Tak budowano nową Arkę. Debiutant Szubarga odsłania kulisy [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Krzysztof Szubarga
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Krzysztof Szubarga

- Tę koncepcję, którą zaplanowałem w czerwcu, udało mi się niemal w całości wdrożyć w życie. Tak naprawdę z zawodników, z którymi rozmawiałem, odmówiło mi tylko 2-3. Resztę udało się dograć - mówi nam Krzysztof Szubarga, trener Arki Gdynia.

To całkowicie nowe otwarcie w historii gdyńskiej koszykówki. Prezesem zarządu został Mateusz Żołnierewicz (brat Przemysława - gracza Enea Zastalu BC), który ostatnio pracował w młodzieżowych grupach Asseco Arki Gdynia. "Nowa Arka" - tak ten projekt przedstawiają szefowie klubu. Pierwszym trenerem zespołu będzie Krzysztof Szubarga, debiutant w tej roli w Energa Basket Lidze.

Arka Gdynia, klub, który stał nad przepaścią, może pochwalić się zamkniętym składem na sezon 2022/2023.

Krzysztofowi Szubardze udało się pozyskać ciekawych zawodników, którzy mają sporo do udowodnienia. Liderem drużyny będzie James Florence, który - przed podpisaniem umowy - sam polecił jednego gracza do Arki Gdynia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2012 zmieniła wygląd. Nie poznasz jej!

- Florence najpierw nam polecił Trey'a Wade'a, a później sam podpisał kontrakt. Wszystko działo się błyskawicznie. On i Musić mają napędzać drużynę. Nie ukrywam, że chcemy grać szybko, na dużej intensywności, oni mają ku temu predyspozycje. Skrzydłowi też mają biegać, bo chcę zdobywać dużo punktów z kontrataku - mówi Szubarga w rozmowie z WP SportoweFakty.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak do tego doszło, że Krzysztof Szubarga został pierwszym trenerem Arki Gdynia? Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan propozycję prowadzenia zespołu? Jak wyglądały kulisy?

Krzysztof Szubarga, nowy trener koszykarskiej Arki Gdynia: Wszystko działo się w okolicach 10 czerwca, czyli w momencie, gdy w Inowrocławiu był rozgrywany mój mecz pożegnalny. Mogę zdradzić, że pierwszy telefon w sprawie prowadzenia gdyńskiej drużyny otrzymałem już na miejscu, w Inowrocławiu. Dostałem jasny sygnał od prezesa Przemysława Sęczkowskiego, że wszystko w Gdyni idzie w dobrym kierunku i jest plan powierzenia mi pierwszej drużyny.

Czy można powiedzieć, że nawet nie padło pytanie: "czy chcesz"?

Należy wrócić do mojej wcześniejszej rozmowy z prezesem Sęczkowskim. Gdy podpisywaliśmy kontrakt na pracę w roli asystenta, to otrzymałem wstępne zapewnienie, że docelowo otrzymam szansę w roli pierwszego trenera. Po tym jak trener Milos Mitrović podpisał umowę w Toruniu, to - z tego co wiem - moje nazwisko było najwyżej na liście.

To prawda, że Milos Mitrović dalej byłby trenerem Arki Gdynia, gdyby wykazał się większą cierpliwością?

Tak.

Czy u Krzysztofa Szubargi była chwila zawahania?

Nie. Od razu w głowie pojawiły się myśli nt. kształtu drużyny i poukładania tego pod względem treningowym i sportowym. To dla mnie nowy rozdział w karierze, ale nie ukrywam, że bardzo czekałem na ten moment. Co prawda nie spodziewałem się, że przyjdzie on tak szybko, ale skoro pojawiła się szansa, to trzeba z niej korzystać.

Czy jest pan mentalnie gotowy do tego wyzwania?

Ten ostatni rok - w roli asystenta - na pewno dużo mi dał, do tego trzeba dołożyć ponad 20-letnie doświadczenie na parkiecie i pracę z różnymi trenerami. To ogromna lekcja i wiedza. Teraz będę czerpał z tego garściami. Mam wiele zapisanych notatek. Czas z nich korzystać.

Na ile tę koncepcję składu z czerwca udało się wdrożyć w życie?

Trzeba zacząć od tego, że plany i koncepcje a życie nie zawsze idą w parze z powodu oczekiwań i możliwości finansowych. Nie zawsze da się podpisać zawodników, którzy są na liście. Ale tworząc taką listę, zamieszcza się także opcje "B", "C" i "D". Choć mogę przyznać, że tę koncepcję, którą zaplanowałem w czerwcu, udało mi się wdrożyć w życie. Tak naprawdę z zawodników, z którymi rozmawiałem, odmówiło mi tylko 2-3. Resztę udało się dograć.

Czy jednym z tych, który odmówił, był Darious Moten?

Z Dariousem rozmawialiśmy, mieliśmy go wysoko na liście, ale na przeszkodzie stanęły kwestie finansowe. Musieliśmy pójść w innym kierunku.

Czyli mam rozumieć, że z zapisanych nazwisk na kartce ze zdecydowaną większością udało się podpisać kontrakty?

Tak.

To duże osiągnięcie jak na debiutanta w roli pierwszego trenera. Jak wyglądało poruszanie się na rynku transferowym?

Nie ma co ukrywać: nie jest to łatwe. Trzeba używać różnych argumentów, jeśli nie ma się wielkiego budżetu do wykorzystania. Te rozmowy były trudne, to było dla mnie nowe doświadczenie i wyzwanie. Z każdym dniem uczyłem się rozmawiać z agentami i zawodnikami.

Sam pan szukał zawodników czy korzystał z list podesłanych przez agentów?

Listy od agentów spływały, choć czasami mam wrażenie, że nie wszyscy są zorientowani nt. graczy, którzy na tej liście widnieją. Prosi się o jeden czy dwa elementy, a na liście dostaje się zawodników o kompletnie odmiennym profilu. Trzeba to wszystko dokładnie przejrzeć i sprawdzić każdego gracza. To wymaga czasu.

Krzysztof Szubarga: Florence? Najszybciej podpisany kontrakt
Krzysztof Szubarga: Florence? Najszybciej podpisany kontrakt

Jak udało się ponownie ściągnąć do Gdyni Jamesa Florence'a?

Zanim przejdę do uchylenia rąbka tajemnicy nt. transferu Jamesa Florence'a, to opowiem bardzo ciekawą historię z jego udziałem. Zadzwoniłem do niego - jako byłego kolegi z drużyny - na początku budowy składu. Zadałem mu konkretne pytanie: "masz tam u siebie zawodnika, który mógłby przyjechać do Gdyni i tutaj zadebiutować na europejskich parkietach?" James Florence odpowiedział błyskawicznie. "Mam takiego gracza. To Trey Wade". Dostałem świetną opinię na jego temat i też filmiki z jego treningami, obaj bowiem razem pracowali. Później też powstał temat i pojawiły się możliwości by porozmawiać z Florence'em na temat powrotu. Ten temat błyskawicznie załatwiliśmy, bo zawodnik bardzo chciał wrócić do Gdyni. James jest zdania, że to najlepsze miasto do grania w koszykówkę.

Czy ten pomysł podsunął prezes Przemysław Sęczkowski?

Tak. Gdy dostałem od niego zielone światło, to sprawy potoczyły się błyskawicznie. To był chyba najszybciej podpisany kontrakt z całego zespołu.

Florence i Musić mają być motorami napędowymi tej drużyny?

Tak, to oni mają napędzać ten zespół. Nie ukrywam, że chcemy grać szybko, na dużej intensywności, oni mają ku temu predyspozycje. Skrzydłowi też mają biegać, bo chcę zdobywać dużo punktów z kontrataku.

Czego możemy spodziewać się po Jordanie Harrisie, który ostatni sezon spędził w Wielkiej Brytanii?

Agent nam podesłał tę kandydaturę, szybko go sprawdziliśmy, bo profilem do nas idealnie pasował. Zebraliśmy opinie na jego temat w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. To jest zawodnik, który jest skupiony na grze w koszykówkę, chce się rozwijać.

Czy skład Arki Gdynia jest już zamknięty?

Tak. To już kwestia ogłoszenia nazwisk przez klub za pomocą strony internetowej i mediów społecznościowych. Ale to też nie jest tak, że skoro skład jest zamknięty, to pozostajemy bierni i kończymy obserwację rynku transferowego. Wręcz przeciwnie. Cały czas trzymamy rękę na pulsie.

Dominik Wilczek będzie w składzie?

Pomidor!

Zobacz także:
Filip Dylewicz: Kończę. Nie jestem legendą
Miało być inaczej. Gortat: To kompromitacja
"Anwil? To był win-win". Wiemy, kto z Polski zagra w rozgrywkach ENBL!
Nowa gwiazda polskiej ligi? Ekspert nie ma wątpliwości

Komentarze (0)