Nie wiadomo, jaki los czeka Etoile de Besseges (3-7 lutego), GP La Marseillaise (31 stycznia) i Tour de la Provence (11-14 lutego). Organizatorzy są zmuszeni do przestrzegania surowych protokołów zdrowotnych, a do tego mają bardzo ograniczone budżety.
- Od miesiąca ciąży nad nami miecz Demoklesa. W każdy czwartek słuchamy komunikatów rządowych, mając nadzieję, że nie poznamy złych wieści - mówi Pierre-Maurice Courtade, szef Tour de la Provence, cytowany przez "Le Parisien".
Zauważa jednocześnie, że ewentualne odwołanie wyścigu mogłoby doprowadzić do przykrych konsekwencji ekonomicznych.
- Gdyby zmagania nie doszły do skutku, mielibyśmy 41 hoteli, które nie mogłyby działać, gdy tak bardzo tego potrzebują - kontynuuje Courtade.
Organizator Grand Prix La Marseillaise Pierre Guille podkreśla natomiast, że nadeszły "niezwykle trudne" czasy.
- W gronie organizatorów wspieramy się nawzajem, a nawet udzielamy porad. Istnieje solidarność, której nie ma w innych sportach. Najtrudniej było znaleźć finanse na transmisję telewizyjną. Wyścig odbędzie się "za zamkniętymi drzwiami" i kibice nie będą mogli pojawiać się wzdłuż trasy - tłumaczy Guille, cytowany przez "La Parisien".
Początek sezonu kolarskiego we Francji jest uzależniony od tego, jakie decyzje będą podejmowane przez krajowe władze. Istnieje obawa, że restrykcje zostaną zwiększone, bo koronawirus nie odpuszcza.
Czytaj także:
> Mateusz Rudyk został ambasadorem teamu diabetyków. Kolarz zapowiada walkę o medal IO
> Dylan Groenewegen wspomina wypadek z Katowic. Jego domu musiała pilnować policja
ZOBACZ WIDEO: Założyciel Polskiej Federacji Fitness ostro o działaniach rządu. "Dlaczego my mamy ponosić największą cenę?"