Tour de Pologne. Nieszczęsna śmierć Bjoerga Lambrechta. Jego życie przerwał kawałek plastiku

Wystający 1,5 cm z asfaltu odblask, który, paradoksalnie, ma poprawiać bezpieczeństwo, był pośrednią przyczyną śmierci 22-latka. Lambrecht najechał na niego, przewrócił się i z całym impetem uderzył w przepust. Kilka godzin później zmarł.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Bjorg Lambrecht Getty Images / Luc Claessen / Stringer / Bjorg Lambrecht
Tour de Pologne w Bełku. To było święto dla liczącej trzy tysiące mieszkańców wsi w województwie śląskim. Wsi, w której osadzili się głównie emerytowani górnicy i ich rodziny. 15 kilometrów od Rybnika. Cisza, spokój, kosiarka, trawnik i zimne piwo wypite we własnym i zadbanym ogródku - tak w tym miejscu płynie czas. Wolniej niż szybciej.

Zupełnie inaczej niż peleton złożony z najlepszych kolarzy świata. Ten zasuwa błyskawicznie, pozostaje po nim tylko pęd powietrza.

W 2018 roku wspomniani górnicy z zaciekawieniem wyszli na ulice przed swoimi posesjami, aby kibicować kolarzom. Spodobało się. Kiedy więc ogłoszono trasę największego polskiego wyścigu kolarskiego na kolejny rok i Bełk ponownie się na niej znalazł, była radość. Malutki Bełk znów został wyróżniony.

ZOBACZ WIDEO: Tenis. Lotos PZT Polish Tour. Paweł Ciaś: Plan? Przygotować się fizycznie

Twardy górnik ma łzy w oczach

5 sierpnia 2019 r., późne popołudnie. Radość i ekscytacja szybko zamieniła się w ból i płacz. Na ulicy Palowickiej doszło do wypadku. Bjorg Lambrecht z całym impetem uderzył w przepust. To "mostek", który umożliwia zjazd samochodem z prywatnej posesji na drogę. W Polsce są setki tysięcy takich miejsc.

Jan Kusz nadal jest wzruszony, kiedy wspomina ten dzień. To właśnie przed jego posesją doszło do tragedii. Pan Jan to twardy facet, hajer, który przepracował wiele lat w kopalni, w Zabrzu. Wiele widział w życiu, przecież "na dole" nie zawsze jest bezpiecznie. Mimo to wypadek Lambrechta nadal w nim siedzi. Belg umierał przed jego domem.

- Jak sobie przypomnę... - nagle urywa mu się głos, a oczy szklą.
Według ustaleń prokuratury, zaznaczony na zdjęciu odblask (wystający ok. 1,5 cm z asfaltu), który ma poprawiać bezpieczeństwo na jezdni był przyczyną śmiertelnego upadku Lambrechta. Według ustaleń prokuratury, zaznaczony na zdjęciu odblask (wystający ok. 1,5 cm z asfaltu), który ma poprawiać bezpieczeństwo na jezdni był przyczyną śmiertelnego upadku Lambrechta.
Prokuratura ustaliła, że przyczyną wypadku było najechanie na malutki odblask, których na drogach są miliony. I to nie tylko w Polsce. Było ślisko (chwilę wcześniej padało), koło straciło przyczepność, prędkość (choć nie taka duża jak na kolarstwo) zrobiła resztę. Kolarz poleciał w stronę rowu, uderzył w betonowy przepust. Gdyby upadł kilka metrów dalej...

"Miał zaatakować dzień później"

To był szok dla całego sportowego świata. Lambrecht miał dopiero 22 lata, przed nim była cała kariera (więcej przeczytasz TUTAJ >>). Eksperci byli zgodni, że młody kolarz ma talent i charakter, aby wkrótce awansować do ścisłej czołówki. Nieprzypadkowo w 2017 roku zajął drugie miejsce w najbardziej prestiżowym wyścigu młodzieżowców - Tour de l'Avenir.

Przegrał wówczas tylko z Eganem Bernalem, zwycięzcą Tour de France w 2019 roku. Lambrecht był również medalistą mistrzostw świata do lat 23. Zeszłoroczny Tour de Pologne miał być dla niego przełomowy. Był liderem grupy Lotto Soudal. - Bjorg miał zaatakować dzień później, podczas etapu kończącego się na Kocierzu - wspomina Tomasz Marczyński, który jeździ w tym samym zespole.

A później miał walczyć o zwycięstwo w całym TdP. Nie od dzisiaj wiadomo, że polski wyścig jest miejscem, gdzie rodzą się wielcy kolarze (choćby Alberto Contador czy Peter Sagan). Lambrecht miał papiery, aby podążyć tą drogą. Nie zdążył. Zmarł w szpitalu w Rybniku.

Znak Niebios

Tegoroczna (2020) edycja polskiego wyścigu miała rozpocząć się w lipcu. Epidemia koronawirusa przerwała jednak kolarski sezon na kilka tygodni. Kiedy Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) opublikowała nowy kalendarz, okazało się, że TdP wystartuje 5 sierpnia. W rocznicę śmierci Lambrechta.

- To znak Niebios - mówi z pełnym przekonaniem organizator TdP, Czesław Lang.

Śląscy kolarze i sympatycy tego sportu (pod przewodnictwem Marka Grabiwody) wspólnie z mieszkańcami Bełku zorganizowali małą uroczystość. Najpierw msza święta, potem przemarsz na miejsce wypadku, gdzie stoi krzyż upamiętniający Belga. Złożenie kwiatów, zapalenie zniczy, krótka modlitwa, chwila zadumy.
Śląscy kolarze od czasu do czasu spotykają się na miejscu tragedii. Śląscy kolarze od czasu do czasu spotykają się na miejscu tragedii.
Ślązacy traktują Lambrechta jak swojego, jak "synka". Dbają o pamięć o tym, co stało się w Bełku, o utalentowanym kolarzu, który odszedł zdecydowanie za wcześnie.

Wytatuowany numer na ręce

Organizatorzy TdP postanowili zastrzec numer, z którym jechał Lambrecht (więcej szczegółów TUTAJ >>). - Decyzja zapadła jednomyślnie - wyjaśnia Lang.

Numer "143" wytatuował sobie na ręce Marczyński. - Często myślę o Bjorgu, jest przy mnie, jest z nami w zespole, nigdy o nim nie zapomnimy - przekonuje.

Dodatkowo Lambrecht będzie patronem klasyfikacji młodzieżowej wyścigu, do lat 23. Jej zwycięzca, po ostatnim, piątym etapie otrzyma specjalną nagrodę. Przy jej wręczeniu mają być obecni rodzice zmarłego kolarza. Przed rokiem też byli w Polsce, czekali na sukcesy syna, chcieli z nim cieszyć się dobrym wynikiem. Wrócili do domu sami.

Wyścig - na Stadionie Śląskim w Chorzowie - rozpocznie się symboliczną minutą ciszy. To wszystko dla Lambrechta. Dla zawodnika, którego życie przerwał kawałek plastiku zatopionego w asfalcie.






Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×