Giro d'Italia: kolejny dzień ze skuteczną ucieczką! Joe Dombrowski najlepszy na 4. etapie

Pierwszy wymagający etap na Giro d'Italia nie zawiódł. Trasa z Piacenzy do Sestoli przyniosła wiele zwrotów akcji, ale ostatecznie zwyciężył Joe Dombrowski. Amerykanin samotnie wjechał na metę po skutecznym ataku z grupy uciekinierów.

Artur Babicz
Artur Babicz
Joe Dombrowski Facebook / Na zdjęciu: Joe Dombrowski

Już podczas ogłoszenia trasy 104. edycji Giro d'Italia można było spodziewać się, że to właśnie 4. etap będzie pierwszym niezwykle wymagającym podczas wyścigu dookoła Włoch. Tak też w istocie było. Co więcej, od samego startu w Piacenzie padał rzęsisty deszcz, który tylko zwiększał trudność i nieprzewidywalność wtorkowego ścigania.

Złe warunki atmosferyczne jednak nie przeszkodziły w tym, aby od samego początku kolarze byli bardzo aktywni. Co chwila kilku z nich ruszało z próbą oderwania się od peletonu, jednak te akcje były szybko "kasowane".

Nie trzeba było jednak długo czekać na to aż zawiąże się skuteczny atak. Już na 5. kilometrze od grupy oderwali się Quinten Hermans i Victor Campenaerts. Szczególnie ucieczka tego drugiego była niespodzianką, bowiem Belg posiadał stosunkowo niewielką stratę do lidera wyścigu i biorąc pod uwagę jego klasę, peleton musiał kontrolować jego przewagę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: amatorzy mieli skakać do wody. Brutalne zderzenie z rzeczywistością!

Wraz z kolejnymi kilometrami peleton coraz bardziej się rozrywał. Niemniej razem z upływem czasu wszyscy uciekinierzy połączyli siły i na wyjeździe z Parmy przewaga grupy 22 kolarzy wynosiła nawet 6 minut i 16 sekund. Jednak wraz z rozpoczęciem się pagórkowatego terenu, przewaga ta zaczęła się zmniejszać.

Już na 100 km przed metą, podczas lotnej premii w Rossenie, uciekający kolarze mieli 5 minut 4 sekundy. Z każdym kolejnym kilometrem peleton doganiał grupę liderów, a to był dopiero zwiastun najtrudniejszej części 4. etapu.

Na pierwszej premii górskiej nieopodal zamku w Carpineti uciekinierzy nadal mieli sporą przewagę, dlatego to właśnie pomiędzy nimi rozstrzygnęły się punkty do klasyfikacji. Najlepszy okazał się Włoch Francesco Gavazzi. Jednakże tuż za nim znaleźli się Rein Taamarae, Chris Juul Jensen oraz wcześniej już wspomniany Quinten Hermans.

To właśnie ta trójka w drugiej części etapu pokazała się z bardzo dobrej strony. O ile prezentowali mocną, równą formę na podjazdach, to prawdziwą klasę pokazywali na zjazdach, które mimo śliskiej nawierzchni pokonywali w bardzo dobrym tempie. Pozwoliło im to na solidne odskoczenie zarówno od licznej grupy, jak i całego peletonu.

Na drugą górską premię na Montemolino dojechała już tylko dwójka - Taamarae i Juul Jensen. Hermans odpadł od prowadzących po tym, jak wykonał naprawdę solidną pracę dla swojego kolegi z grupy Intermarche-Wanty. Tutaj warto wspomnieć o zachowaniu Juula Jensena, który nie wyszedł ani razu na zmianę, dzięki czemu udało mu się jak najdłużej zachować świeżość.

Ostatni, najtrudniejszy, podjazd Estończyk oraz Duńczyk rozpoczęli mając minutę przewagi nad grupą pościgową i ponad 4,5 minuty przed peletonem. Wydawało się, że to jest całkiem spora zaliczka, jak na dystans zaledwie 7 kilometrów do mety. Emocji jednak nie zabrakło do samego końca.

Grupa pościgowa bardzo szybko zbliżała się do prowadzących uciekinierów. Wydawało się, że z każdym obrotem korby prowadząca dwójka traci przewagę. Na niespełna 5 kilometrów przed metą było już pewne, że Taamarae i Juul Jensen nie zdołają utrzymać przewagi. Szczególnie, że w grupie pościgowej była dwójka - Nelson Olivieria i Alessandro De Marchi - której bardzo zależało na wygranej 4. etapu i ubraniu różowej koszulki lidera Giro d'Italia.

Na 4 kilometry przed metą grupa pościgowa złapała uciekinierów i w tym momencie na samotny atak zdecydował się Joe Dombrowski. Amerykanin starał się oderwać od Alessandro De Marchiego, który wydawał się być jego najgroźniejszym rywalem w walce o etapowe zwycięstwo. To też mu się udało.

Joe Dombrowski taktycznie bardzo dobrze rozegrał cały wyścig i to on jako jedyny z tej 22 osobowej grupy uciekinierów z początku etapu sięgnął po zwycięstwo. Na drugim miejscu ze stratą 13 sekund uplasował się Alessandro De Marchi. Natomiast na trzecim znalazł się Filipo Fiorelli.

Na dwa kilometry przed metą do ataku z peletonu zabrali się faworyci 104. edycji Giro d'Italia - Mikel Landa oraz Egan Bernal. Udało im się zyskać 11 sekund nad Remco Evenepoelem oraz Simonem Yatesem. Natomiast za największego przegranego wtorkowego etapu można uznać Joao Almeidę, który stracił do liderów ok. 6 minut.

Polacy nie odegrali żadnej znaczącej roli.

Wyniki 4. etapu Giro d'Italia:

Miejsce Zawodnik Kraj Grupa Czas
1. Joe Dombrowski USA UAE Team Emirates 04:58:38
2. Alessandro De Marchi Włochy Israel Start-up Nation +00:00:13
3. Filippo Fiorelli Włochy Bardiadni CSF +00:00:27
4. Louis Vervaeke Belgia Alepcin - Fenix +00:00:29
5. Jan Tratnik Słowacja Bahrain Victorious +00:00:29
6. Attila Valter Węgry Groupama - FDJ +00:00:44
7. Nicolas Edet Francja Cofidis +00:00:49
8. Nelson Oliveira Portugalia Movistar Team +00:00:57
9. Rein Taaramae Estonia Intermarche - Wanty +00:01:33
10. Chris Juul Jensen Dania Team BikeExchange +00:01:36

Klasyfikacja generalna Giro d'Italia po 4. etapach:

Miejsce Zawodnik Kraj Grupa Czas
1. Alessandro de Marchi Włochy Israel Start-up Nation 13:50:44
2. Joe Dombrowski USA UAE Team Emirates +00:00:22
3. Louis Verbaeke Belgia Alpecin - Fenix +00:00:42
4. Nelson Oliveira Portugalia Movistar Team +00:00:48
5. Attila Valter Węgry Groupama - FDJ +00:01:00
6. Nicolas Edet Francja Cofidis +00:01:15
7. Aleksander Vlasov Rosja Astana - Premier Tech +00:01:24
8. Remco Evenpoel Belgia Deceuninck - Quick-Step +00:01:28
9. Alberto Bettiol Włochy EF Education - Nippo +00:01:37
10. Hugh Carthy Wielka Brytania EF Education - Nippo +00:01:38


Zobacz także: Sensacja na 3. etapie Giro d'Italia
Zobacz także: Wraca najbardziej znienawidzony kolarz świata

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×