Marek Bobakowski, WP SportoweFakty: Brak wody, prądu, problemy z dostępem do internetu. W takich warunkach przygotowywał się pan z kolegami z Teamu Sky do tegorocznego Tour de France. Zapytam prowokacyjnie: macie kłopoty finansowe?
Michał Kwiatkowski: Rzeczywiście, ktoś niezorientowany mógłby tak pomyśleć (śmiech).
[b]
Wytłumaczmy więc czym prędzej.[/b]
W maju wybraliśmy się na wulkan Teide, położony na Teneryfie. Jego zaletą jest to, że można miło pokręcić będąc cały czas na wysokości mniej więcej 2350 m n.p.m. A to sporo. To było moje główne i jednocześnie jedyne zgrupowanie wysokogórskie w tym roku. Jestem bardzo zadowolony, bo zrobiłem sporo kilometrów i sporo przewyższeń. To będzie procentowało w wysokich górach podczas "Wielkiej Pętli".
Ale o co chodzi z wodą i prądem?
Na wulkanie działa jeden hotel, który zawsze jest oblegany. Znalezienie tutaj miejsc w wybranym terminie graniczy z cudem.
Nawet dla tak bogatej ekipy jak Sky?
Pieniądze nie mają tutaj żadnego znaczenia. Wszystko zależy od szczęścia. No i nam się nie udało. Miejsc nie było, wynajęliśmy więc trzy prywatne domy, w których nie było ani prądu, ani bieżącej wody. Na całe szczęście logistycznie wszystko było przygotowane optymalnie. Zespół wynajął generatory, więc dało się żyć. Przecież po ciężkich treningach musieliśmy się wykąpać, prąd też był niezbędny. Jednak o godzinie 22, najpóźniej 23 generatory przestawały pracować, robiło się ciemno, nie działał nawet internet, bo tam są masakryczne problemy z zasięgiem. Nie pozostawało nic innego, jak sen.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: Nikt nie chce walczyć z oszustami. To dla mnie niewyobrażalne
Kolarze uwielbiają spać.
A tak, to prawda. Podczas wyścigów czy ciężkich zgrupowań potrzebujemy ogromnej dawki regeneracji. Więc to wczesne wyłączanie prądu było nam na rękę.
Przez kilkanaście dni przebywał pan blisko Christophera Froome'a. Czy kolarz na tak wysokim poziomie, jak pan, może jeszcze się czegoś nauczyć od trzykrotnego triumfatora TdF?
Przebywanie z nim daje mi wiele nowych doświadczeń. Codziennie oglądałem "gościa", który jest tytanem pracy, który nigdy nie ma dość treningu, podpatrywałem jak wypoczywa, co je, pije, jak spędza wolny czas. To wszystko jest ważne. Wyciągnąłem naprawdę sporo wniosków.
Podczas zbliżającego się TdF (1-23.07.2017) będzie pan pomocnikiem Froome'a. Tylko tyle czy aż tyle?
Aż! Będę wspierał Chrisa na wielu polach. Nie tylko na etapach górskich, ale również i płaskich. Jestem na tyle uniwersalnym zawodnikiem, iż mogę zawsze pomóc. Wierzę, że Froome po raz czwarty podniesie ręce w górę w Paryżu.
Indywidualnie? Co chce pan osiągnąć we Francji? Etap?
Na ambicje indywidualne nie ma miejsca. Trudno walczyć o zwycięstwo etapowe, jeżeli potem tych sił może zabraknąć w odpowiednim momencie, kiedy zespół będzie na ciebie liczył. Oczywiście strategia będzie ustalana przed każdym etapem, ale nie sądzę, aby mnie oddelegowano do walki o etapówkę. W "Wielkiej Pętli" każda sekunda będzie się liczyła. Oczywiście, jak triumf będzie leżał na drodze, to się po niego schylę.
Po Criterium du Dauphine (Froome zajął czwarte miejsce - przyp. red.) nie jest nerwowo w zespole? To był główny test przed TdF. Nie wypadł zbyt okazale.
To tylko sport. Nie przywiązujemy specjalnej uwagi do końcowego wyniku Chrisa w tym wyścigu. Bardziej nas cieszą doświadczenie, jakie stamtąd przywieźliśmy oraz to, że sprawdziliśmy kilka rozwiązań taktycznych. Bardzo mocny okazał się Richie Porte i on będzie podczas Wielkiej Pętli bardzo groźny. Mamy jednak bardzo mocny skład, zdrowie, odpukać!, dopisuje, forma rośnie, więc nie ma powodów do obaw.
[b]
Forma rośnie, oj rośnie. Podczas jazdy indywidualnej na czas w mistrzostwach Polski wprost zdeklasował pan rywali.[/b]
To był jeden z najlepszych moich dni spędzonych na rowerze. Pokonałem m.in. Marcina Białobłockiego i Maćka Bodnara, którzy są jednymi z najlepszych specjalistów od jazdy na czas na świecie.
Nie tylko mistrzostwa Polski. Mediolan - San Remo, Strade Bianche, Amstel Gold Race, Volta ao Algarve, Liege - Bastogne - Liege. Rok 2017 należy do Michała Kwiatkowskiego.
Rzeczywiście, po słabszym poprzednim roku odzyskałem radość z jazdy na rowerze. Tak po ludzku. I to jest główny powód renesansu mojej formy. Tak, jak rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, jeszcze przed sezonem, moim głównym celem w zimie było nabranie dystansu do kolarstwa i wywołanie głodu ścigania. Udało się.
Udało się w takim stopniu, że jest pan łakomym kąskiem na rynku transferowym. Dziennikarze piszą, iż prawie podpisał pan nową umowę z Teamem Sky. Ale gdzieś tam w tle pojawiają się spekulacje, że poluje na pana Bahrain Merida. Jak jest naprawdę?
Doniesienia "La Gazzetta dello Sport" o tym, że przedłużyłem umowę ze Sky są na razie plotką. Czytałem ten artykuł. Prawdą jest, że mój menedżer "spina" nową umowę, ale nieprawdą jest, że została już podpisana. Jeżeli to nastąpi to poinformujemy w oficjalnym komunikacie. Ja chcę zostać w zespole, jest mi tutaj bardzo dobrze, zarówno sportowo, jak i organizacyjnie. Ale kropki nad "i" jeszcze nie ma.
Co po Tour de France? Będzie okazja pojechać u Czesława Langa, w Wyścigu Dookoła Polski?
Na Tour de Pologne pokaże się na pewno, ale raczej jako ambasador wyścigów dla najmłodszych, czyli serii Nutella Mini TdP. Z wielkim sentymentem traktuję te zawody, bo przecież sam w nich brałem udział. No chyba, że nie wyjdzie mi Tour de France, nie ukończę go, albo będę w kiepskiej dyspozycji. Wtedy być może przejadę TdP, aby odbudować się przed wrześniowymi mistrzostwami świata. Wolałbym jednak pozostać tylko przy roli ambasadora.
Mistrzostwa świata w Norwegii. Trasa - zdaniem fachowców - wprost skrojona pod pana. Prawda?
Tak samo pode mnie, jak pod Petera Sagana, czy pewnie jeszcze z dziesięciu innych kolarzy. Fakt, nie ma gór, są krótkie "hopki", czyli dobry profil dla specjalistów od klasyków. Dlatego MŚ od początku sezonu są moim jednym z głównych celów. Cieszę się z tego, bo do września muszę być w formie. A ja lubię być w formie i lubię, jak cały czas coś się dzieje.