Norweska kadra przebywa na zgrupowaniu we włoskich Alpach. Gwiazda kombinacji Joergen Graabak, dwaj jego koledzy ze srebrnej sztafety z ostatnich igrzysk w Pjongczangu, Jan Schmid i Espen Andresen oraz obiecujący 18-latek, Jens Oftebro z powodu awarii wyciągu krzesełkowego nie mogli dotrzeć do bazy. Mieli dostęp do mobilnego internetu, więc szybko zgłosili alarm i oczekiwali na pomoc.
Swoimi doświadczeniami na bieżąco dzielił się Graabak. Na Twitterze napisał: - Na wysokości 3200 metrów nad poziomem morza jest mgliście, bardzo zimno, wieje silny, lodowaty wiatr, a my siedzimy unieruchomieni i zamarzamy. To nie są żarty, zaczynam myśleć o hipotermii.
Niezwłocznie rozpoczęto akcję ratunkową. Pomoc przyszła po dwóch godzinach. Zawodnicy bardzo odczuli ekstremalne warunki, byli ledwo żywi, przemarznięci do szpiku kości.
- Od razu wysłano nas pod gorący prysznic, później do sauny i wypiliśmy dużo kubków gorącego kakao. Sytuacja była bardzo niebezpieczna. Niektórzy z nas nie mieli zasięgu telefonicznego, musieliśmy oszczędzać baterię na mrozie, a we mgle nie widzieliśmy się nawzajem - relacjonował Graabak w rozmowie z telewizją TV 2.
- Było około zera stopni, ale bardzo wiało. Staraliśmy się komunikować z zawodnikami na bieżąco. Na szczęście jesteśmy już w hotelu, chłopaki mają się dobrze - poinformował ich trener Peder Sandell w wywiadzie z dagbladet.no.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki: Tomasz Mackiewicz miał wspaniałą wizję, ale był postrzegany krytycznie