Gwiazdor NBA pisał o nim w sieci. Tak trafił do Polski

Materiały prasowe / Czarni Słupsk / Na zdjęciu: Trey Wade
Materiały prasowe / Czarni Słupsk / Na zdjęciu: Trey Wade

W marcu dotarł z Arkansas Razorbacks do ćwierćfinału rozgrywek NCAA, co było ogromnym zaskoczeniem. W trakcie turnieju pisał o nim... Dwyane Wade! - Do Polski trafiłem przez Jamesa Florence'a, on mi pomógł - mówi Trey Wade.

Dla urodzonego w Mariett w stanie Georgia Treya jest to debiut w Europie po pięciu latach spędzonych na amerykańskich uczelniach. Rozegrał tam 114 spotkań w pierwszej dywizji NCAA - najwięcej dla Wichita State Shockers w latach 2019-2021. Największy sukces osiągnął jednak w poprzednim sezonie, po transferze do Arkansas Razorbacks.

Ekipa Trey'a Wade'a okazała się jedną z rewelacji finałowego turnieju rozgrywek, March Madness, docierając aż do ćwierćfinału. Po drodze Razorbacks wyeliminowali rozstawionych z pierwszym numerem Gonzaga Bulldogs. Trey w tym starciu rzucił 15 punktów i miał 7 zbiórek.

Gdy przyjechał do Polski, to jedno z pierwszych pytań, które zadał władzom Suzuki Arki Gdynia dotyczyło możliwości odwiedzin Auschwitz-Birkenau. 24-latkowi bardzo zależy na tym, by poszerzać swoją wiedzę na temat historycznych miejsc. Mówi, że w ten sposób poszerzą świadomość, która ma też wpływ na jego postawę na parkiecie. A do Polski by nie trafił, gdyby nie pomoc... Jamesa Florence'a.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

- To jest jego zasługa w 100 procentach. Wiem, że to on szepnął sporo dobrych słów trenerowi Krzysztofowi Szubardze, który był na etapie budowania składu. Zabawne jest to, że... wtedy Jimmy w ogóle nie był przymierzany do gdyńskiego zespołu. Jego transfer wyszedł nieco później. Ale nie ukrywam, że cieszę się, że jesteśmy w jednej drużynie. Wiele mu zawdzięczam - mówi nam Trey Wade, który w debiucie na parkietach PLK miał 4 punkty i 9 zbiórek. Jego Arka przegrała z Czarnymi 64:66.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: To pana pierwsza wizyta w Europie?

Trey Wade, nowy zawodnik Suzuki Arki Gdynia: Tak! To dla mnie całkowicie nowy rozdział w życiu. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne, jestem zbudowany tym, co zobaczyłem w Polsce. Też nie ukrywam faktu, że mam szczęście iż trafiłem do Trójmiasta. Sporo dobrego słyszałem na temat tego miejsca. Na razie nie miałem jeszcze czasu, by się rozejrzeć dookoła, ale na pewno to nadrobię. Lubię poszerzać wiedzę na temat nowych miejsc.

Ludzie w klubie powiedzieli mi, że jedno z pierwszych pytań, które pan im zadał dotyczyło Auschwitz-Birkenau.

Tak. Jestem człowiekiem, który interesuje się historią, chcę wiedzieć, jak wyglądało życie kiedyś i co ludzie przeżywali. Jak walczyli o życie i swoją niepodległość. Myślę, że warto być tego świadomym.

Jest coś, co pana najbardziej zaskoczyło w naszym kraju?

Tak. Język. To jest problem, bo kompletnie nie rozumiem, co ludzie do mnie mówią, gdy używają języka polskiego. Wasz język jest... skomplikowany (śmiech). Podoba mi się jednak to, że ludzie starają się mówić po angielsku, by mi ułatwić komunikację. Jestem im za to wdzięczny.

To prawda, że pana kontrakt w Arce to zasługa... Jamesa Florence'a?

Tak. To jest jego zasługa w 100 procentach. Wiem, że to on szepnął sporo dobrych słów trenerowi Krzysztofowi Szubardze, który był na etapie budowania składu. Zabawne jest to, że... wtedy Jimmy w ogóle nie był przymierzany do gdyńskiego zespołu. Jego transfer wyszedł nieco później. Ale nie ukrywam, że cieszę się, że jesteśmy w jednej drużynie. Wiele mu zawdzięczam.

To prawda, że latem dużo wspólnie trenowaliście?

Tak. Jimmy znał moje wady i zalety, o których powiedział trenerowi. Ten przejrzał moje klipy z gry w NCAA i się zainteresował. Odbyliśmy bardzo konkretną rozmowę, po której zdecydowaliśmy się na współpracę. Nie ukrywam, że cieszę się, że trafiłem do takiego klubu dobrze poukładanego, na nic tutaj nie mogę narzekać. Na dodatek mogę też liczyć na wsparcie doświadczonych zawodników. James, Adam czy Bartek sporo mi podpowiadają w kwestiach sportowych i pozaboiskowych.

Podobno trener Szubarga w rozmowie powiedział, że widzi pana w zespole w znacznie większej roli niż miało to miejsce w NCAA.

Takie słowa faktycznie padły ze strony trenera. W NCAA faktycznie moja rola nie była aż tak duża, byłem typowym zadaniowcem, tutaj mam pełnić większą rolę w drużynie. I nie ukrywam, że to też mnie przekonało do tego, by wybrać Polskę jako pierwszy kraj w Europie do gry w koszykówkę. Bardzo szybko dogadaliśmy warunki kontraktu w Arce Gdynia. Nie było żadnych problemów, to był "szybki deal".

Jakie są największe różnice między koszykówką uczelnianą a tą europejską?

Zaskoczył mnie poziom fizyczności w Polsce. Tutaj naprawdę gra się twardo, zawodnicy są dobrze przygotowani do gry w kontakcie z rywalami, sędziowie też na dużo pozwalają. To kwestia przyzwyczajenia się. Myślę, że czas pracuje na moją korzyść. Też zwróciłem uwagę na to, że trenerzy mnóstwo czasu poświęcają na taktykę i scouting. Do każdego meczu jesteśmy świetnie przygotowani, znamy zagrywki rywali, umiejętności poszczególnych koszykarzy. Scouting w polskiej lidze jest naprawdę istotny.

James Florence pomógł koledze znaleźć klub w Polsce
James Florence pomógł koledze znaleźć klub w Polsce

Pana największy atut?

Wszechstronność.

To też wynik tego, że kiedyś grał pan w NFL?

Dobre pytanie. Coś w tym może być. Miałem bardzo dobry okres w NFL, różne organizacje były mną zainteresowane, mogłem mieć naprawdę fajną przyszłość, ale zdecydowałem się na powrót do koszykówki. W tej dyscyplinie czuje się bardziej komfortowo, mam większe doświadczenie, i mam takie przekonanie, że jestem w stanie zrobić dużą karierę.

Numer 3 na koszulce to nawiązanie do Dwyane'a Wade'a?

To zabawna historia. Bo grę na uczelni zaczynałem z numerem pięć, ale później zmieniłem zespół i ten numer był zajęty, więc wziąłem "trójkę". Nie jest tajemnicą, że jestem wielkim fanem Dwyane'a Wade'a. Zawsze jego gra bardzo mi się podobała.

Ale... Dwyane Wade jest też fanem pana gry. W trakcie ostatniego NCAA pisał o panu na Twitterze. To jest coś!

To był piękny moment, na długo go zapamiętam. Także moja rodzina była tym mocno poruszona. Cieszę się, że moja gra została dostrzeżona przez takiego zawodnika, który jest w Galerii Sław NBA. To naprawdę ogromne wyróżnienie. Często sobie powtarzam, że noszenie "trójki" na plecach z nazwiskiem Wade to coś wyjątkowe. Muszę godnie reprezentować to nazwisko!

W NCAA pokonaliście Gonzagę...

Tak! To był genialny mecz w naszym wykonaniu. Nikt się tego nie spodziewał, że w finałowym turnieju odprawimy z kwitkiem Gonzagę, zespół najwyżej rozstawiony w hierarchii NCAA. To było coś niesamowitego. Takie momenty potrafią budować ludzi na całe życie. Wierzę, że ze mną tak będzie.

Zobacz także:
Mamy to! Wielka chwila dla polskiego sportu
Prezes polskiego klubu: Inflacja i kurs dolara nas przytłaczają
Jakub Wojciechowski: Mam ogromny niedosyt [WYWIAD]
Tyle wydali na obcokrajowców. Kadrowicz pomagał budować skład

Komentarze (0)