[tag=28750]
WP SportoweFakty.pl[/tag] - jako pierwsza redakcja w Polsce - ujawniły kilka dni temu zadłużenie Polskiego Związku Kolarskiego. Wedle danych oficjalnych z listopada 2020 to prawie 16 mln zł, wedle danych szacunkowych obecnie to prawie 20 mln zł (TUTAJ więcej szczegółów >>). To najbardziej zadłużony związek sportowy w Polsce!
Mimo to do zbliżających się wyborów nowego prezesa PZKol zgłosiło się sześciu kandydatów. Sporo! A mogło być jeszcze więcej. Kilka znanych postaci jednak nie zdecydowało się na misję czyszczenia stajni Augiasza.
Minister obiecuje: pomożemy
Obecnie fotel prezesa zajmuje Krzysztof Golwiej. Od maja 2019 roku. Po tych nieco ponad dwóch latach pracy postanowił wystartować po raz kolejny. - Mam misję do dokończenia - mówi nam. - Chcę pozbyć się tego długu. Ministerstwo sportu chce nam pomóc i kupić od nas tor kolarski w Pruszkowie. Przejmie go Centralny Ośrodek Sportu, a w zamian nasze zobowiązania finansowe zostaną spłacone.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego
Golwiej mówi o tym od kilku miesięcy. Otrzymał nawet zgodę delegatów PZKol na taką operację. Podczas niedawnej komisji sejmowej potwierdził to Piotr Gliński minister zajmujący się sportem (teraz szefem nowego ministerstwa sportu zostanie Kamil Bortniczuk). - Zróbcie audyt, pokażcie, ile dokładnie jest tych długów, a my pomożemy - apelował.
Golwiej ocenia, że na audyt potrzebuje 60 tys. zł. Na wynagrodzenie specjalistycznej firmy, która się tym zajmie. Jak powiedział w ostatniej rozmowie udzielonej dziennikarzowi serwisu Onet Sport: w związku nie ma takich pieniędzy i dlatego sytuacja jest patowa.
Prokuratura w tle
Czy Golwiej zostanie dopuszczony w ogóle do kandydowania, to inna sprawa. Jako obecny prezes związku musi otrzymać podczas zjazdu delegatów, który odbędzie się 6 listopada 2021 na torze w Pruszkowie, absolutorium. A to nie jest takie pewne. Komisja Rewizyjna, której przewodził inny kandydat - Rafał Makowski - zarekomendowała, aby delegaci zagłosowali przeciw. Jeżeli posłuchają to Golwiej, który prowadzi firmę zajmującą się instalacjami wodnymi (m.in. kopaniem studni), będzie mógł poświęcić więcej czasu na swój biznes.
Jak już jesteśmy przy Makowskim. Szef Komisji Rewizyjnej przez ostatnie tygodnie patrzył na ręce zarządu PZKol, prezesa, opublikował bardzo krytyczny raport, a teraz sam będzie kandydował. Część delegatów mówi o konflikcie interesów. Informatyk, szef Śląskiego Związku Kolarskiego ma jednak inne zdanie. Dlatego zgłosił swoją kandydaturę.
Jest też Jacek Kowalski. Burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego. Bardzo bliski współpracownik jednego z byłych prezesów Polskiego Związku Kolarskiego. Czemu nie wymieniamy danych osobowych byłego szefa polskiego kolarstwa? Bo usłyszał kilka dni temu od prokuratura zarzuty ws. zabytkowego spichlerza (miał tam zostać wybudowany hotel, a sam budynek zabezpieczony, od 12 lat to miejsce stoi opuszczone). Dariuszowi B. grozi teraz od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności (TUTAJ przeczytasz więcej w tej bulwersującej sprawie >>).
PZKol zostanie wkrótce oddłużony?
Zupełnie niespodziewanie do wyścigu o fotel prezesa włączył się adiunkt Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od zarządzania, były pracownik Instytutu Sportu, Grzegorz Botwina. Bardzo szybko zdobył - wedle naszych informacji - spore poparcie wśród delegatów i wygląda na to, że będzie najpoważniejszym rywalem Golwieja w finałowej rozgrywce.
Czym Botwina zaskarbił sobie poparcie wśród części delegatów? W rozmowie z naszą redakcją złożył konkretną obietnicę. - Myślę, że najpóźniej rok 2023 jest realną datą rozwiązania problemów z zadłużeniem PZKol-u oraz powrotem finansowania z ministerstwa sportu. Ze wsparciem zespołu specjalistów od restrukturyzacji z Wydziału Zarządzania UW, gdzie pracuję, uważam, że możemy to zrobić wcześniej.
Ma również pomysł, aby wykorzystać potencjał drzemiący w kolarstwie. Przecież większość z nas ma rower, jeździ na nim do pracy, na rodzinne wycieczki, startuje w amatorskich zawodach. Botwina chce zaproponować Polakom licencje kolarskie. Licencje, które będą przynosiły korzyści, np. zniżki w opłacie startowej podczas zawodów, tańsze ubezpieczenie czy rabaty na zakup sprzętu.
Jedyna kobieta w gronie kandydatów
Takie licencje - na szeroką skalę - funkcjonują nie tylko w bardziej zaawansowanych "kolarsko" krajach (np. Francji), ale także w innych polskich federacjach (np. Polskim Związku Triathlonu). - Musimy czerpać dobre doświadczenia od innych. W kolarstwie amatorskim drzemie wielka siła. Nie umniejszając oczywiście wyczynowi. Ale dzięki temu pomysłowi PZKol stanie na drugiej nodze. Stabilnej nodze - dodał Botwina.
Pani adwokat Anna Drobek to jedyna kobieta w gronie kandydatów. Mówiło się jeszcze niedawno o Majce Włoszczowskiej, ale nasza utytułowana zawodniczka, która właśnie zakończyła czynną karierę jednak nie zdecydowała się na start. Drobek? Jej 20-letni syn jest kolarzem (zajął w tym roku 61. miejsce w mistrzostwach Polski), a ona szefuje Fundacji Rozwoju Kolarstwa. Wedle naszych informacji miała do ostatniej chwili problem, aby uzyskać poparcie jednego z wojewódzkich związków, które jest potrzebne do startu w wyborach.
Ostatnim z kandydatów jest prezes Wielkopolskiego Związku Kolarskiego - Lucjusz Wasielewski. Emeryt, wieloletni działacz kolarski, był już w zarządzie kolarskiej centrali. To nie jest jego pierwszy start w wyborach. Próbował już kilka razy, m.in. przy okazji wyborów w 2019 roku. Wówczas nie przeszedł jednak do II rundy.
Oto szóstka śmiałków, którzy nie obawiają się pracy w najbardziej zadłużonym związku sportowym w Polsce. Nie potwierdziły się wstępne informacje, że wystartuje wspomniana już Włoszczowska czy były selekcjoner reprezentacji Polski Piotr Wadecki. Nie potwierdziły się również spekulacje o powrocie do polskiego kolarstwa prezesa firmy CCC, byłego kolarza Dariusza Miłka.