Do przykrej sytuacji doszło podczas niedzielnego treningu Alessandro De Marchiego. Zawodnik polskiej ekipy CCC Team wspinał się po zboczu "tonino 2" w kierunku miasteczka położonego na północy Włoch - Buja. Według relacji kolarza, Audi A6 wyprzedziło go z dużą prędkością praktycznie bez zachowania odstępu.
- Mam tego wszystkiego dość, dosłownie dość i jestem na krawędzi. Wciąż mam zdarte gardło od krzyczenia na kierowcę samochodu po dziesiątym "bliskim wypadku". Więcej tego nie zniosę - zaczął wpis De Marchi.
- Jechałem powoli, po prawej stronie. W połowie drogi najpierw usłyszałem jadące auto, a później poczułem jakby "prześlizgnął" się po łokciu mojej lewej ręki. Samochód, wielkie audi, wyprzedził mnie z prędkością trzy razy większą o centymetry ode mnie. Straciłem równowagę, co skończyło się upadkiem na chodnik - czytamy dalej.
Okazuje się, że zawodowy kolarz dojechał jeszcze do kierowcy po czym usłyszał od niego "idź do diabła, nawet cię nie dotknąłem". - Drogi kierowco ignorancie. Mogłeś mnie dzisiaj zabić. Tak, ponieważ gdybyś mnie "dotknął", tak jak wspomniałeś, w najlepszym wypadku odesłałbyś mnie do szpitala albo na wózek, a w najgorszym do trumny - kontynuował Włoch.
- Drogi ignorancie w pięknym szarym metalicznym Audi A6 prawie mnie zabiłeś po to, by dostać się szybciej do kiosku. Nienawidzę cię z całego serca i mam nadzieję, że to przeczytasz - zakończył wpis De Marchi.
Przypomnijmy, że dwa lata temu zmarł włoski kolarz Michele Scarponi, który podczas treningu został potrącony przez ciężarówkę (więcej TUTAJ). De Marchi nie ma zbyt miłych wspomnień po ostatnim sezonie. Włoch miał poważny wypadek podczas Tour de France, po którym trafił do szpitala z pękniętym obojczykiem, żebrem i uszkodzonym płucem (zobacz TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek widzi miejsce w kadrze dla młodego piłkarza. "Powinien dostać powołanie"