Tour de Pologne: Fabio Jakobsen - urodzony na nowo. Holender kończy 24 lata

Twitter / Twitter / Na zdjęciu: wypadek na Tour de Pologne
Twitter / Twitter / Na zdjęciu: wypadek na Tour de Pologne

Nie tak wyobrażał sobie 24. urodziny. Zamiast butelki dobrego wina, kolacji z ukochaną i błogiego relaksu, ma 130 szwów na twarzy, pozostał mu tylko jeden ząb, a struny głosowe są sparaliżowane.

W tym artykule dowiesz się o:

Heukelum - 70 km na południe od Amsterdamu. To małe holenderskie miasteczko, w którym mieszka niewiele ponad dwa tysiące ludzi. Właśnie tutaj, w tym środowisku swoje urodziny świętuje dzisiaj (31 sierpnia) Fabio Jakobsen. Kolarz, którego niespełna miesiąc temu od śmierci dzieliły centymetry.

Sceny z mety I etapu Tour de Pologne na długo pozostaną w naszej pamięci. - Huk rozsypujących się metalowych barier był porażający. W powietrzu fruwały rowery, ludzie krzyczeli z przerażenia. Stałem kilka metrów od miejsca, w którym Jakobsen uległ koszmarnemu wypadkowi - tak to zapamiętał Szymon Łożyński, wysłannik WP SportoweFakty na ten wyścig (TUTAJ przeczytasz więcej >>).

"Operowano mnie przez pięć godzin"

Przypomnijmy, że Dylan Groenewegen tuż przed metą przy katowickim "Spodku" zajechał drogę szarżującemu rodakowi, tym samym dosłownie wyrzucił go w metalowe barierki, a potem... rozpoczęła się walka o życie Jakobsena.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała

Pierwszy jej etap trwał kilkadziesiąt minut na miejscu wypadku, na asfalcie Alei Korfantego w Katowicach. Alei, która jest jedną z ważniejszych dróg 300-tysięcznego miasta. Codziennie przejeżdżają tamtędy tysiące samochodów, jest głośno i tłoczno. W ten feralny dzień (5 sierpnia 2020) panowała w tym miejscu przeraźliwa cisza. Ratownicy medyczni robili, co mogli, by Jakobsen nie podzielił losu Bjorga Lambrechta, który zmarł po wypadku podczas TdP w 2019 roku.

- Lekarze i pielęgniarki, którzy zajęli się mną na mecie w Katowicach, uratowali mi życie, za co jestem im niezwykle wdzięczny - kilkanaście dni później holenderski kolarz tak skomentował te ciężkie chwile (TUTAJ więcej >>). - Spędziłem tydzień na oddziale intensywnej terapii szpitala św. Barbary w Sosnowcu. Tam natychmiast operowano mnie przez pięć godzin i dano mi szansę życia. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim pracownikom tego szpitala.

Holender dodał: "bałem się o swoje życie".

130 szwów na twarzy

Po kilku tygodniach możemy odetchnąć. Życie Jakobsena nie jest zagrożone, Holender powoli dochodzi do siebie. Powoli, bo urazy fizyczne będą mu doskwierały jeszcze wiele miesięcy. A psychika? Nikt tak naprawdę nie wie, czy Holender będzie w stanie poradzić sobie z traumą.

- On ma ogromne szczęście, że wciąż żyje. Jestem zszokowany liczbą szwów na twarzy. Jest ich 130. Został mu tylko jeden ząb. Jego podniebienie jeszcze się nie zagoiło, a struny głosowe do teraz są sparaliżowane - powiedział ostatnio na łamach "De Telegraaf" Patrick Lefevere, właściciel teamu, który reprezentuje Jakobsen.

Przed kolarzem wiele miesięcy kolejnych zabiegów i operacji. Głównie twarzy i górnych dróg oddechowych. Na całe szczęście nie jest sparaliżowany, kręgosłup ocalał.

Kolejne urodziny w peletonie?

To są inne urodziny niż te, które do tej pory świętował jeden z najlepszych sprinterów na świecie, zwycięzca m.in. dwóch etapów Vuelta a Espana. Życzenia o kolejnych triumfach podczas wyścigów na całym świecie zostaną zamienione na słowa otuchy, wsparcia i nadziei, że Jakobsen wróci do normalnego życia. Bo to jest obecnie najważniejsze.

Czy za rok będzie świętował 25. urodziny na... rowerze? Lekarze nie chcą na razie publicznie się wypowiadać w tej kwestii. Nie odbierają szans Holendrowi, ale też nie wiedzą, czy będzie w stanie i fizycznie, i psychicznie podołać oczekiwaniom.

Być może Jakobsen zmieni swoją rolę w zawodowym peletonie. Podobnie jak Cezary Zamana. Polski kolarz był również sprinterem. W 1994 roku był świadkiem makabrycznego wypadku Wilfrieda Nelissena, który przy prędkości 70 km/h zahaczył o policjanta.

- Po tym wydarzeniu postanowiłem, że rezygnuję z walki o etapy i zmienię swoją charakterystykę. Ze sprintera na zawodnika walczącego bardziej o klasyfikację generalną, bardziej w górach. Wmówiłem sobie, że w ten sposób będę bezpieczniejszy. W domu czekała żona, dzieci, zrobiłem to dla nich - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.



Źródło artykułu: