Swój plan wykonała cała ekipa Cervelo perfekcyjnie. - Zespół był ze mną i nie mamy sobie nic do zarzucenia - powiedział Sastre. - Jestem zadowolony z etapu i z tego, że odzyskałem pozycję w klasyfikacji. Giro się jeszcze nie skończył, a Wezuwiusz powinien wprowadzić kolejne zmiany - stwierdził, myśląc o czekającym jeszcze zawodników spektakularnym etapie z metą na mitycznym wulkanie.
Hiszpana podziwiał również Ivan Basso (Liquigas). - Carlos był najmocniejszy. Próbowałem od niego odjechać na różne sposoby, ale nigdy nie wypracowałem dużej przewagi - powiedział.
Na sześć dni przed finałową czasówką w Rzymie liderem pozostaje Denis Mienszow (Rabobank), który dzięki bonifikacie czasowej wypracował nad Danilo Di Luką (Lpr) kolejne sekundy przewagi. - Nie mogłem pozwolić sobie na ryzyko odpowiadania na akcje Basso, Sastre i Di Luki. Skupiłem się tylko na pilnowaniu Danila, ze względu na jego pozycję i na to, że jest najniebezpieczniejszy - mówił Rosjanin
- Nie lubię jeździć na kole innych, ale w tej sytuacji miałem mało energii, a bonifikaty są bardzo ważne - przyznał dwukrotny zwycięzca wyścigu Dookoła Hiszpanii, który przyjechał na metę za Sastre, a przed Di Luką.
Lider Lpr podczas dnia wolnego nie jedzie do rodzinnej Abruzji, ale będzie trenował na Blockhaus. - Jak Mienszow nie będzie miał chwili słabości, to będzie trudna batalia. Wierzę, że druga pozycja dla mnie jest już bezpieczna. Zobaczymy, czy na Blockhaus, albo Wezuwiuszu będziemy w stanie cokolwiek odrobić - przyznał Di Luca.
Lider kazachskiej Astany, Levi Leipheimer, przyznał, że tylko dzięki Lance'owi Armstrongowi nie wypadł jeszcze z rywalizacji o końcowy triumf. - Lance mnie literalnie uratował - powiedział Amerykanin, który traci już do Mienszowa ponad trzy minuty.
- Bez niego traciłbym kolejne minuty - dodał Leipheimer, zwycięzca trzech wyścigów etapowych w tym sezonie, od którego oddaliła się szansa na różową koszulkę. Z sześciu faworytów jeszcze na koniec drugiego tygodnia, jest teraz w najgorszej sytuacji.