[b]
Igor Kubiak, WP SportoweFakty: W sobotę rusza druga edycja Rowerowego Maratonu Wisła 1200. Co to za wyścig?[/b]
Leszek Pachulski, pomysłodawca Rowerowego Maratonu WISŁA 1200: To samowystarczalna impreza, w której startują doświadczeni kolarze. Trasę trzeba pokonać bez wsparcia z zewnątrz - nie możemy oczekiwać wsparcia, które nie jest skierowane na równych zasadach do wszystkich uczestników. To jest regulaminowa istota wyścigu. Trasa poprowadzona jest dokładnie wzdłuż rzeki Wisły. Od samego źródła, Czarnej Wisełki na zboczach Baraniej Góry aż do Gdańska. Można wyjeżdżać poza nią, ale trzeba zawsze wrócić w to samo miejsce, w którym się ją opuściło. To 1200 km niesamowitej, nostalgicznej i patriotycznej trasy.
Trasa prowadzi przez drogi leśne, chaszcze, szutry. Po drodze na uczestników czeka przeprawa promem. Jakie są największe przeszkody podczas wyścigu?
Największą przeszkodą jest silna wola. Nie słabość mięśni. Takie długie dystanse pokonuje się głową. To czy trasa jest trudna technicznie ma drugorzędne znaczenie. Trzeba zacisnąć zęby i pokonać trudności. Ale żeby to zrobić trzeba mieć wielkie doświadczenie kolarskie, wielką motywację i nastawienie do pokonywania przeszkód. To nie jest niedzielna wycieczka. To nie jest wygodny sposób na spędzenia wakacji, ale na tyle fascynujący, że takiego wyzwania podejmują się setki uczestników.
Skąd wziął się pomysł na wyścig?
Bikepackingowe wyścigi na długich dystansach odbywają się na świecie od paru lat. Na pomysł zorganizowania takiej imprezy nad Wisłą wpadłem z żoną podczas majówkowej wycieczki. Organizację zacząłem od miejsca startu i wyboru kierunku jazdy. Później kilkukrotnie przejechałem trasę wzdłuż Wisły, aby wybrać najlepsze miejsca i przez nie przeprowadzić trasę. Przy organizacji współpracuję ze stowarzyszeniem Afryka Nowaka, doświadczonym organizatorem eventów o światowym zasięgu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Niecodzienne wydarzenie w wyścigu kolarskim
Czy uczestnicy, którzy wzięli udział w pierwszej edycji, wracają do rywalizacji także w tym roku?
Na mecie większość osób mówiła "nigdy więcej, to było za trudne, jesteśmy wykończeni". Natomiast po kilku tygodniach dostawałem e-maile z deklaracją uczestnictwa także w kolejnym roku. Było to motywujące i zaskakujące, ponieważ podobno podczas wyścigu leciały w moją stronę setki przekleństw przez trudności na trasie. W zeszłym roku wystartowały 202 osoby. W tym roku zapisy ruszyły 1 listopada i w lutym limit na 400 osób został osiągnięty. Frekwencja jest zaskakująca. Nie ukrywajmy - ściga się 20 procent uczestników, a reszta ma po prostu nie zapomniane wakacje na rowerze. I taka jest idea maratonu.
Uczestnicy muszą zmieścić się w limicie 200 godzin. Jaki był czas zwycięzcy poprzedniej edycji i ilu osobom udało się dokończyć imprezę?
Zwycięzca zeszłorocznej edycji, Zbyszek Mossoczy z Krakowa, pokonał trasę w 62 godziny i 13 minut. Opowiadał na mecie, że w czasie całego dystansu spał 21 minut. Niebywałe, ale prawdziwe. Dwie godziny za nim przyjechał drugi z zawodników i za kolejne trzy godziny trzeci. Z 202 osób na mecie w terminie zameldowało się 169 zawodników. Moim zdaniem bardzo dużo. Pozostała grupa to przypadki kontuzji, spadków motywacji i awarii sprzętu. Nikt się nie spóźnił. Ostatni, który dojechał do mety zmieścił się w limicie czasu.
Czytaj też: Polak przeszedł do historii. Piotr Suchenia zwyciężył w Antarctic Ice Marathon
Jakie ma Pan plany na przyszłość w związku z Wisłą 1200?
Bardzo chciałbym, aby ten maraton wpisał się na stałe do kalendarza ultraimprez. Według naszych analiz rynku, w tym roku Wisła 1200 jest chyba największą frekwencyjnie imprezą bikepackingową odbywającą się w terenie na świecie. Niebywała historia. Bardzo mnie to motywuje i nastraja do dalszych działań.
Jak przygotować się do Wisły 1200?
Trzeba mieć dużo kilometrów przejechanych na rowerze. Myślę, że nie powinien nikt wystartować w tym maratonie, kto w tym roku nie przejechał mniej niż 3000 km. By pokonać trasę w limicie trzeba minimalnie każdego z 9 dni jazdy pokonać 135 km. Formuła jest samowystarczalna. To wyścig, w którym jeśli chcesz jechać w czystych spodenkach, musisz mieć te spodenki na starcie, wyprać lub kupić po drodze. I to dotyczy wszystkich aspektów. Musisz wiedzieć czego potrzebujesz. Spakować się tak, aby niczego nie zabrakło albo być gotowym na kupowanie po drodze. Metod jest wiele. Ludzie jadą bez bagażu. Są też tacy, którzy stosują metodę "oblężniczą", tzn. jadą z namiotami, śpiworami, kuchenkami, ekspresami do kawy. Trzeba mieć na pewno zapasowe części do roweru, co najmniej 2 zapasowe dętki, łatki, podstawowe narzędzia do regulacji, niezastąpione trytytki i podstawowe ubrania.
Więcej o maratonie przeczytasz TUTAJ: Spod Baraniej Góry do Gdańska. Rowerowy Maraton Wisła 1200
***
Leszek Pachulski. Ma 52 lat. Mieszka w Sopocie. Jest prawnikiem z wykształcenia. W ciągu ostatnich 20 lat, odkąd zapadł na "cyklozę" (popularne określenie pasji do kolarstwa - przyp. red.), uczestniczył w kilkudziesięciu maratonach MTB, kilkudziesięciu ekstremalnych maratonach na orientację Harpagan, szosowych maratonach i fascynujących road tripach przez ikoniczne góry całej Europy, aż po sakwiarskie i bikepacking'owe wyprawy i wyścigi na różnych kontynentach. Uczestnik rowerowej sztafety Afryka Nowaka przez Saharę i Góry Atlas i rowerowego trawersu zamarzniętego jeziora Bajkał w ramach Bike Jamboree – rowerowej sztafety dookoła świata