Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak pan podsumuje okres przygotowawczy przed sezonem 2022/2023 w wykonaniu Trefla Sopot? Pytam, bo w ostatnich tygodniach nie miał pan do dyspozycji pierwszego rozgrywającego, Jeana Salumu i Jarosława Zyskowskiego. To musiało być duże wyzwanie!
Żan Tabak, trener Trefla Sopot, podpisał trzyletnią umowę: I tak też było! Ten okres przygotowawczy nie był dla nas zwyczajny. Był taki ze względu na zawodników, których chcieliśmy pozyskać, a nie byliśmy w stanie tego zrobić. Był też taki z powodu urazów, których nie brakowało w drużynie. Z tego też względu nie przepracowaliśmy go tak, jak to sobie założyłem. Jestem jednak wdzięczny, bo w miarę naszych możliwości wykonaliśmy znakomitą pracę. Każdy gracz bardzo ciężko pracował. Jestem wdzięczny grupom młodzieżowym Trefla Sopot, bo bez nich nie moglibyśmy odpowiednio przygotować się do sezonu.
Dlaczego Trefl Sopot - mimo iż w sobotę zaczyna nowy sezon - nadal jest w budowie?
Jest w budowie, bo wiem, co trzeba zrobić, by odnieść sukces w tej lidze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Andrejczyk na wakacjach. Wybrała nietypowy kierunek
Zdradzi pan swoją receptę na sukces?
Oczywiście, że... nie! To musi pozostać moją tajemnicą.
Wróćmy do tematu budowy składu.
Właśnie. Powiem wprost: jesteśmy w miejscu, które nie do końca jest atrakcyjne dla zawodników. I tu nie chodzi o Trefla, czy Sopot, ale ogólnie o polską ligę. Ona niestety nie jest atrakcyjna dla wielu koszykarzy.
Dlaczego?
Polska koszykówka klubowa w rankingach europejskich nie jest na wysokim miejscu. Prawda jest taka, że oferowaliśmy kontrakty zawodnikom, którzy - moim zdaniem - mogliby zrobić różnicę w tej lidze, ale często odbijaliśmy się od ściany. Mimo że Trefl jest świetnie zorganizowany, a miasto, w którym żyjemy na co dzień jest piękne. Wielu zawodników postrzega polską ligę jako trampolinę do tego, by być w lepszym miejscu. Nie traktują PLK jako miejsca docelowego.
Czy sytuacja zmienia się, gdy polski klub przystępuje do europejskich pucharów?
Tak, wtedy sytuacja faktycznie inaczej wygląda. Poczułem to na własnej skórze, gdy będąc trenerem Enea Zastalu BC graliśmy w rozgrywkach ligi VTB. Potrafiliśmy wtedy nawet za mniejsze pieniądze pozyskać jakościowych zawodników, którzy chcieli się wypromować na wielkiej scenie. Mimo że klub miał swoje problemy, nie był tak dobrze zorganizowany jak jest to tutaj w Sopocie. Też chciałbym powiedzieć o jeszcze jednej kwestii.
Jakiej?
Chcę pozyskać takich zawodników, do których mam 100-procentowe przekonanie, i z którymi chcę pracować przez cały rok. Pewnie pamiętasz moją historię z lat ubiegłych, ale ja nie lubię zmieniać zawodników w trakcie trwania rozgrywek. To nie mój styl pracy. W okresie letnim - razem z członkami sztabu szkoleniowego i dyrektorem Tomaszem Kwiatkowskim - wykonaliśmy kawał pracy, by znaleźć takich zawodników, którzy pasują do mojego stylu gry. Powiem wprost: jeśli kogoś biorę do zespołu, to biorę za niego pełną odpowiedzialność.
Jak wyglądały poszukiwania zawodnika, który w sopockim zespole ma pełnić jedną z wiodących ról?
To były trudne poszukiwania. Wytypowaliśmy około 15 zawodników, z którymi prowadziliśmy negocjacje. Mogę zdradzić, że z kilkoma graczami byliśmy bardzo podpisania kontraktu, ale finalnie nic z tego nie wyszło. Niektórzy chcieli czekać, niektórzy wybrali inne oferty.
Jak wygląda sytuacja Jeana Salumu, który jest wyłączony z treningów z zespołem?
Zacznę od tego, że bardzo się ucieszyłem z podpisania tego zawodnika. Uważam go za dobrego i jakościowego gracza. On zakończył ostatni sezon bez kontuzji, na zgrupowanie kadry również jechał w pełni zdrowy, ale później nabawił się urazu, w momencie gdy miał już z nami podpisany kontrakt. Mieliśmy dwie opcje: szukać innego gracza lub na niego poczekać i działać zgodnie z zaleceniami lekarzy. Wybraliśmy drugą opcję, licząc na to, że Jean szybko wróci do nas. Też nie jest tajemnicą, że w tym momencie na rynku nie ma zbyt wielu dostępnych graczy, którzy po pierwsze, są jakościowi, a po drugie, chcieliby przyjść do Polski.
Co w takim razie musimy poprawić, by nasza liga stała się bardziej atrakcyjna dla zawodników?
Polska reprezentacja koszykarzy jest w świetnym miejscu, więc tutaj nie ma co poprawiać. Ostatnio zajęliście czwarte miejsce na EuroBaskecie, pokazując w wielu fragmentach świetną koszykówkę. I oczywiście ten wynik możecie wykorzystać jako promocję dyscypliny w Polsce, ale uważam, że polska koszykówka klubowa a reprezentacja to dwie inne sprawy, które nie do końca idą w parze. Uważam, że kluczową kwestią jest pozostawienie jak największej liczby jakościowych Polaków w lidze.
W jaki sposób ich przekonać? Pieniędzmi?
W mojej opinii - to wcale o nie pieniądze chodzi. A chodzi o... kiepskie wyniki polskich zespołów w europejskich pucharach. To niestety wpływa na atrakcyjność danych rozgrywek i postrzeganie tej ligi przez nie tylko obcokrajowców, ale też jakościowych Polaków. Spójrz na to, że zawodnicy, którzy pokazali się z dobrej strony na arenie międzynarodowej, momentalnie otrzymują propozycje z zagranicznych klubów. Tak było z Garbaczem, Zyskowskim i Ponitką. Musimy zrozumieć, że Polacy są ambitni i chcą grać na najwyższym poziomie, by w ten sposób stawać się lepszymi zawodnikami. I tu wcale nie chodzi o pieniądze, bo często jest tak, że ten pierwszy kontrakt poza granicami Polski jest na mniejszym poziomie niż w PLK.
Wymienił pan Marcela Ponitkę. To prawda, że bardzo chciał go pana mieć w swoim zespole?
Tak. Marcel Ponitka to jeden z moich ulubionych zawodników. Kiedy nikt w niego wierzył, ja to zrobiłem i się nie zawiodłem. Widzę w nim coś, czego inni nie widzą. Chodzi o charakter, sposób gry i poruszania się po parkiecie. On idealnie pasuje do mojego stylu defensywy. To jeden z najlepszych obrońców, jakich miałem w swojej drużynie. Marcel jest ambitny, chce grać na jak najwyższym poziomie. Usłyszałem wprost, że dla niego Polska jest krokiem wstecz.
Usłyszałem od ludzi z klubu, że często powtarza pan taką sentencję: najważniejsze to dobrze grać w kwietniu, maju i czerwcu. Początek nie jest aż tak bardzo istotny, dlatego na rynku szukał pan najlepszych opcji.
I to jest prawda, ale do tego czasu, o którym wspomniałeś, musimy... przetrwać. Liga będzie bardzo mocna i wyrównana. Choć na ten moment widzę składy dwóch zespołów, do których trudno mi się porównywać. Legia i Śląsk przerastają tę ligę. Musimy poszukać sposobów, by móc z nimi rywalizować. Powiem też, dlaczego mówiłem o ostatnich miesiącach pracy w sezonie.
Proszę bardzo.
W Zastalu pracowałem ciężko przez cały sezon, szło nam bardzo dobrze, wygrywaliśmy mecze z lepszymi od siebie, aż przyszedł taki moment, gdy klub sprzedał dwóch zawodników i nagle nasz zespół... skończył się. Spójrzmy na Śląsk i Legię z ostatniego sezonu. Szło im kiepsko, ale po transferach Trice'a i Johnsona nagle sytuacja zmieniła się o 180 stopni. W tej lidze tak właśnie jest, że kluby w trakcie rozgrywek dokładają pieniądze, by być gotowym na najważniejsze mecze sezonu. Pozyskani wartościowi zawodnicy często robią różnicę i zmieniają oblicze danych zespołów.
Czy docelowo będzie pan chciał mieć w zespole 6 obcokrajowców?
Tak. Wierzę w to mocno, że na koniec sezonu w naszym zespole będzie taka liczba obcokrajowców.
Pytam, bo od tego sezonu wchodzi przepis z jednym Polakiem na parkiecie. Czy to uciążliwy przepis dla trenerów i mocno ingerujący w trakcie gry?
Nie. Przecież ja byłem tutaj w momencie, gdy na parkiecie musiało przebywać dwóch polskich zawodników. Podobnie było w Izraelu. Tam też dwóch graczy miejscowych musiało przebywać na parkiecie. Teraz będzie to 1 Polak. Myślę, że to nie stanowi problemu.
Na jakie elementy zwraca pan uwagę, gdy szuka zawodników?
Szukam ambitnych, głodnych koszykarzy, takich, którzy chcą wygrywać, a nie tylko patrzą na pieniądze. W przeszłości miałem wiele takich przypadków, gdy podczas pierwszej rozmowy gracze pytali o pieniądze i mówili wprost, że jak ich przepłacimy, to przyjadą do Polski. Nawet jakby byli świetnymi koszykarzami, to na pewno bym ich nie podpisał. To wynika z faktu, że wysłali złą wiadomość podczas pierwszej rozmowy. Przepłacanie kogoś nie jest dobrą sprawą. Jestem byłym koszykarzem i doskonale wiem, że jak ktoś jest dobry, to trzeba mu dobrze zapłacić. Ale nie przepłacić.
Czy i kiedy Żan Tabak przemówi w języku polskim?
Wiele rozumiem po polsku, ale nadal nie jestem w stanie mówić w waszym języku. Nie ukrywam, że źle mi z tym, bo w każdym innym kraju, w którym byłem, po 3-4 miesiącach mówiłem w tamtym języku. Tak było w Hiszpanii, Włoszech czy Stanach Zjednoczonych. Tutaj sytuacja jest o tyle dziwna, że polski jest podobny do mojego ojczystego języka.
To dlaczego nie mówi pan po polsku?
Bo wszyscy dookoła mówią do mnie... po angielsku! Gdy jechałem do Stanów Zjednoczonych, wszyscy mówili do mnie angielsku, nikt nie mówił po chorwacku, więc musiałem szybko się dopasować, by przeżyć w tamtym kraju. Podobnie było we Włoszech i w Hiszpanii. W Polsce jest inaczej. To też wynika z procesu globalizacji, bardzo dużo Polaków mówi po angielsku i chętnie korzystają z tego języka. Tak jak powiedziałem: 90 procent słów rozumiem, ale na razie to za mało, by mówić po polsku. Kiedy zacznę? Nie wiem. Następne pytanie poproszę (śmiech). Jestem za stary na to! Mam 53 lata, moje umiejętności językowe już nie są na takim poziomie jak wcześniej.
Zobacz także:
Mamy to! Wielka chwila dla polskiego sportu
Prezes polskiego klubu: Inflacja i kurs dolara nas przytłaczają
Jakub Wojciechowski: Mam ogromny niedosyt [WYWIAD]
Tyle wydali na obcokrajowców. Kadrowicz pomagał budować skład