Gdy przed sezonem 2021/2022 Anwil Włocławek podjął decyzję o przystąpieniu do nowych rozgrywek European North Basketball League, w środowisku pojawiło się wiele pytań i wątpliwości. Niektórzy mówili wprost, że te rozgrywki nie mają żadnego prestiżu i granie ze słabymi drużynami nie ma sensu. Trener Przemysław Frasunkiewicz odpowiadał, że udział w rozgrywkach europejskich to ważna część funkcjonowania klubu i też możliwość pozyskania lepszych zawodników. Podobno - właśnie dlatego - do Włocławka trafił Luke Petrasek (teraz podpisał nowy kontrakt).
Anwil w sezonie 2021/2022 kroczył w rozgrywkach ENBL od zwycięstwa do zwycięstwa. Siedem meczów i siedem zwycięstw. Podopieczni Frasunkiewicza w finale rozgrywanym we Włocławku po raz drugi ograli Siaulliai-7bet. 25 punktów (10/15 z gry) zdobył wspomniany wcześniej Petrasek. Teraz wiemy, że włocławianie w tych rozgrywkach już nie zagrają. Idą krok dalej: występy w FIBA Europe Cup (w czwartek losowanie w Monachium, Anwil będzie w fazie grupowej).
- Myślę, że udział Anwilu w ENBL to historia sukcesu. Jak mówimy: to pierwsi królowie północy. Niewątpliwie Anwil był ważnym punktem, który pozwolił umieścić ligę na koszykarskiej mapie Polski. Mieliśmy zaszczyt pracować z nimi, cieszyliśmy się, że byli gospodarzami turnieju Final Four i nie żałujemy, że nie zagrają w przyszłym sezonie, ale cieszymy się, że mogą zrobić kolejny krok i kontynuować swój rozwój. Mam nadzieję, że nasza współpraca z Anwilem była sytuacją win-win. Bardzo im dziękujemy i życzymy powodzenia w Pucharze Europy FIBA w przyszłym sezonie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Edgars Zanders, jeden z założycieli ligi ENBL.
Wielkie zainteresowanie z Polski. Jest przywilej
Rok temu wielu pukało się w głowę, gdy Anwil przystępował do tych rozgrywek, teraz sytuacja zmieniła się... o 180 stopni. Polskie kluby były mocno zainteresowane grą w lidze ENBL, a działania poszczególnych organizacji jeszcze mocniej się zintensyfikowały, gdy... władze PLK - w nowym regulaminie ligi - dały uczestnikom ENBL prawo do posiadania sześciu obcokrajowców w składzie. Gdy rozmawiamy nieoficjalnie z dwoma klubami, te nawet nie kryją, że to ogromny przywilej i zamierzają z tego skorzystać. Całkiem możliwe, że gdyby nie zmiana przepisów, nie przystąpiłyby do tych rozgrywek. Poza tym - jak słyszymy - zawodnicy będą zadowoleni z możliwości (będzie to magnes do pozyskania lepszych koszykarzy) większej liczby gier w trakcie sezonu.
WP SportoweFakty ustaliły, że w sezonie 2022/2023 w rozgrywkach ENBL wystąpią cztery polskie zespoły. To Enea Zastal BC Zielona Góra, Polski Cukier Pszczółka Start Lublin (te dwa są już oficjalnie ogłoszone), Trefl Sopot i King Szczecin (ogłoszenie ma nastąpić lada moment - może nawet w czwartek). Nie jest też tajemnicą, że organizator zgłaszał się do innych polskich drużyn, ale ostatecznie w rozgrywkach wystąpią cztery zespoły.
- Przyjmujemy cztery drużyny z Polski. I tak, to są te cztery, o których piszesz. Ale jest więcej zespołów, które były zainteresowane i teraz są chętne do gry w ENBL, ale będziemy musieli je odrzucić na sezon 2022/2023 - podkreśla Edgars Zanders.
- Drużyny z Polski są dla nas naprawdę ważne. Widzimy aktywność i pasję polskich kibiców koszykówki. Widzieliśmy też profesjonalne kierownictwo Anwilu, cieszyliśmy się z pracy z nimi, w minionym sezonie z zainteresowaniem śledziliśmy ich wyniki w PLK i oczywiście dzięki temu poznaliśmy inne drużyny w tej lidze. Kiedy więc inne zespoły wykazały zainteresowanie, mieliśmy już trochę wiedzy na ich temat, ich wyników, tego, jak się komunikują i pracują z fanami - dodaje w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Ponadto, ponieważ Polska jest największym rynkiem krajów uczestniczących i będzie reprezentowana przez dużą liczbę zespołów w ENBL, jesteśmy zobowiązani do znalezienia sponsora tytularnego z Polski lub marki, która jest zainteresowana przyciągnięciem jeszcze większego zainteresowania wśród polskich kibiców - nie ukrywa Łotysz.
W sezonie 2022/2023 liczba drużyn zwiększy się z 8 do 16. Drużyny zostaną podzielone na dwie grupy, a mecze będą rozgrywane w formie weekendowych turniejów (liczba meczów: 2+2+2+1). Rywalami Polaków będą zespoły m.in. z Litwy, Łotwy, Estonii, Czech, Szwecji, Finlandii czy Izraela.
- Znalezienie pierwszych ośmiu drużyn gotowych do udziału w zupełnie nowych rozgrywkach nie było łatwe, rozmowy trwały przez kilka tygodni, więc zawsze będę pamiętać drużyny, które brały udział w pierwszym sezonie: Anwil, Siauliai, Brno, Tartu, Valmiera i Liepaja. Te ekipy zawsze będą miały szczególne miejsce w ENBL. Już w trakcie sezonu czuliśmy, że inne drużyny obserwują to i wykazują zainteresowanie, więc poczuliśmy, że możliwe jest rozwinięcie tej ligi do 16 drużyn. W trakcie sezonu pojawiły się pierwsze telefony z innych krajów, takich jak Wielka Brytania, Szwecja, Dania, Norwegia, a nawet Izrael. Zobaczmy więc, jaka będzie ostateczna lista drużyn ENBL - przyznaje jeden z założycieli rozgrywek.
- Uważam, że grupą docelową ENBL są drużyny, które grają na poziomie krajowym i czują się gotowe na kolejny krok, ale są wciąż za małe na rozgrywki pod egidą FIBA czy ULEB. Albo zespoły, które z jakichś powodów, na przykład złego poprzedniego sezonu lub sytuacji finansowej, muszą się cofnąć, ale nadal chcą rywalizować na arenie międzynarodowej. Myślę, że ENBL ma i będzie miało ważne miejsce na europejskiej mapie koszykówki - mówi nasz rozmówca.
Zobacz także:
Filip Dylewicz: Kończę. Nie jestem legendą
Żan Tabak: Nie jestem Harrym Potterem [WYWIAD]
Jeden telefon przekreślił transfer na samym finiszu! Wiemy, dlaczego
5 mln budżetu i... 3-letni plan naprawczy! Znana przyszłość polskiego klubu
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski