Wszystko trwało ułamek sekundy. Na finiszu 1. etapu Tour de Pologne o zwycięstwo walczyli Dylan Groenewegen i Fabio Jakobsen. Z przodu był Holender, który nie utrzymał nerwów. Zepchnął na metalowe barierki swojego rodaka Jakobsena.
- Został popełniony faul, którego w kolarstwie się nie robi. Peleton był bardzo rozciągnięty i była czysta sytuacja do walki. A tutaj Dylan wcisnął swojego rywala łokciem w barierki. To bardzo brzydkie i czeka go dyskwalifikacja z całego wyścigu i inne konsekwencje z tym związane - mówi Czesław Lang.
- Rozmawiałem już z policją. Będzie sprawa z powództwa cywilnego. Trzeba się modlić, żeby Fabio przeżył i nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniego roku, gdy na etapie również ze Stadionu Śląskiego zginął Lambrecht - dodał dyrektor Tour de Pologne.
Pojawiają się już głosy, że organizowanie sprintu w Katowicach, na tak szybkiej trasie, było niebezpieczne. Zdaniem Czesława Langa wypadek to jednak efekt tylko i wyłącznie niesportowego zachowania Groenewegena.
- Nikt nie może się tutaj winić. Żadne barierki nie wystawały. To była czysta, prosta droga, którą wielu zawodników pokonywało już niejednokrotnie. To był chamski faul. Akcja ratownicza została przeprowadzona bardzo sprawnie. Jako organizatorzy nic nie możemy sobie zarzucić - wyjaśnił Lang.
- Wyścig kontynuujemy. Dzisiaj nie zrobiliśmy ceremonii dekoracji. Teraz najważniejsze jest zdrowie Fabio. Modlimy się o jego życie. Wypadek był bardzo poważny, ale najważniejsze, że w odróżnieniu od Lambrechta u Fabio funkcje życiowe cały czas były zachowane - dodał na koniec dyrektor wyścigu.
Szymon Łożyński, korespondencja z Katowic