Rutkiewicz: To był dobry Tour de Pologne, czekam na kontrakt zagraniczny

Marek Rutkiewicz na szóstej pozycji (16 s straty do Alessandra Ballana) zakończył 66. edycję Tour de Pologne, gdzie znów był najlepszym polskim zawodnikiem. Sezon zaczynał bez umowy, z najważniejszego startu w sezonie jest zadowolony, a w tym roku może popisać się jeszcze tylko w mistrzostwach świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Efektowną akcją na piątkowym etapie do Zakopanego (wygrał siedem z dziesięciu premii górskich) udowodnił, że może rywalizować ze światową elitą. Celu (minimum podium lub wygrany etap) nie udało się zrealizować, ale najważniejszy owoc występu w pierwszym tygodniu sierpnia może dopiero się narodzić.

- Wiedziałem, że sekundy zdobywane na płaskich etapach będą ważne dla układu końcowej klasyfikacji. Może gdyby znów nie padało w Zakopanem, to jakoś łatwiej byłoby mi wtedy odjechać - rozmyśla w miarę kontent swojej jazdy.

- Gdyby było tylko szóste miejsce to byłbym nie do końca zadowolony. Które to już miejsce w pierwszej dziesiątce przecież! To jednak, że udało mi się jeszcze dorzucić koszulkę "górala" i to w takim towarzystwie, jakie tu wystąpiło, powoduje, że jestem ze swojego startu zadowolony - mówi.

W 2002 roku, w swoim debiucie w narodowym wyścigu, zajął Rutkiewicz trzecią pozycję. Do dziś pozostaje jego najlepszą, ale w międzyczasie Tour de Pologne zyskiwał coraz wyższą rangę. Teoretycznie najcenniejsza powinna być czwarta pozycja w 2006 roku, gdy wyścig miał już od roku kategorię ProTour.

- To był dobry Tour de Pologne. Trzy lata temu byłem czwarty w tym samym czasie co Ballan. Prawie wtedy wszedłem na podium, ale myślę, że jednak koszulka "górala" w tym roku powoduje, że z tego występu muszę być bardziej zadowolony - mówi.

Za swój najlepszy Tour de Pologne uważa jednak ten z 2004 roku, kiedy wygrał pierwszy z trzech etapów do Karpacza, zostając na jeden dzień liderem wyścigu. Klasyfikację generalną ukończył ostatecznie na czwartej pozycji. Dopiero w kolejnym sezonie powstał cykl ProTour, ale jak mówi Rutkiewicz: to był jednak Tour de Pologne.

A teraz za granicę

Jak wypada w oczach zawodowca zmiana terminu wyścigu Dookoła Polski z wrześniowego na sierpniowy? - To dobra zmiana. We wrześniu się już więcej trenuje niż ściga. W tamtym roku etapy dały mi nieco w kość. Zawsze Tour de Pologne we wrześniu to było już jednak trochę dla mnie za późno - stwierdza. - W Cofidisie była inna sprawa, bo podchodziliśmy do tej imprezy z marszu - dodaje były zawodnik francuskiej formacji z lat 2001-3.

28-letni olsztynianin ujawnił, że nasilają się rozmowy związane z jego ponownym przejściem do zagranicznej grupy. - Chcę żeby była to ekipa ProTour lub mocna ekipa Pro Continental - powiedział, powołując się na przykład Bartosza Huzarskiego, który w ISD (Pro Continental, druga kategoria) dostał szansę występu w Giro d'Italia.

Rozmowy transferowe prowadzi Bogdan Madejak, były masażysta Cofidis, który w 2004 roku trafił do aresztu po wybuchu afery dopingowej z Rutkiewiczem w roli głównej. - Jest moim przyjacielem i sam ma wielu przyjaciół w elicie światowego kolarstwa, z którymi się kontaktuje w mojej sprawie. Mam nadzieję, że ten mój start zaowocuje jakimś kontraktem - mówi Rutkiewicz.

Rzekomo nie zna lub nie chcę ujawnić nazw ekip ewentualnie wchodzących w grę przy podpisaniu umowy na sezon 2010. - Madejak może wie o jakie ekipy chodzi, ja tego nie wiem. Rozmowy trwają - kwituje sprawę.

Już w tym sezonie Rutkiewicz miał ubierać koszulkę wspomnianej ukraińsko-włoskiej formacji ISD. - Były różne perypetie na początku roku i ostatecznie wylądowałem w DHL-Author - wraca wspomnieniami do sytuacji, w której znalazł się na lodzie, a pomocną dłoń wyciągnął dopiero Zbigniew Szczepkowski.

I to w barwach DHL przygotowywał się Rutkiewicz do Tour de Pologne. - Widać, że jednak jest to możliwe w polskiej grupie - mówi. - Skupiamy się na jednym wyścigu i nie wiem jak byłoby w przypadku gdybyśmy mieli inne takie imprezy. Cieszę się, że udało mi się na ten wyścig wycelować z formą na sto procent - przyznaje.

Po raz piąty w obrębie sześciu edycji Rutkiewicz został najlepszym Polakiem naszego narodowego touru. Tym razem zdystansował Sylwestra Szmyda, choć obaj mieli ten sam czas. - Od początku mówiłem, że to nie jest trasa, że to nie są góry dla Szmyda. Techniczne zjazdy, podjazdy do kilometra długości: to nie jest jego specjalność. Pole do popisu mieli fachowcy od klasyków - mówi.

Bez najlepszego

Według Rutkiewicza, najlepszego Polaka w narodowym wyścigu, nie istnieje określenie "najlepszy polski kolarz". - Najlepszym sprinterem może być Jeżowski lub Rudnicki, najlepszym "góralem" Szmyd, a pomocnikiem Sapa. Możemy kolarzy klasyfikować według popularności, specjalizacji, ale nie tego który jest najlepszy w ogóle - mówi.

W sobotę, dniu zakończenia Tour de Pologne, Rutkiewicz dowiedział się od selekcjonera Piotra Wadeckiego, że znajduje się w szerokiej kadrze na mistrzostwa świata. W ubiegłym roku nie ukończył wyścigu w Varese.

- Pozostaje jeszcze ponad miesiąc do Mendrisio i nie wiem, czy będę potrafił utrzymać dobrą formę do tego czasu. Tym bardziej, że we wrześniu nie ma już u nas wyścigów i będę się musiał ścigać zagranicą, a to trudne, bo występuję w polskim teamie - mówi.

Na razie pozostaje mu kibicowanie towarzyszce życia, Annie Szafraniec ( - Ja chcę zdjęcie z tą boginią! - zasłyszane za kulisami), która na początku września startuje w mistrzostwach świata MTB w Canberze.

Komentarze (0)