moim kolanem, to wielka rzecz - powiedział Petacchi.
Problemy z kolanem ciągną się za "Ale-jetem" od Giro 2006 i etapu w Namur. Ostatnio jednak zaaprobował nowe techniki treningowe, które uskuteczniał na siłowni. Przyznał, że czuł się mocny na wzniesieniach.
A teraz Sanremo?
Sceptycznie podchodzi do pytań o swoją kandydaturę do zwycięstwa w Sanremo, 21 marca.
- Sprint w Sanremo jest po 300 km jazdy, a to już inna historia niż jeden etap. Wygra tam ten, kto będzie najświeższy, nie najszybszy - zapowiada w rozmowie z 'La Gazzetta dello Sport'.
Petacchi ocenia rywali. Daniele Bennati: - Jest coraz lepszy z roku na rok. Tom Boonen: - Boonen to Boonen. Filippo Pozzato: - Jest kolarzem ukształtowanym. Jestem pewien, że Pippo się pokaże. Mark Cavendish: - Mocny, ale również młody. Z tego co widziałem, to nie ma szans, by do soboty 21 poprawił się w górach. On jest sprinterem na płaskim terenie i jest przeznaczony do innego wysiłku niż inni.
35-letni "Ale-jet" odniósł największą liczbę zwycięstw spośród wszystkich dzisiaj aktywnych kolarzy. Ta w Marina di Carraro to 145. wygrana w jego karierze. Triumfował na 24 etapach Giro d'Italia, 19 w Vuelta a Espana i czterech w Tour de France. W 2005 roku wygrał klasyk Mediolan-Sanremo. Dwa lata potem był najlepszy w Paryż-Tours.
W młodości uprawiał lekką atletykę i pływanie, ale tak naprawdę chciał zostać weterynarzem. W domu ma papugę, tchórzofretkę, trzy koty, dwa psy i dwa żółwie. Jego talizmanem jest wisiorek z podobizną pantery, który dostał od żony.
Jest tłok
- Jest tu po prostu za dużo kolarzy, co tworzy sytuacje nieoczekiwane i niebezpieczne - zdecydowanie przemówił w czwartek Boonen. - To czas na przemyślenia - dodał sprinter Quick Step, który dwukrotnie na drugim etapie zaliczył upadek.
Niezadowolony z tłoku w peletonie był również Petacchi. - Tom ma rację. Żyjemy na ostrzu noża, to nie do wytrzymania! Między tymi, którzy walczą o klasyfikację generalną, a tymi, którzy chcą wygrać etap, nerwowość jest ogromna, a ryzyko wzrasta. To prowadzi do złego - mówił.
- Rozstrzaskałem się na przedostatnim wzniesieniu - powiedział Bennati. - Moi partnerzy: Sabatini i Agnoli, podciągnęli mnie, ale straciłem dużo energii przed sprintem - wyjaśnił swoją niemoc na ostatnich metrach.
Bennati i Boonen roztrzaskali się o George'a Hincapie, który wywrócił się najprawdopodobniej na piasku leżącym przy krawężniku szosy. Na 25 km przed metą podnieśli się i Andreas Kloeden, i Thomas Dekker (dwaj zwycięzcy Tirreno-Adriatico), Thor Hushovd i lider Julien El Farès.
Przez chwilę na asfalcie nieruchomo leżał Janez Brajkovic (Astana). Słoweniec na szczęście wstał, ale etapu nie był już w stanie kontynuować.
A prowadzi El Farès
- To honor nosić tę koszulkę - promieniał El Farès. - Nie ciąży na mnie presja w związku z klasfikacją [generalną], ponieważ [mój] zespół nie przyjechał tutaj po wygraną - przyznał Francuz, który ma 15 sekund przewagi nad Petacchim i Bennatim.
- Kiedy tacy kolarze jak Bennati, Gerdemann albo Pellizotti są w grupie, czuję się zaszczycony tym, co osiągnąłem. Jestem zdeterminowany bronić mojej niebieskiej koszulki do etapu w Maceracie w niedzielę - mówił El Farès, który ma nadzieję, że nie stanie mu się krzywda również na sobotnim etapie z metą w Montelupone.
Chwalą Sapę
- Sapa pokazał swoje możliwości - powiedział o uciekającym w czwartek przez ponad 130 km Polaku Fabrizio Bontempi, dyrektor sportowy Lampre. - On ludzi jeździć w ucieczkach i właśnie ta jego cecha zwróciła naszą uwagę podczas ostatniego Tour de Pologne - dodał.
Jedynymi zawodnikami Lampre, którzy przyjechali z główną grupą byli Daniele Righi i Enrico Gasparotto. Alessandro Ballan stracił szansę na sukces w klasyfikacji generalnej. Zespół oficjalnie mówi, że mistrz świata wciąż odczuwa skutki ubiegłotygodniowej choroby.