Tour de Pologne. Czesław Lang: Po śmierci Bjorga Lambrechta nie spałem do czwartej rano

Organizator i dyrektor największego wyścigu kolarskiego w Polsce wrócił do wydarzeń sprzed kilku dni. Wydarzeń smutnych i tragicznych. Opowiedział o tym, co się działo w noc po wypadku belgijskiego kolarza.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Czesław Lang Materiały prasowe / tourdepologne.pl/Szymon Gruchalski / Na zdjęciu: Czesław Lang
- Cały peleton skamieniał, zamarł - powiedział w Bukowinie Tatrzańskiej, po zakończeniu Tour de Pologne, Czesław Lang. - Trzeba było podjąć decyzję. Niełatwą decyzję.

W taki sposób organizator Wyścigu Dookoła Polski wrócił do wydarzeń po III etapie (Stadion Śląski - Zabrze). To właśnie tego dnia zginął Bjorg Lambrecht. Kolarz Lotto Soudal wypadł z szosy i uderzył w betonowy przepust. Kilkadziesiąt minut później zmarł w rybnickim szpitalu (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów tej tragedii >>).

Po tym wydarzeniu dokończenie wyścigu stanęło pod znakiem zapytania. - Myślałem w jaki sposób najlepiej rozwiązać tę trudną sytuację - tłumaczył były kolarz. - Radziłem się sędziów i kolarzy. Rozmawiałem na przykład z Rafałem Majką. Doszliśmy wszyscy razem do wniosku, że wyścig jedzie dalej, ale zneutralizujemy IV etap. Ku pamięci Lambrechta.

ZOBACZ WIDEO: Tour de Pologne 2019. Paweł Poljański: Przyjeżdżam na wyścigi pomagać naszym liderom

Lang praktycznie tej nocy nie spał. - Tak, do czwartej rano o tym wszystkim myślałem - przyznał. - Zginął człowiek. Nie było winnego. Zdecydował przypadek. Tragedia.

Organizator TdP obiecał, że peleton zawsze będzie pamiętał o kolarzu Lotto Soudal. Być może jedna z premii zostanie nazwana jego imieniem. - A może zastrzeżemy jego numer, 143 - dodał Lang. - Musimy się zastanowić jeszcze. Z pewnością godnie uczcimy jego pamięć.

Czesław Lang jest również pod wielkim wrażeniem polskich kibiców. Tego, jak wspaniale się zachowali po tym tragicznym wydarzeniu. - Pokazaliśmy, że jesteśmy fajnym i zgranym narodem - powiedział. - Nie tylko my jako organizatorzy szybko zareagowaliśmy na tę tragedię, zmieniliśmy szybko scenografię na żałobną, postanowiliśmy nieco wyciszyć oprawę muzyczną. Zareagowali również kibice. Byłem wzruszony widząc polsko-belgijskie flagi, czarne opaski. Jechaliśmy też przez dwie, trzy miejscowości, w których słychać było bicie dzwonów kościelnych na znak żałobnych.

Czytaj także: Pogrzeb Bjorga Lambrechta. Znane szczegóły ceremonii w kościele w Knesselare >>

W przyszłym roku TdP najprawdopodobniej wróci na Kocierz, gdzie tym razem nie było ścigania. - Ten podjazd jest bardziej wymagający niż Gliczarów czy Rzepiska - powiedział Lang. - Dlatego tak sobie myślę, że trzeba tutaj zorganizować metę. Taki etap z pewnością będzie miał wpływ na klasyfikację generalną.

Zapytany przez dziennikarzy o to, aby wskazał najpiękniejszy etap 76. edycji TdP odpowiedział: - Nie da się tak powiedzieć, jak masz siedmioro dzieciaków w domu, to nie chwalisz jednego z nich, kochasz je wszystkie tak samo.

Marek Bobakowski, Bukowina Tatrzańska

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×