Michał Kwiatkowski: To był cios. Ugięły się pode mną kolana

Michał Kwiatkowski wygrał w tym roku wyścig Mediolan-San Remo i był trzeci w Liege-Bastogne-Liege. Kolarski mistrz świata wrócił do wielkiej formy. - Znowu czuję radość ze ścigania. I jestem gotowy na więcej - zapowiada w rozmowie z WP SportoweFakty.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Michał Kwiatkowski powalczy o triumf w klasyfikacji generalnej TdP Getty Images / Michał Kwiatkowski powalczy o triumf w klasyfikacji generalnej TdP.
Kamil Kołsut, WP SportoweFakty: Co męczy bardziej: przejechanie kolarskiego monumentu czy pięć godzin rozmów z dziennikarzami?

Michał Kwiatkowski: Ja generalnie w tym sezonie w ogóle nie czuję się zmęczony! Znalazłem wreszcie balans między ściganiem, trenowaniem i wypoczynkiem. Jestem gotowy na więcej, nawet nie chcę myśleć o zmęczeniu. A rozmowy z dziennikarzami są także częścią mojej pracy. To narzędzie do kontaktu z kibicami.

Spotkanie z polskimi mediami to kropka nad "i" po świetnej wiośnie. Wygrane wyścigi, miejsca na podium. Mistrz świata wrócił.

- Poprzedni rok był bardzo trudny. Teraz znowu zaczął mnie cieszyć trening, zaczęło mnie cieszyć kolarstwo. I to, że jestem w równej formie. To odnalezienie stabilności było dla mnie ważniejsze od wygrywania. Dzięki niej znowu czuję radość z bycia zawodowym kolarzem, a to przekłada się na sukcesy.

ZOBACZ WIDEO Zabójcza skuteczność Romy. Zobacz skrót meczu Pescara Calcio - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]


Dawno pana w kraju nie było.

- Od drugiego stycznia. Faktycznie, minął kawał czasu. No i nazbierało się trochę zaległości w kontaktach z przyjaciółmi, z rodziną.

Katarzyna Niewiadoma przeprowadziła się niedawno do Girony. Na stałe. Tam teraz mieszka, tam wraca. Pana dom wciąż jest w Polsce?

- Tak, nie muszę się nigdzie na stałe przenosić. Moja dziewczyna Agata jest częściej tutaj i dobrze mi się wraca do domu. Wiadomo, zima oraz wiosna - wtedy jest najwięcej treningów i startów - są trudne. Dajemy sobie jednak jakoś radę.

Rok temu zamienił pan Etixx-Quck Step na Team Sky, która słynie z filozofii "marginal gains", szukania minimalnych przewag. To był przeskok do innej rzeczywistości?

- Team Sky to najbardziej profesjonalna grupa na świecie. Ma ogromne pieniądze na obsługę kolarzy, na sprzęt. Ta troska o szczegóły, organizacja całego otoczenia... Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. To jednak naturalne, że Real Madryt czy FC Barcelona mają lepsze zaplecze niż klub z polskiej ligi.

A najważniejsze w tym wszystkim było dla mnie to, że kiedy w zeszłym roku przechodziłem gorszy okres, to nikt we mnie nie zwątpił. Wszyscy w zespole cały czas wierzyli, że wrócę na właściwe tory.

W tym sezonie pana kolejny cel to Tour de France. Będzie możliwość walki o etapy, czy wszystkie ręce na pokład i pracujemy dla Christophera Froome'a?

- Klasyfikacja generalna wielkiego wyścigu wymaga wyrzeczeń. Byłoby mi bardzo miło zostać częścią drużyny, której kolarz walczy o końcowe zwycięstwo w Tour de France i później w Paryżu stać na podium obok triumfatora. A Froome to przecież niesamowity gość, który potrafi po upadku biec na szczyt Mont Ventoux.

Pan zawsze powtarzał, że sam chciałby kiedyś walczyć o wygrane w wielkich tourach. Co na to Team Sky, który sprowadził Kwiatkowskiego jako eksperta od klasyków?

- W życiu nie warto się ograniczać do jednej opcji. Po co się hamować i zamykać sobie ścieżkę do marzeń? Kto wie, może nigdy nie będzie mi dane pojechać w wielkim tourze jako lider. Na pewno dziś mnie to jednak motywuje. Zobaczmy na takiego Geraint Thomas - jest dziś liderem na Giro d'Italia, a przecież jeszcze parę lat temu nikt by o tym nie pomyślał. Ja na razie chciałbym się sprawdzić w jakiejś "tygodniówce".

Wiosną na finiszach pojedynkował się pan z Peterem Saganem i Philippem Gilbertem. Czas na kolejną konfrontację przyjdzie podczas wrześniowych mistrzostw świata w Bergen.

- To będzie bardzo długi, trudny wyścig. Dojdą do tego nieprzyjemne warunki, bo w Bergen pada właściwie przez cały rok. Myślę, że te nazwiska, o których najczęściej słyszeliśmy wiosną, także tam będą się liczyć.

Kolarski świat jest dziś w żałobie po tragicznej śmierci Michele'a Scarponiego. Jak pan odebrał informacje o jego wypadku?

- To był dla nas cios. Na starcie wyścigu Liege-Bastogne-Liege wielu kolarzy płakało. Michele był nie do podrobienia. Miał niesamowite poczucie humoru, bawił wszystkich do łez. Poznałem kiedyś jego rodzinę i nie potrafię sobie wyobrazić, co musieli czuć.

Do pana w sobotę wieczorem dotarła wiadomość, którą nagrał tuż przed śmiercią.

- Nasz znajomy przesłał mi plik audio, który otrzymał od Michele. Opowiadał on o tym, że jedzie na zgrupowanie i szykuje się do kolejnych startów. A kiedy kolega zapytał go o typ na zwycięzcę niedzielnego Liege-Bastogne-Liege, on odpowiedział: Kwiatkowski. Kolana się pode mną ugięły.

To był wypadek podczas treningu, Scarponiego potrącił samochód. Trudno przejść nad czymś takim do porządku dziennego.

- Trzeba się zatrzymać oraz pomyśleć o tym, co się ma. Jak ważna jest rodzina, jak wiele można stracić. I że wynik jest istotny, ale zdrowie najważniejsze. Widzimy, co się stało Tomkowi Gollobowi. On potrzebuje teraz wsparcia, potrzebuje go jego rodzina. Walka o jego zdrowie łączy kibiców. To bardzo ważne. My, sportowcy, jesteśmy czasem wystawieni na takie próby.

Czy Michał Kwiatkowski stanie w tym roku na podium mistrzostw świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×