Ian Boylan: Mogłem być bardziej niebezpieczny

Ian Boylan do Polski trafił zeszłego lata. Wówczas parafował roczny kontrakt z Anwilem Włocławek. Amerykanin bardzo szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie "Rottweilerów". - Jestem zadowolony z mojej postawy w obronie, ale w ofensywie mogłem być znacznie bardziej niebezpieczny - powiedział Boylan, który postanowił wrócić do Austrii, do ekipy Allianz Swans Gmunden.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Ian Boylan zeszłego lata doszedł do porozumienia z włodarzami Anwilu Włocławek. W trakcie rozgrywek doszło jednak do jednej istotnej zmiany. Zmago Sagadina zastąpił świetnie znany we Włocławku Igor Griszczuk. Klub ten miał walczyć o najwyższe laury, ale w półfinale play off górą była ekipa Asseco Prokomu Sopot. - Ostatni sezon zakończył się dobrze. Mieliśmy zmianę trenera, kontuzje wysokich koszykarzy oraz porażki przed własną publicznością, ale ostatecznie graliśmy dobrze. Chcieliśmy grać o mistrzostwo, lecz po porażce z Prokomem to oni we wspaniałym stylu zdobyli złoty medal - mówi 26-letni koszykarz. W walce o brązowy medal górą były "Rottweilery", które pokonały Czarnych Słupsk.

Podopieczni Tomasa Pacesasa długo nie zachwycali w lidze. Mistrzowie Polski przegrali nawet z outsiderem rozgrywek, Górnikiem Wałbrzych! Wszystko się jednak zmieniło po sprowadzeniu Qyntela Woodsa. Amerykanin z miejsca stał się najsilniejszym ogniwem - nie do zatrzymania dla rywali. Przekonał się o tym Boylan, na którym Woods zrobił największe wrażenie. - W Polsce jest wielu świetnych zawodników. Ale zdecydowanie największe wrażenie zrobił na mnie Qyntel Woods. On jest kompletnym graczem. Może dryblować, podawać, rzucać. Był koszmarem dla naszej linii obronnej, nie ma wielu słabych punktów, i naprawdę pomógł Prokomowi zdobyć mistrzostwo - stwierdza były koszykarz Anwilu.

Absolwent Uniwersytetu Cal State Northridge rozegrał w sumie 35 meczów na parkietach PLK. Co warto zaznaczyć, za każdym razem wychodził w pierwszej piątce. Boylan spędzał na boisku blisko 27 minut, ale nie był najlepszym strzelcem. Pochodzący z Norman zawodnik zakończył sezon ze średnimi na poziomie 7,1 punktu, 3 zbiórki, 2 asysty, 1,6 przechwytu. - Ostatni rok był dla mnie rozczarowujący. Najważniejsze jest to jak gra drużyna, ale mogłem spisywać się lepiej. Jestem zadowolony z mojej postawy w obronie, lecz w ofensywie mogłem być znacznie bardziej niebezpieczny - przyznaje 26-letni gracz i dodaje: - Bardzo podobała mi się nauka od doświadczonych zawodników. Byłem przyzwyczajony do gry z piłką, bowiem tak grałem w Austrii. W Polsce mieliśmy świetnego rozgrywającego Łukasza, który dobrze dogrywał piłki, więc nauczyłem się grać bez piłki.

Włodarze klubu z Kujaw tego lata ponownie złożyli ofertę Boylanowi. - Miałem ofertę z Anwilu, zainteresowany mną był jeszcze jeden klub z Polski, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło - wyjawia Amerykanin. - Bardzo lubiłem grać dla trenera Griszczuka. To był powód mojego myślenia o pozostaniu w Anwilu. Wierzył we mnie, kiedy walczyliśmy w trakcie rundy zasadniczej. Pomógł mi się stać lepszym koszykarzem w play offach.

Mierzący 197 cm zawodnik ostatecznie zdecydował się na parafowanie umowy z Allianz Swans Gmunden. Warto zaznaczyć, że bronił on barw tego klubu w latach 2006-2008 i wówczas spisywał się świetnie zarówno w lidze austriackiej, jak i w Pucharze ULEB. - Grałem w Austrii przez dwa lata i odwiedziłem ten kraj również kilka tygodni po tym, jak rozpoczął się sezon w Polsce. To dla mnie komfortowa sytuacja. Mam nadzieję, że udowodnię ponownie, że jestem w stanie grać na wyższym poziomie - tłumaczy powód swojego powrotu Boylan. Czy zobaczymy jeszcze Amerykanina w barwach polskiego klubu? - Jeśli będzie taka okazja bardzo chciałbym tutaj grać. Anwil był miłym miejscem do gry - zakończył Boylan.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×