Jarosław Galewski: W ostatnim dniu memoriału Jacka Ponickiego przegraliście z BK Prostejov i ostatecznie zajęliście trzecie miejsce w całym turnieju. Czego zabrakło wam do zwycięstwa z ekipą z Czech?
Łukasz Majewski: Można powiedzieć, że szczęścia. Była szansa rozwiązania tego spotkania ostatnim rzutem, który nie znalazł jednak drogi do kosza. Fakty są takie, że po prostu przespaliśmy pierwszą połowę. Schodziliśmy na przerwę ze stratą ponad dziesięciu punktów. Dopiero w czwartej kwarcie zagraliśmy nieco lepiej. Do ligi zostały jeszcze dwa tygodnie i trzeba poprawiać wszystkie detale. Kiedy złapiemy taką ostatnią świeżość, powinno być już dobrze.
A jak podsumujesz waszą grę w całym turnieju?
- Największym problemem jest stabilizacja poziomu naszej gry. Jeżeli będziemy grać tak jak w spotkaniu z Anwilem, to powinno być naprawdę dobrze. W tym meczu było dużo walki i sporo dobrze wykończonych akcji. Można powiedzieć, że graliśmy z sensem. Jeśli w naszych poczynaniach nie ma szaleństwa, to stanowimy naprawdę ciekawy zespół, który może zajść daleko.
Na ile poważnie można traktować wyniki w takich turniejach?
- Na pewno nie należy tego traktować z przesadną powagą. Anwil nie jest jeszcze w takiej formie, jaką z pewnością będzie prezentował w trakcie rozgrywek ligowych. Ktoś może teraz powiedzieć, że to już nie ten Anwil co kiedyś. Radziłbym jednak wstrzymać się z takimi opiniami, ponieważ za dwa tygodnie to może być już zupełnie inna drużyna. Oni tak naprawdę od tygodnia trenują w pełnym składzie. Poza tym, wielu trenerów przyjeżdża na takie turnieje, żeby sprawdzić jeszcze pewne warianty gry.
Czyli słabą postawę Anwilu usprawiedliwiałbyś małą dawką wspólnych treningów?
- Dokładnie tak. Znam się dobrze z Krzyśkiem Szubargą i wiem, że ostatnio miał trochę wolnego po kadrze. Dopadło go zmęczenie i problemy z plecami. Dajmy czas Anwilowi. To będzie na pewno mocna ekipa.
Dlaczego wybrałeś zespół Polpharmy Starogard Gdański?
- Byłem w tym miejscu dwa lata temu i klub wywiązał się wobec mnie ze wszystkich zobowiązań. Mam tutaj wielu znajomych, wszystko jest w najlepszym porządku. Znam również trenera, z którym bardzo chciałem pracować. Jestem bardzo ciekawy, jak nasz szkoleniowiec będzie funkcjonował jako pierwszy trener. Można więc powiedzieć, że kilka czynników złożyło się na moją decyzję.
Twój poprzedni klub, a więc Atlas Stal Ostrów nie przystąpi do tegorocznych rozgrywek w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jak na to zareagowałeś?
- Nie chciałbym mówić o wielu przykrych sprawach. Prawda jest jednak taka, że powody finansowe sprawiły, że Ostrów nie wystartuje w ekstraklasie. Jest tam teraz nowy prezes, który stara udźwignąć się całą sytuację i nie skreślać od razu klubu, tylko kontynuować to wszystko od drugiej ligi. Zobaczymy, jak będzie. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Ostrów to naprawdę fajne miejsce. Zresztą, sam się tam ostatnio osiedliłem. Cieszyłbym się, gdyby była możliwość powrotu i gry w koszykówkę na wysokim poziomie w tym mieście na stare lata. Naprawdę życzyłbym sobie, żeby basket na najwyższym poziomie wrócił jak najszybciej do Ostrowa Wielkopolskiego.
Czy ostrowski klub zapłacił ci wszystkie należne pieniądze?
- Nie lubię mówić o finansach. Powiem tylko tyle, że są zaległości. Nie będę też ukrywał, że mówimy o naprawdę sporych sumach. Nie mamy również do czynienia z pojedynczymi przypadkami. Jeżeli pogadasz z innymi zawodnikami, to powiedzą to samo. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Nie wiem, czy działacze zamierzają to jakoś uregulować. Jeśli nie, to niestety dojdzie do kolejnych przykrych wydarzeń.
O Ostrowie będzie ci jednak przypominać grupa zawodników i trener, z którymi stworzysz drużynę również w tym roku...
- I myślę, że to będzie naszym atutem. Jest grupa zawodników, którzy się doskonale znają. Trener wybrał ludzi i wie, czego może się spodziewać po każdym z nich. Jeżeli zawodnicy grają ze sobą wcześniej i to przez kilka sezonów, może to mieć tylko pozytywne skutki dla zespołu.
Turniej w Poznaniu pokazał, że liderem waszego zespołu może być Tony Weeden...
- Oby tak było w sezonie. Życzę temu zawodnikowi, żeby był pierwszym strzelcem naszej ekipy. To typowy strzelec i wszyscy liczymy, że będzie ciągnął grę naszego zespołu w ataku. Gra w ofensywie nie może opierać się jednak tylko na nim. Mamy jeszcze kilku innych zawodników, którzy również potrafią rzucać. Wszystko musi być zbilansowane. Wtedy możemy mieć naprawdę mocną ekipę.
A na co będzie stać mocną Polpharmę?
- Nie ma w tej chwili większych rozmów o celach. Najważniejsze, żebyśmy byli w fazie play off. To plan minimum i nie wyobrażam sobie, że nie uda się go zrealizować. Na przykładzie Ostrowa wiemy, jakie niespodzianki można sprawiać w najważniejszej części sezonu. W ubiegłym roku mieliśmy szansę, żeby zagrać nawet w najlepszej czwórce. Na razie mówmy tylko o grze play off. Jak już się tam znajdziemy, możemy odbyć kolejną rozmowę (śmiech).